"Dziecko waży 485 gramów. Na razie dzięki ustawie aborcyjnej muszę leżeć. I nic nie mogą zrobić. Zaczekają, aż umrze lub coś się zacznie, a jeśli nie, to mogę spodziewać się sepsy. Przyspieszyć nie mogą. Musi albo przestać bić serce, albo coś się musi zacząć" - pisała ciężarna kobieta do swojej matki.
Za przyczynę śmierci pani Izabeli uznano wstrząs septyczny, który był bezpośrednią przyczyną obumarcia płodu. Obumarcia, na który lekarze musieli czekać, bo zobowiązywała ich do tego ustawa, bo zanim płód obumarł można by było podważyć opinie, że życie ciężarnej było wtedy bezpośrednio zagrożone, gdyż faktycznie - to co przyczyniło się do jej śmierci jeszcze nie zaszło, istniało jedynie ryzyko, że zajdzie, o czym zresztą sama pani Izabela pisała. A skoro te opinie można było podważyć, więc gdyby lekarze dokonali wówczas aborcji, wg prawa można by ich było pociągnąć do odpowiedzialności karnej.
Zatem wg prawa istniało jedynie wąziutkie okno czasowe, w którym można było przeprowadzić zabieg - od momentu obumarcia płodu do momentu pojawienia się wywołanej nim sepsy. Jak trudno trafić w takie okno? Nie jestem lekarzem, ale podejrzewam, że jest to w praktyce bardzo trudne, jeśli nie niewykonalne. Ale oczywiście geniusz @Ghost_ wie, że lekarze powinni sobie z tym poradzić.
A tak w ogóle @Ghost_ , to nie miałeś się czasem zamknąć? Długo nie wytrzymałeś...