Największy grzech - nie czytanie umów

0

Taka mnie naszła myśl...

Moja małża dostała w pracy propozycję przystąpienia do ubezpieczenia grupowego, do którego mogę przystąpić i ja jako jej małż. Ogólnie ubezpieczenie od różnych wypadków, uszczerbków i śmierci. Niby wszystko OK, latka lecą, można by się, ale i przede wszystkim drugiej połówce, zabezpieczyć przyszłość w razie jakiegoś zdarzenia losowego. I tutaj dochodzimy do sedna - przysłała mi OWU - 100 stron, gdzie na pierwszych 10 są ogólne definicje i warunki, kolejne 80 to dokładnie rozpisane wszelkie przypadki co można, co się kwalifikuje do wypłaty, za co dostanę mniej a za co w ogóle. Reszta to warunki umów dodatkowych, które też można podpisać. Pierwsza moja myśl to było czy ich tam pojebało?? a potem stwierdziłem, że jak już mi się coś będzie przytrafiało to na pewno wtedy nie będę myślał o tym jakie warunki spełnić, żeby dostać jak najwięcej.

Jak Wy sobie wyobrażacie, że np. idziecie do przedstawiciela (czy kogo tam) podpisać jakąś umowę i on wam daje umowę na 100 stron i mówi, że jak chcecie to możecie przy nim czytać (tak często jest przy umowach kredytowych - nie ma możliwości wzięcia do domu i przeczytania na spokojnie).

To wylałem swoje żale to teraz do roboty... :p

1

zalezy...
Ogolnie mam zasade ze nie podpisuje tego co nie rozumiem (nawet jezeli nie rozumiem jednego zdania).
Gdyby ktos mnie zmusil do czytania 100 stronnicowego na juz juz. To nigdy nie podpisuje.
To jest typowa zagrywka presji. Nikt normalny nie bedzie czytal tego przy nim, wiec czesto ludzie podpisza bez czytania. A tam moga byc przerozne kruczki...

2

Oczywiście, że ta umowa jest specjalnie tak skonstruowana, żebyś jej nie czytał. A nawet jeśli przeczytasz, to żebyś nie zrozumiał. Taki model biznesowy.

I tak będzie, a nawet gorzej, póki ludzie będą w ogóle brali pod uwagę takie umowy. A większość wiecie co zrobi - po prostu podpisze bez czytania...
Albo wyskoczą z pretensją: "ale to co, w ogóle kredytów/ubezpieczeń/polisolokat mam nie brać, jak wszystkie umowy bankowe/ubezpieczalni tak wyglądają?!"
Twój wybór, twoje ryzyko. Nikt do podpisania nie przymusza...

1

Ja bym nie popadał w panikę. Umowy są podzielone na punkty i nie wszystko jest bardzo istotne. I tak np. Dla Twojej umowy:

  1. 10 Stron leksykonu -> To musi być żeby nie było niedomówień, ale nie trzeba tego w całości czytać. 95% się zna a pozostałe 5 doczytuje gdy nie ma się pewności. Nie można zrobić takiego wałka że np. bank określi siebie jako kredytobiorcę i będzie myliło.
  2. kolejne 10 stron -> To jest faktycznie ważne. Warto przeczytać całość ze zrozumieniem. Ale chyba takiej tragedii nie ma?
  3. ostatnie 80 stron z przypadkami -> To też musi być. Prawo na świecie jest różne i z punktu widzenia ubezpieczyciela lepiej coś dopisać niż pozostawić do domysłu bo może to się źle skończyć. Dlatego polityka firmy bez względu na państwo wymaga spisania wszystkiego. Czy trzeba czytać wszystko? Ja bym na bank nie czytał. Jeżeli wazon spadnie mi na kanarka a mam ubezpieczenie które może to obejmować to wtedy sprawdzę sobie dokładnie.

Nazwijcie mnie naiwnym ignorantem, ale ostatnio wykupiłem sobie autopomoc za 90 zł i nie czytałem dokładnie co obejmuje. Zależało mi na holowaniu do 100km w razie awarii i upewniłem się że to jest. Mam też jakieś hotele etc, ale wymienić tego nie potrafię bo czytałem to raz (już po zawarciu umowy). Na umowie mam to co chciałem i to mi wystarczy.

Inny przykład. Pracodawca dokłada do karty multisport. Kupiłem, zapłaciłem i nie czytałem regulaminu. Jak dotąd korzystam bez problemów.

Z drugiej strony, podpisywałem też umowę o kredyt. W tym wypadku było to tylko 10 stron i przeczytanie całości nie stanowiło jakiegoś specjalnego wyzwania. Lanie wody było, ale sporo treści też.

Generalnie wydaje mi się duże banki raczej nie robią ludzi w pisiora. Oni też podchodzą pod prawo i nie można spisać umowy która ukrywa w jakikolwiek sposób niekorzystne fakty dla drugiej strony. Co innego np. operatorzy GSM. W tym wypadku to już totalna dżungla. W 3 salonach powiedzieli mi co innego i podejrzewam że na umowa też by się nie zgadzała. Niestety nie dane mi było jej przeczytać bo nie jest publicznie dostępna (w salonie na miejscu jedynie) a po tym kręceniu konsultantów dałem sobie spokój.

Kiedyś był taki fajny odcinek South Park o nieczytaniu umów przed podpisem. Była tam akcja że zgadzając się na aktualizację od apple, mogą oni zrobić z tobą co chcą (coś ala niewolnik). Czy wy czytacie każdy regulamin jaki akceptujecie? Bo ja nawet na tym forum nie czytałem. Liczę że zachowanie netykiety mnie ochroni, a nawet gdyby było inaczej to skutki nie będą jakieś strasznie bolesne.

1

Generalnie wydaje mi się duże banki raczej nie robią ludzi w pisiora.

A mBank uważasz za duży, czy niekoniecznie? Bo nabitych w mBank trochę jest... I tak, mBank też podchodzi pod prawo, dlatego dostaje baty w sądach, ale nie powstrzymało go to przed nieładnym zachowaniem...

0

Jeśli spodziewam się dużego to staram się, by dostać wersję elektroniczną na maila, a później porównuje, czy wersje się różnią, to trwa szybciej niż czytanie z analiza. Jeśli się różnią, nie podpisuję.

2

Ja bym czytał przy nim. Mogłoby to trwać kilka godzin ale przeczytać mam prawo. Skoro dają mi 100 stron do czytania to spoko. Ciekawe kogo bardziej by to wkurzyło. Ja mam czas. I jeszcze przez te kilka godzin bym gościa specjalnie drażnił pytaniami że niby tego nie rozumiem, tamtego nie rozumiem.

I powiem więcej, gdyby każdy tak robił to szybciutko umowy by schudły i stały się bardziej zrozumiałe. Niestety barany postępują tak jak to zaplanowano i podpisują bez czytania.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1