Owszem, programista wiele godzin przesiedział nad komputerem, by uzyskać wysokie umiejętności, ale jestem przekonany, że większość programistów miała sukcesy w programowaniu już od samego początku. Na starcie sukcesem może być nawet samodzielne zaklepanie pętli wypisującej choinkę. Robisz małe kroczki, widzisz, że ci się udaje i poznając świat programowania planujesz coraz to kolejne rzeczy do ogarnięcia. Widzisz też, że inni w twoim wieku (zakładając, że wcześnie zaczynałeś) nie urodzili się profesjonalistami i też robią takie małe kroczki jak ty. Czujesz, że się do tego nadajesz tak samo jak inni entuzjaści programowania, a ciągłe sukcesy motywują.
Sprawa się jednak zmienia kiedy chcesz spróbować czegoś nowego bądź zmienić coś w sobie gdy już nieco podrosłeś bądź jesteś już dawno dorosły.
Wrócę na chwilę do nieśmiałości - przez całe życie byłem przekonany, że ludzie dzielą się na nieśmiałych i na odważnych i jest to pewnym sensie naturalne, z tym się rodzimy - tak to się zwykle przedstawia. Tymczasem jest to moim zdaniem bujda. Ludzie dzielą się na takich co nie mają nieracjonalnych lęków oraz takich którzy takie lęki mają i jeszcze sobie z nimi nie poradzili. Nie ma generalnie jakichś znaczących różnic między osobami odważnymi, a nieśmiałymi, typu różnica wzrostu, grubość łapy, płeć czy np wykonywany zawód. Problem siedzi w głowie, a negatywne nawyki można zniwelować nabierając nawyków pozytywnych.
Jednak nie tylko sposób bycia jest czymś co traktujemy jako naturalne i niezmienne. Problemem jest też np zmiana branży czy nowe hobby. Jeżeli jesteśmy dorośli i chcemy spróbować czegoś nowego, a brakuje nam pewności siebie to szybko się zniechęcamy widząc, że bardzo dużo nam brakuje do doświadczonych rówieśników, a dystans jakoś szybko się nie chce zmniejszyć. Myślimy, że się nie nadajemy. Stąd np tematy na tym forum typu "mam 30 lat, czy warto iść w programowanie?" Nie pomaga też komunistyczna mentalność wg której na początku życia powinno wybierać się to co się chce robić i gdzie chce się mieszkać, a następnie całe życie mieszka się w jednym mieście i pracuje w jednej pracy.
Myślę, że popyt na magiczne zaklęcia wynika właśnie z powszechnego przekonania, że rodzimy się z szeregiem psychicznych ograniczeń oraz specjalnych zdolności i to nas definiuje. Talentu może i nie da się nabyć (chociaż wątpliwe, byśmy nadawali się tylko do jednego zawodu), ale psychicznych ograniczeń można się pozbyć i obalić np podział na śmiałych i nieśmiałych, czy np nadających się do jakiegoś sportu lub nie. Magiczne zaklęcia mają pomóc osiągnąć konkretny cel bez ogólnej zmiany sposobu bycia.
A magicznymi zaklęciami zajmują się też nawet znane osoby. Niedawno widziałem filmik: Tomasz Kammel radzi, jak poradzić sobie z tremą. Mówi o tym, żeby skorzystać z niewidocznej pomadki do ust, czy trenować przemówienie przy włączonym odkurzaczu. To jest bez sensu, bo ogólną pewność siebie można wyrabiać na co dzień, zamiast szukać sztuczek na każdą okazję.