I właśnie dlatego, że studia to nie zawodówka to wiedza przekazywana na studiach powinna być aktualna ze współczesnymi osiągnięciami nauki.
Jakby ci studenci dostali najnowsze np. metody przetwarzania sygnałów czy konstrukcję zaawansowanych układów elektronicznych to by się chyba pocięli ;) Nie wspomnę już o wykorzystaniu transformaty falkowej, skoro wielu potrafi mieć problemy z podstawową matematyką.
Pomijam fakt, że są jeszcze ośrodki akademickie, gdzie student może sobie SAM wybrać temat projektu np. na Architekturę komputerów i porozmawiać z prowadzącym o programowaniu CUDA czy innych nowościach, a na Aplikacje Internetowe zrobić klaster obliczeniowy. Albo pobawić się laserem na grafenie, czy zbudować prototyp łazika (tu się chwalę).
Byle to nie była Wyższa Szkoła Gotowania w Garnku.
Takie niemądre myślenie, żeby profesorek nie uczył się nowych rzeczy(bo się biedny przemęczy :D) i tym samym nadal trwał z wiedzą z sprzed 30 lat jest jedną z przyczyń tego, jak bardzo odstajemy od studentów z USA czy Wlk. Brytanii
A na jakiej podstawie tak twierdzisz? Byłeś, widziałeś? Ja np. byłem na wykładach z profesora z Coventry i bardzo sobie chwalił naszych studentów, którzy mogli później z nim współpracować w ramach magisterki. Obecnie będąc w CERN i widząc ludzi z dobrych uniwerków niemieckich, szwajcarskich czy angielskich też nie czuję żebym od nich odstawał. A studenci z PWr jeżdżą sobie np. do Rice University i realizują tam prace - z marszu, bez przygotowań.
Problemem nie są często profesorowie, tylko studenci dla których "nowe rzeczy" = programowanie w Springu czy ASP.Net :P A profesor ma być autorytetem w swojej dziedzinie, choćby to była wąska działka. Niestety nasze polskie władze myślą, że dobry naukowiec musi być dobrym dydaktykiem, a to nie zawsze prawda.
Po drugie, polskiemu profesorowi - ani jego przestarzała wiedza ani nawet ta współczesna wiedza(gdyby jeszcze ją miał :D) do niczego się nie przyda. Do ośrodków badawczych nie biorą ludzi z wiedzą z sprzed 30 lat, tam pracują nad najnowszymi technologiami.
Powtórzę - byłeś, widziałeś? Wiedza np. na temat programowania w VHDL jest starociem - a w użyciu z nowymi hybrydowymi FPGA masz gotowe najnowsze technologie (np. wrocławska Nokia robi prototypy urządzeń 5G właśnie używając VHDL - w swoim OŚRODKU BADAWCZYM). A wiesz np. że w profesjonalnej aparaturze do zastosowań kosmicznych Nasa używa starych procesorów, takich kodowanych jeszcze czasem w asm i sporo siwych panów tam siedzi?
A co do najlepszych rzeczy - na innych uczelniach tak wałkują "stare podstawy" (niepotrzebna architektura komputerów, teoria kompilatorów, no bo po co to komu), że studenci odpuszczają i w efekcie zostają tylko najlepsi i reszta nie ma czego szukać. Dopóki finansowanie uczelni będzie szło z ilością studentów, a nie jakością to długo nic się nie zmieni - i nie jest to wina profesorów, którzy pewnie woleliby porozmawiać z kimś na poziomie, zamiast dziwić się na Data Miningu że są tacy, którzy statystyki nie rozumieją.
Last, but not least - studiowanie oznacza własną pracę nad pogłębianiem wiedzy. Resztę można sobie samemu dopowiedzieć. Łopatą człowiekowi się do głowy wiedzy nie nałoży. Inaczej po takim MIT wychodziliby sami geniusze i co drugi miałby nagrodę Nobla, jak Feynmann.
EDIT: nie wspomnę o tym, że coraz częściej narzekania na profesorów nie mają racji bytu, bo ci którzy żyli w mentalnej komunie są już na szczęście coraz bardziej w mniejszości. Nowi habilitowanie u mnie na PWr to naprawdę ludzie, z którymi warto rozmawiać. A jeden z ESA i NASA współpracuje konstruując anteny (co swoją drogą też zaliczy się do wiedzy starej, bo podstawy dla techniki są zawsze stare). Jego też nie uczono jak to się robi - był na tyle dobry, że zaczął opracowywać własne metody i o nich mówi. Ale ludzie i tak narzekają, bo ciężko.