Wczoraj jechałem w trasie i wkurzyła mnie strasznie jedna rzecz - kierowcy "tempomaty". Kierowca tempomat to taki ktoś, kto jedzie ze stałą prędkością niezależnie od warunków. Prosta droga poza zabudowanym i pusto - jedzie taki 70 km/h i tamuje ruch. Zakręty - nadal 70 km/h. Teren zabudowany - 70 km/h.
Dlaczego wkurzają? Bo akurat jak takiego dogonię, zanim znajdzie się okazja do wyprzedzania (droga jednojezdniowa, jeden pas w każdym kierunku, zakręty, skrzyżowania) to znowu będzie teren zabudowany lub ograniczenie prędkości i mi ucieknie. Aby go wyprzedzić w zabudowanym musiałbym mocno złamać przepisy. Natomiast jak się skończy zabudowany, to muszę go znowu najpierw dogonić...
Żeby przynajmniej w zabudowanym jechał przepisowo, to za zabudowanym mógłbym go od razu wyprzedzić.
Z innych rzeczy - w Polsce mnóstwo kierowców znacznie przekracza dopuszczalną prędkość, a równocześnie trafiają się zawalidrogi takie jak wyżej. Podobało mi się w USA - większość jedzie ze stałą prędkością do 5 mil ponad ograniczenie, nikt mi nie siedział na zderzaku jak jechałem przepisowo.