To nie IT, to dorosłe życie :) Trzymają rodzice w kokonie, na bootcampach obiecują niestworzone rzeczy, zarobki, kobiety, sławę, a potem jest wielkie rozczarowanie. Ja na studiach myślałem, że jak zdobędę dyplom, to będą HRabiny z taką siatką na motyle stać pod moim wydziałem i będą łapać ludzi do pracy (a i tak wiele osób siedziało na darmowych praktykach a początku kariery). Jak nie masz kogoś znajomego w pracy, to początki są zawsze gówniane. Musisz przeboleć kilka lat, ale to jest motywacja do zdobycia skilla i IMHO najważniejszego mindsetu w pracy, czyli "to mnie k*rwa zwolnij".
Jak już się wyspecjalizujesz, to będziesz inaczej traktowany, teraz niestety jesteś jakimś randomem po studiach/bootcampie i niestety mało masz szacunku na dzielni.
Ja na 5 roku (AD 2011) zmieniałem pracę co miesiąc, bo albo januszex, albo jakiś zakompleksiony manager w korpo. Raz dostałem ofertę pracy za konkretną kwotę, a przy podpisywaniu umowy się okazało, że to jest łącznie z premią uznaniową już (50%), ale premia przysługuje dopiero po roku pracy (wtedy wstałem, a pani z tej firmy porwała moje cv i umowę na moich oczach).
Raz pracowałem 2 miesiące i mi nie zapłacili do tej pory (mieli mi skopiować umowę, potem zapomniałem o papierach a się okazało, że robiłem na czarno więc nawet nie mogłem ich do skarbówki pod#ebać).
W jednym korpo chciałem zmienić dział no i powiedziałem managerom z obydwu zespołów, że już gadałem z tamtym działem i mi kilka rzeczy już pokazali itd. No to moja managerka na to, że skoro miałem czas wolny, to powinienem jej powiedzieć, by mi nowe taski dała. A nie latałem po innych działach i kawę popijałem (po tym się rozstaliśmy).
Kolega pracował u kolesia, który w biurze prawie nie grzał (ludzie w rękawiczkach pracowali). Termometr lerzał na kaloryferze i zawsze wskazywał 21 stopni (firma to jedyny w tej części Europy dystrybutor części do TIRów pewnej marki).
A teraz trochę pozytywów - od 6 lat pracuję w spoko firmie, nie jest idealnie, też jest chaos, Amerykanie traktują nas trochę lepiej niż Hindusów, ale hajs jest dobry. Mam szefa, przed którym nie muszę udawać, że pracuję (jak jest plaża, to się dokształcam, albo obijam). Jak komuś coś nie pasuje, to mówimy sobie otwarcie, a potem idziemy na piwo. Lubię to co robię, odpowiada mi ta technologia i jakoś nie widzę się w innej firmie/branży na stałe. Pracuję zdalnie i mogę z dziećmi rano posiedzieć, inna praca by mi tego nie dawała.
Podsumowując, wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Ucz się ile możesz, zdobywaj doświadczenie i obycie (jak nie masz dostępu do jiry, to trujesz dupę adminom, póki Ci nie dadzą, ja nauczyłem się, zeby być marudą, to ludzie szybciej moje tikiety opędzają). Potem zmienisz pracę na lepszą (i tak dalej, aż do emerytury). Mahalo !