Witam wszystkich, mam pewien temat który strasznie mnie gryzie, dlatego proszę o wyrażenie swojej opinii bazując na doświadczeniu i sytuacjach z życia, gdyż domyślam się, że jest tu wiele osób z branży.
Mianowicie, czy faktycznie jest tak, że prywatne uczelnie są pogardliwie traktowane względem państwowych przy wchodzeniu na rynek? Cóż, intuicyjnie ciężko zaprzeczyć temu, że taki dyplom Wyższej Szkoły jest mniej wart niż Politechniki, i myślę, że naiwnie by było uważać, że nie jest łatwiej dostać tą sposobność rozmowy o pracę z dyplomem uczelni renomowanej, czy jest jakaś przepaść co do możliwości? Czy jednak umiejętności i wiedza koniec końców się obronią, i studiowanie na uczelni prywatnej nie jest startą pieniędzy na nic nie warty kawałek papieru, jeśli faktycznie nie pójdziemy na taką tylko płacić czesne? Z góry dziękuje za odpowiedzi.
Nie przejmuj się dyplomami, one nie są w sektorze prywatnym do niczego potrzebne, a na temat posad państwowych/w firmach prywatnych robiących przetargi, napiszę tylko, że jeśli rzeczywiście coś umiesz, to lepiej ich unikać - piszę z własnego doświadczenia.
Nie ma to znaczenia, możesz iść na uczelnie prywatną. Sam poszedłem bo gdybym miał się bujać na polibudzie z "profesorkami" to szkoda mi było zdrowia :)
dopóki nie ukończyłeś jakiegoś harvardu czy innych tego typu prestiżowych uczelni, to pochodzenie dyplomu nie ma żadnego znaczenia.
Newsflash: polskie uczelnie i tak g**no znaczą. To nie MIT czy Stanford, żeby miały jakąkolwikek reputację poza Cebulandią.
A nawet w Cebulandii pracodawcy paczą mocniej na doświadczenie i na talenty, na ile rozumny jesteś, a nie na to, że masz dyplomik albo nie masz dyplomiku.
Formalnie to to samo wszystko, ale to jest bardziej dla siebie, prywatnie niektórzy co studiowali potrafią docenić, że byłeś na np trudnym kierunku czy coś. Bardziej powiedziałbym, że wartościowa jest temat pracy. Jak robiłeś coś ciekawego to zawsze na plus, jak jakieś ankiety to nic nie znaczy.