Mieszkam w Finlandii,
[...]
Wyjście z UE, czyli idea Polexitu bardzo mi się podoba
@Paweł Biernacki: ogólnie to zgadzam się z większością Twojego posta kilka pięter wyżej, ALE...
Jakim prawem wypowiadasz się na tematy tego, co się dzieje/ma dziać w Polsce, skoro tutaj nie mieszkasz?
Czemu chcesz mieć wpływ/decydować na naszą politykę, skoro sam uznałeś, że tutaj jest na tyle niefajnie, że trzeba spieprzać?
Bo zależy mi na Was.
Zawsze mnie wkurza kwestia głosowania przez "polonię".
Każdy ma prawo wyjechać i nie mam z tym problemu.
Ale mam wielki problem z tym, żeby ludzie, którzy wyjechali, nadal mieli wpływ na losy kraju, z którego uciekli. Jeśli chcesz tutaj być, to głosuj i decyduj. Ale, skoro wyjechałeś, to znaczy, że się odcinasz.
Nie, ja się nie odcinam od Polski. Nawet jestem polskim poetą, od osiemnastu lat. Zapraszam na www.pawelbiernacki.net .
A to, co się aktualnie dzieje (czyli branie pod uwagę opinii ludzi, którzy się na kraj wypięli) to podobna sytuacja, jakbyś wziął rozwód z żoną, ale co jakiś czas wpadał do jej mieszkania (w którym kiedyś razem mieszkaliście) i mówił jej, na jaki kolor ma pomalować ściany oraz które meble są do wymiany.
Ja się nie "wypiąłem" na Polskę. To prawda, że nie chcę tam mieszkać i nawet, że uwielbiam Finlandię.
W piątek byłem z kwiatami u mojej byłej Żony (22ga rocznica ślubu). ;))))) Wieczorem, kiedy wracałem, zaczepił mnie jakiś Rodak (miałem koszulkę z godłem i napisem "Polska"). Pytał, czy chodzę do kościoła św. Marii. To jeden z dwóch kościołów katolickich. Musiałem się przyznać, że Bóg mnie stworzył ateistą ;))) Ale było miło i tak.
Myślę, że dzięki Internetowi można mieć obraz tego, co się dzieje w Polsce. Jest inaczej niż kiedyś.
Co nam da prywatne szkolnictwo:
Prawdopodobnie pojawi się więcej szkół, które będą ze sobą rywalizowały (żeby utrzymać się na rynku) a co za tym idzie będą dbały o swoich klientów (uczniów i ich rodziców) bardziej. niż teraz. gdy szkoła nie interesuje się np. zdolnymi uczniami (wiem, bo byłem zdolnym uczniem w Polsce)
Już mamy prywatne szkolnictwo. Wygląda to tak, że nadziani rodzice przychodzą do szkoły i mówią nauczycielowi, że oni płacą więc wymagają więc ma tak być jak oni chcą. A chcą niekoniecznie dobrze. Rozsądni nauczyciele się wku*wiają i odchodzą i zostają byle jacy jak w szkole państwowej. Więc mamy to samo co w państwowej tylko drożej.
Co nam da prywatna służba zdrowia:
Nie będzie konieczności doliczania do kosztów służby zdrowia kosztów utrzymania aparatu państwowego, ceny usług w prywatnej służbie zdrowia będą relatywnie niższe.
Szpitale może jeszcze nie ale już mamy masę prywatnych klinik. Te spopularyzowane przez korpo medicovery i luxmedy są już tak samo zapchane jak publiczna służba zdrowia. Tu się płaci i tu się płaci i tak trzeba czekać. A w tych korpo-MEDach lekarze to niekoniecznie wybitni specjaliści. Raczej młodzi lekarze w trakcie specjalizacji lub na poczatku kariery no i też spora rotacja.
Nie ma nic złego w kredycie na studia. To umowa między bankiem a studentem. Wtedy opłaca się uczyć się w czasie studiów, i na studia idą ci, którzy sądzą, że na nich coś zyskają. Nie tylko papier, ale i wiedzę, nawet umiejętność zdobywania wiedzy. "Darmowe" studia prowadzą zawsze do patologii.
Wtedy na studia idą Ci co mają kasę. To, że coś jest płatne to oznacza tylko tyle, że jest płatne. W tym jest dużo złego bo to prowadzi uprzywilejowania banków i wszelkich kredytodawców, którzy na pewno znajdą luki w przepisach i będą żerować na tych co będą brać kredyty.
Darmowe studia nie muszą prowadzić do patologii, jeżeli kadra będzie odpowiednio finansowana, np względem osiągnieć na polu naukowym a nie z automatu czy się stoi czy się leży. Aby zachować wysoki poziom nauczania wystarczy wrócić do egzaminów na studia. Taki egzamin powinien być odpowiednio wymagający. Ograniczyło by to liczbę kandydatów oraz studentów kosztem jakości nauczania.
Taaaa...
Nie śledzę całej dyskusji, ale jestem zdania, że jak mieszkasz poza Polską to nie powinieneś mieć prawa do głosu. Tak jak ta amerykańska Polonia z do Polski przyjeżdża okazjonalnie albo wcale ale głosuje kto ma w Polsce rządzić. Absurd.
Jakim prawem wypowiadasz się na tematy tego, co się dzieje/ma dziać w Polsce, skoro tutaj nie mieszkasz?
A czemu nie? Wypowiadać się może każdy. Nie każdy powinien, ale każdy może. Nie trzeba mieszkać w Polsce, żeby mieć swoje zdanie na jakiś polski temat - tak samo jak nie trzeba posiadać sprzętu Apple by powiedzieć, że Apple powinno zrobić X lub Y.
Zawsze mnie wkurza kwestia głosowania przez "polonię".
Zdajesz sobie sprawę, że wkurza cię kwestia minimalna - bo w ostatnich wyborach było mniej niż sto tysięcy głosów oddanych za granicą. A w tej liczbie masz przecież:
osoby, które żyją w dwóch krajach na raz
takie, które z jakiegoś powodu żyją w tej chwili za granicą, ale mają w planach powrót (m.in. mam znajomego na kontrakcie - do przyszłego kwietnia jest w Azji)
takie, które z jakiegoś powodu żyją w tej chwili za granicą, ale mają w planach powrót (m.in. mam znajomego na kontrakcie - do przyszłego kwietnia jest w Azji)
zwykli turyści lub studenci
Jeżeli żyją tymczasowo to okej, tak samo turyści czy studenci.
Ale na Boga jak ktoś jest już rezydentem podatkowym i nie jest to jakiś czasowo ograniczony kontrakt to najpierw niech zamieszka ponownie w kraju a potem oddaje głos.
Jak ktoś od 10 lat nie mieszka w Polsce to niech sobie decyduje w głosowaniu kraju w którym mieszka.
Ale na Boga jak ktoś jest już rezydentem podatkowym i nie jest to jakiś czasowo ograniczony kontrakt to najpierw niech zamieszka ponownie w kraju a potem oddaje głos.
To kolejny przykład z życia - znajomy wpadł w chwilówki, wyjechał za granicę żeby je spłacić. Wrócił po niecałych trzech latach. Rezydencję podatkową miał tam, ale m.in. wysyłał kasę rodzicom. Powinien móc głosować czy nie - bo z tego, co piszesz to nie.
Chodzi o to, że ta faktyczna polonia - czyli ludzie, którzy z Polski wyjechali i nie planują wracać - niespecjalnie się Polską przejmuje. W USA mamy wielomilionową diasporę, a w wyborach w 2019 r. oddano mniej niż 20 tys. głosów. Frekwencja pewnie poniżej procenta, a trzeba właśnie wliczyć ludzi, którzy mają prawo głosować.
Osobiście Korwina i Brauna szanować nie będę nigdy. Tą część konfy bym ciął jak raka. Reszta raczej mi nie przeszkadza.
Trochę jakbyś powiedział, że Kaczor, Ziobro i Macierewicz to oszołomy, ale poza tym to ten PiS jest całkiem wporzo. A prawda jest taka, że to oni rządzą Polską
PiS jest znacznie spójniejszą partią.
Konfederacja to taka zbieranina różności, wstępnie stworzona z narodowców i korwina obecnie z różnymi rodzynkami rozsypanymi na około, można znaleź duże spektrum często dziwnych poglądów.
Korwin latami rozwalał środowisko uni polityki realnej ale miał twardy elektorat tych 3 % i na tym jechał. Ostatecznie w chwili obecnej jednak trochę został zrzucony na margines co jest dobre. Zdecydowanie wolę Mentzena niż starego dziada co to pieprzy o jakichś niby wartościach a już chyba trzecią żone ma i się publicznie chwali że zmienił model na lepszy ( coś w tym stylu ). I jeszcze to wchodzenie ruskim w dupe. Jego ekscelencjja Putin.
Konfa spokojnie by sobie mogła istnieć bez korwima i brauna, PiS bez JK już gorzej.
Zawsze mnie wkurza kwestia głosowania przez "polonię".
[...]
Zdajesz sobie sprawę, że wkurza cię kwestia minimalna - bo w ostatnich wyborach było mniej niż sto tysięcy głosów oddanych za granicą. A w tej liczbie masz przecież:
Tak, mam świadomość, że wpływ na realny wynik głosowania jest znikomy, ale wkurza mnie sama zasada/idea. To jakbym stanął na brzegu basenu, w którym pływasz i zaczął do niego sikać - przecież moje 300ml totalnie niczego nie zmieni w kilkuset/paru tysiącach metrów sześciennych wody. Ale mimo wszystko - pewnie się wkurzysz i poczujesz duży dyskomfort :P
W USA mamy wielomilionową diasporę, a w wyborach w 2019 r. oddano mniej niż 20 tys. głosów. Frekwencja pewnie poniżej procenta
To tym bardziej - po co to organizować? Jakie są tego koszty? Ile milionów kart do głosowania wydrukowano tylko po to, żeby je zmielić? Ile komisji wyborczych powołano? Ile osób tam zatrudniono? Jaki jest tego sens, jeśli (jak piszesz - nie weryfikowałem, ale wierzę, że jest tak, jak piszesz) 1% osób uprawnionych korzysta z takiego przywileju?
Tak, mam świadomość, że wpływ na realny wynik głosowania jest znikomy, ale wkurza mnie sama zasada/idea. To jakbym stanął na brzegu basenu, w którym pływasz i zaczął do niego sikać - przecież moje 300ml totalnie niczego nie zmieni w kilkuset/paru tysiącach metrów sześciennych wody. Ale mimo wszystko - pewnie się wkurzysz i poczujesz duży dyskomfort :P
Zakładasz, że polonusi z automatu sikają do wody - czyli szkodzą.
To tym bardziej - po co to organizować? Jakie są tego koszty? Ile milionów kart do głosowania wydrukowano tylko po to, żeby je zmielić? Ile komisji wyborczych powołano? Ile osób tam zatrudniono?
Celem komisji wyborczych jest zapewnienie możliwości głosowania. Frekwencja nie ma tu nic do rzeczy, co najwyżej czynnikiem może być ilość osób uprawnionych do głosowania.
Zakładasz, że polonusi z automatu sikają do wody - czyli szkodzą.
W wypadku wyborów nie ma definicji szkodzenia - to, co ja uznam za idiotyczny wybór, dla kogoś innego może być jedyną słuszna partią (i oczywiście - odwrotnie). Także nie chodzi o szkodzenie, bo nie ma jak tego ustalić. Wkurza mnie jedynie to, że ktoś, kogo nie ma w kraju od X lat (nie mówię o głosowaniu kogoś, kto pojechał np. na pół roku w ramach studiów do innego kraju) ma mieć wpływ na to, co się dzieje tutaj. Przykład z sikaniem do basenu miał na celu pokazanie, że argumentacja o niskim wpływie danego działania na całokształt nie jest do końca trafna.
Celem komisji wyborczych jest zapewnienie możliwości głosowania. Frekwencja nie ma tu nic do rzeczy, co najwyżej czynnikiem może być ilość osób uprawnionych do głosowania.
No nie zgodzę się. Bo jeśli frekwencja pokazuje, że osoby uprawnione mają to gdzieś, to zwyczajnie szkoda wywalać miliony (nie wiem, ile to kosztuje, ale na pewno nie jest to 50k) na robienie szopki, z której praktycznie nikt nie korzysta.
Na poziomie programu uważam ich za przedstawicieli "kapitalizmu utopijnego", który przedstawiają w formie populistycznych frazesów. Na poziomie członków w postaci osobników Korwin, Braun, Godek, Socha za nieśmieszny kabaret o roboczej nazwie "Liga Pier...ch". Mentzena z jego "wolność słowa to świętość, ale nie wolno krytykować kościoła" za hipokrytę i oportunistę.
Już mamy prywatne szkolnictwo. Wygląda to tak, że nadziani rodzice przychodzą do szkoły i mówią nauczycielowi, że oni płacą więc wymagają więc ma tak być jak oni chcą. A chcą niekoniecznie dobrze. Rozsądni nauczyciele się wku*wiają i odchodzą i zostają byle jacy jak w szkole państwowej. Więc mamy to samo co w państwowej tylko drożej.
Gdybyśmy mieli prywatne szkolnictwo - rodzice mieliby wpływ na wybór dyrektora szkoły. Poza tym gdybyś chodził na wywiadówki wiedziałbyś że najwięcej do powiedzenia mają zwykle ci którzy są najmniej nadziani bo są najbardziej roszczeniowi. Tak więc mocno sobie żartujesz.
Idąc Twoim tokiem rozumowania już niby mamy prywatne gminy - tzn. rozwrzeszczani aktywiści przychodzą na posiedzenie rady i mówią radnym co mają robić. Haha, prywatne gminy i miasta.... dobre sobie
Szpitale może jeszcze nie ale już mamy masę prywatnych klinik. Te spopularyzowane przez korpo medicovery i luxmedy są już tak samo zapchane jak publiczna służba zdrowia. Tu się płaci i tu się płaci i tak trzeba czekać. A w tych korpo-MEDach lekarze to niekoniecznie wybitni specjaliści. Raczej młodzi lekarze w trakcie specjalizacji lub na poczatku kariery no i też spora rotacja.
Ano są zapchane. Czy więc jesteś za ich likwidacją i przejściem do NFZ?
Wtedy na studia idą Ci co mają kasę. To, że coś jest płatne to oznacza tylko tyle, że jest płatne. W tym jest dużo złego bo to prowadzi uprzywilejowania banków i wszelkich kredytodawców, którzy na pewno znajdą luki w przepisach i będą żerować na tych co będą brać kredyty.
Darmowe studia nie muszą prowadzić do patologii, jeżeli kadra będzie odpowiednio finansowana, np względem osiągnieć na polu naukowym a nie z automatu czy się stoi czy się leży. Aby zachować wysoki poziom nauczania wystarczy wrócić do egzaminów na studia. Taki egzamin powinien być odpowiednio wymagający. Ograniczyło by to liczbę kandydatów oraz studentów kosztem jakości nauczania.
To że coś jest bezpłatne oznacza tyle tylko że wszyscy płacimy za to żeby niektórzy studiowali kompletnie niepotrzebne im (i nam ) w życiu kierunki. I ja nie chcę za to płacić.
Powinieneś odróżniać dostępność (i odpłatność) studiów dla studentów i osiągnięcia naukowe kadry (a to zupełnie inny temat).
W wypadku wyborów nie ma definicji szkodzenia - to, co ja uznam za idiotyczny wybór, dla kogoś innego może być jedyną słuszna partią (i oczywiście - odwrotnie). Także nie chodzi o szkodzenie, bo nie ma jak tego ustalić.
Można bardzo łatwo zdefiniować szkodzenie - tak jak pokazałeś w formie tutaj subiektywnej - można szkodzić większości pod pretekstem pomagania mniejszości.
Wynik wyborów oczywiście nie jest grą o sumie niezerowej, ale da się łatwo ustalić kto traci a kto zyskuje. I nie wolno się oszukiwać że "ktoś coś zyskał" bo dużo więcej osób traci. A nie wiedząc o co chodzi - chciałyby mieć wybór.
W przypadku polonusów główny zarzut jaki możnaby podnieść to gdyby proponowali zwiększać koszty i obciążenia budżetu do którego sami się nie dokładają.
Tutaj widzę że to nie ta kategoria propozycji.
Gdybyśmy mieli prywatne szkolnictwo - rodzice mieliby wpływ na wybór dyrektora szkoły.
A skąd pewność, że wówczas wybralibyśmy dobrego dyrektora? Problemem jest zatrudnić dobrego programistę, czy zatrudnianie dyrektora czymś się tutaj różni? Tak! Jesteśmy programistami a nie dyrektorami więc nie bardzo mamy kompetencje by wybrać dobrego.
Poza tym gdybyś chodził na wywiadówki
Aha… zaczyna się. Gdybyś tylko wiedział…
wiedziałbyś że najwięcej do powiedzenia mają zwykle ci którzy są najmniej nadziani bo są najbardziej roszczeniowi.
Dowód anegdotyczny.
Tak więc mocno sobie żartujesz.
Idąc Twoim tokiem rozumowania już niby mamy prywatne gminy - tzn. rozwrzeszczani aktywiści przychodzą na posiedzenie rady i mówią radnym co mają robić. Haha, prywatne gminy i miasta.... dobre sobie
Mówiłem o prywatnych szkołach a nie o gminach. Sam sobie to rozszerzyłeś i próbujesz mi wmówić, że to mój pomysł.
Ano są zapchane. Czy więc jesteś za ich likwidacją i przejściem do NFZ?
Nie.
To że coś jest bezpłatne oznacza tyle tylko że wszyscy płacimy za to żeby niektórzy studiowali kompletnie niepotrzebne
im (i nam ) w życiu kierunki.
Ty oceniasz co komu jest w życiu potrzebne przez pryzmat własnego portfela? Dobre.
I ja nie chcę za to płacić.
Ok.
Powinieneś odróżniać dostępność (i odpłatność) studiów dla studentów i osiągnięcia naukowe kadry (a to zupełnie inny temat).
A Ty nie powinieneś mi mówić co ja powinienem.
Podałem przykład jako punkt wyjściowy do dyskusji. Nigdzie nie napisałem, że to jedyne słuszne rozwiązanie.
A skąd pewność, że wówczas wybralibyśmy dobrego dyrektora? Problemem jest zatrudnić dobrego programistę, czy zatrudnianie dyrektora czymś się tutaj różni? Tak! Jesteśmy programistami a nie dyrektorami więc nie bardzo mamy kompetencje by wybrać dobrego.
Nie ma pewności ale jest większa szansa że rodzice byliby bardziej zadowoleni gdyby dyrektor wybierany był przez rodziców.
Skąd masz pewność że organ prowadzący czyli kuratorium wybierze dobrego dyrektora? Skąd wg. Ciebie wzięli się ludzie w kuratorium?
Mówiłem o prywatnych szkołach a nie o gminach. Sam sobie to rozszerzyłeś i próbujesz mi wmówić, że to mój pomysł.
rozszerzyłem bo wyciągnąłeś fałszywy wniosek z roszczeniowości rodziców. To że ktoś coś chce nie oznacza że to dostanie. Poza tym ci rodzice zwykle proszą o podstawowe rzeczy - np. gdzie pojechać na wycieczkę, albo ewentualnie w której sali klasa będzie odbywać lekcje. Ja mówię o ważnych i istotnych sprawach w których rodzice są olewani:
Wybór dyrektora
Wybór programu nauczania poza minimum programowym
Ilość zajęć dodatkowych (np. taka która wymagałaby zatrudnienia dodatkowego naucziciela na co musi się zgodzić organ prowadzący)
decyzje w sprawie zakupów sprzętu dla szkoły ( i finansowania )
decyzje w sprawie budynku w którym jest zlokalizowana szkoła (rozbudowa, przebudowa itp)
Nie twierdzę że zawsze rodzice wiedzą lepiej i są mądrzejsi od dyrektora, ale w wielu takich obszarach dyrektor pokazuje rodzicom środkowy palec. To mi się gruntownie nie podoba i uważam że w prywatnych szkołach przestrzeń do dyskusji byłaby zdecydowanie większa.
Nie.
Skoro dopuszczasz konkurencję pomiędzy prywatną (lux/medi/covery itp) służbą zdrowia i państwową to dlaczego miałbyś nie dopuścić konkurencji pomiędzy różnymi płatnikami za publiczne usługi medyczne?
To że coś jest bezpłatne oznacza tyle tylko że wszyscy płacimy za to żeby niektórzy studiowali kompletnie niepotrzebne
im (i nam ) w życiu kierunki.
Ty oceniasz co komu jest w życiu potrzebne przez pryzmat własnego portfela? Dobre.
Dopóki za to płacę to tak.
A Ty nie powinieneś mi mówić co ja powinienem.
Podałem przykład jako punkt wyjściowy do dyskusji. Nigdzie nie napisałem, że to jedyne słuszne rozwiązanie.
Uważam że niepotrzebnie wmieszałeś w to kadrę bo sądzę że problem kadry jest bardziej skomplikowany niż zbilansowanie kosztów i przychodów za studia.
Nie ma pewności ale jest większa szansa że rodzice byliby bardziej zadowoleni gdyby dyrektor wybierany był przez rodziców.
To kierujemy się tym by rodzice byli zadowoleni czy tym aby dyrektor był kompetentny? Bo te dwie rzeczy niekoniecznie muszą iść razem w parze.
Skąd masz pewność że organ prowadzący czyli kuratorium wybierze dobrego dyrektora? Skąd wg. Ciebie wzięli się ludzie w kuratorium?
Tego nie wiemy. Tak samo nie wiemy czy rodzice wybraliby dobrze. Konkursy na dyrektorów to cyrk jak we wszystkich instytucjach publicznych. Jest to zupełnie osobny temat do dyskusji. To na co chciałem zwrócić uwagę to fakt, że rodzice nie mają za bardzo kompetencji by wybierać kogoś na stanowisko dyrektora szkoły. Teoretycznie w kuratorium pownni mieć wiedzę i doświadczenie aby dokonać dobrego wyboru. Jednak jak wyżej wspomniałem, stan faktyczny niestety od tego odbiega.
rozszerzyłem bo wyciągnąłeś fałszywy wniosek z roszczeniowości rodziców. To że ktoś coś chce nie oznacza że to dostanie.
Może dostanie, może nie. Poznałem przypadek gdzie właśnie w prywatnej szkole podstawowej rodzice byli roszczeniowi i dobrzy nauczyciele odeszli z placówki. Właśnie tam było na zasadzie, "płacimy więc ma być po naszemu". Co niekoniecznie znaczy dobrze.
Poza tym ci rodzice zwykle proszą o podstawowe rzeczy - np. gdzie pojechać na wycieczkę, albo ewentualnie w której sali klasa będzie odbywać lekcje. Ja mówię o ważnych i istotnych sprawach w których rodzice są olewani:
W tym zakresie niczym się to nie różni od szkoły publicznej.
Wybór dyrektora
Naprawdę nie wiem dlaczego Ci tak zależy na dyrektorze. Ok, to osoba decyzyjna który ma duży wpływ na funkcjonowanie placówki. No ale czy jest właściwą osobą na właściwym miejscu to już inna sprawa.
Wybór programu nauczania poza minimum programowym
Ilość zajęć dodatkowych (np. taka która wymagałaby zatrudnienia dodatkowego naucziciela na co musi się zgodzić organ prowadzący)
decyzje w sprawie zakupów sprzętu dla szkoły ( i finansowania )
decyzje w sprawie budynku w którym jest zlokalizowana szkoła (rozbudowa, przebudowa itp)
Tu się zgodzę.
Nie twierdzę że zawsze rodzice wiedzą lepiej i są mądrzejsi od dyrektora, ale w wielu takich obszarach dyrektor pokazuje rodzicom środkowy palec. To mi się gruntownie nie podoba i uważam że w prywatnych szkołach przestrzeń do dyskusji byłaby zdecydowanie większa.
Przestrzeń do dyskusji może byłaby większa a może nie. Ciężko powiedzieć.
Skoro dopuszczasz konkurencję pomiędzy prywatną (lux/medi/covery itp) służbą zdrowia i państwową to dlaczego miałbyś nie dopuścić konkurencji pomiędzy różnymi płatnikami za publiczne usługi medyczne?
A gdzie napisałem, że nie dopuszczam? Uważam, że system powinien być mieszany. Ale na pewno nie na wzór tego, który jest w USA.
Dopóki za to płacę to tak.
A na jakiej podstawie oceniasz jaki kierunek jest komu potrzebny? Według własnego "widzi mi się" / "wydaje mi się"?
Uważam że niepotrzebnie wmieszałeś w to kadrę bo sądzę że problem kadry jest bardziej skomplikowany niż zbilansowanie kosztów i przychodów za studia.
Studia powinny być finansowane publicznie i każdy kto zda odpowiednio trudny egzamin, powinien na te studia się dostać.
To czy kadra jest dobra czy zła to inna sprawa.
A skąd pewność, że wówczas wybralibyśmy dobrego dyrektora? Problemem jest zatrudnić dobrego programistę, czy zatrudnianie dyrektora czymś się tutaj różni? Tak! Jesteśmy programistami a nie dyrektorami więc nie bardzo mamy kompetencje by wybrać dobrego.
Nie ma pewności ale jest większa szansa że rodzice byliby bardziej zadowoleni gdyby dyrektor wybierany był przez rodziców.
To właśnie rodzice swoim głosem sprawiają, że polska edukacja jest do d**y. Ponieważ w każdym kolejnym rządzie Minister Edukacji to taki growth hacker, który manipuluje edukacją po to, żeby utrzymać/przyciągnąć elektorat rodziców. Każdy minister robi jakieś randomowe zmiany po to, żeby było widać, że coś się zmienia (np. jeden robi gimnazja, drugi usuwa, jeden wprowadza takie przedmioty, inny takie. Każdy minister robi kolejną reformę). Plus oczywiście wrzucanie ideolo częściowo subiektywnie (to co robi Czarnek i co robił Giertych to już chyba jakieś osobiste wendety, nie wiem, może im dokuczali w szkole, więc się mszczą teraz), częściowo, żeby zadowolić elektorat swojej partii (więc jeden będzie dodawać ideologię LGBT, drugi propagandę katolicką). A rodzice to przecież spory elektorat ludzi 30-50 lat.
Może dostanie, może nie. Poznałem przypadek gdzie właśnie w prywatnej szkole podstawowej rodzice byli roszczeniowi i dobrzy nauczyciele odeszli z placówki. Właśnie tam było na zasadzie, "płacimy więc ma być po naszemu". Co niekoniecznie znaczy dobrze.
Tu dochodzi się do kolejnego paradoksu wolności, którego wolnościowcy nie rozumieją. W przypadku płacenia za szkołę prywatną w żadnym wypadku nie będziesz mógł o czymkolwiek decydować, przepraszam, będziesz mógł - czy płacić tu czy gdzieś indziej. To czy zmiana wyjdzie na dobre, ciężko powiedzieć.
Wszędzie dojdziesz do momentu, gdzie decyduje większość. Co jeśli się okaże, że większość zadecyduje by zrzucać się 10% na ubogie dzieci i finansować im szkołę w formie konkursu, bo koledzy dzieciaków z piaskownicy są biedni i zrobiło się im szkoda? A co jeśli się okaże, że wszystkie prywatne szkoły w okolicy w ten sposób wprowadzają socjalizm? :D
Analogicznie kupiłem sobie mieszkanie na osiedlu i mamy wspólnotę mieszkaniową. Czy mogę cokolwiek zmienić? Nic, nawet jakbym chciał zafundować remont drogi to i tak muszę pytać o zgodę. Co najwyżej - mogę się wyprowadzić. A przeciwnie jeśli wspólnota przegłosuje mnie by remontować drogę za miliardy to też nie mogę się sprzeciwić - muszę płacić (mimo że nie korzystam z tej drogi, chodzę lasem :D)
Może dostanie, może nie. Poznałem przypadek gdzie właśnie w prywatnej szkole podstawowej rodzice byli roszczeniowi i dobrzy nauczyciele odeszli z placówki. Właśnie tam było na zasadzie, "płacimy więc ma być po naszemu". Co niekoniecznie znaczy dobrze.
Tu dochodzi się do kolejnego paradoksu wolności, którego wolnościowcy nie rozumieją.
Wolnościowcy to w ogóle mało rozumieją. Myślą, że wolny rynek rozwiąże wszystkie problemy. Na zasadzie jak jeden robi usługę byle jak to pójdziesz do innego co robi jak dla siebie. Problem wtedy jak wszyscy będą robili byle jak bądź będzie jakaś zmowa największych podmiotów na rynku, tudzież nie będzie odpowiedniej kadry, która będzie dbać o jakość danej usługi.
Mamy przykład z naszego programistycznego grajdołka. Tyle ludzi tu narzeka na dziadowski kod i że firmy nie chcą więcej płacić. No nie chcą bo taki chu*owy kod im wystarczy. Nikt nie zapłaci powyżej granicy opłacalności, prędzej zwinie biznes niż będzie do niego dokładać.
Wolny rynek działa tylko tam gdzie celem jest maksymalizacja zysku. Gdy chcemy uzyskać postęp w innych sferach życia jak wykształcenie, obycie ludzkie, jakość usług medycznych to potrzeba do tego szczerych chęci a nie tylko sypać kasą.
Tyle ludzi tu narzeka na dziadowski kod i że firmy nie chcą więcej płacić. No nie chcą bo taki chu*owy kod im wystarczy. Nikt nie zapłaci powyżej granicy opłacalności, prędzej zwinie biznes niż będzie do niego dokładać.
Mylisz w ogóle pojęcia. Bo błędnie zakładasz, że celem firmy jest dobry kod, a to nie jest prawda. Celem jest jak najszybsze dostarczenie produktu, który działa. Nie zawsze lepszy kod oznacza osiągnięcie tego celu, przynajmniej w krótkiej perspektywie. Może się okazać, że brzydszy kod skróci czas, a klient i tak będzie zadowolony.
Tego nie wiemy. Tak samo nie wiemy czy rodzice wybraliby dobrze. Konkursy na dyrektorów to cyrk jak we wszystkich instytucjach publicznych. Jest to zupełnie osobny temat do dyskusji. To na co chciałem zwrócić uwagę to fakt, że rodzice nie mają za bardzo kompetencji by wybierać kogoś na stanowisko dyrektora szkoły. Teoretycznie w kuratorium pownni mieć wiedzę i doświadczenie aby dokonać dobrego wyboru. Jednak jak wyżej wspomniałem, stan faktyczny niestety od tego odbiega.
Skoro rodzice nie mają kompetencji aby wybierać kogoś na stanowisko dyrektora, to może też nie mają kompetencji aby wybrać szkołę dla swojego dziecka? Albo nie powinni decydować w jakim wieku to dziecko pójdzie do szkoły?
Naprawdę nie wiem dlaczego Ci tak zależy na dyrektorze. Ok, to osoba decyzyjna który ma duży wpływ na funkcjonowanie placówki. No ale czy jest właściwą osobą na właściwym miejscu to już inna sprawa.
Dlatego że w szkołach publicznych jest to właściwie jedyna osoba która podejmuje wszystkie decyzje pozapedagogiczne. O ile mogę zrozumieć lęk rodziców przed decydowaniem co do zakresu nauczania to w decyzjach odnośnie koloru farby na korytarzu mogliby częściowo uczestniczyć? Czy lepiej żeby o kolorze decydowało kuratorium?
A gdzie napisałem, że nie dopuszczam? Uważam, że system powinien być mieszany. Ale na pewno nie na wzór tego, który jest w USA.
a kasy chorych? Jedna czy wiele?
A na jakiej podstawie oceniasz jaki kierunek jest komu potrzebny? Według własnego "widzi mi się" / "wydaje mi się"?
Nie, według tego ile do tego "dopłacam".
Studia powinny być finansowane publicznie i każdy kto zda odpowiednio trudny egzamin, powinien na te studia się dostać.
To czy kadra jest dobra czy zła to inna sprawa.
I tu się różnimy. Bo ja uważam że z moich pieniędzy nie powinna byc finansowane studia np: "etnologia - antropologia kulturowa" ponieważ taka inwestycja się nie zwróci. Nawet jeżeli będzie odpowiednio trudny egzamin wstępny. Po prostu jest to dla mnie marnowanie pieniędzy.
To właśnie rodzice swoim głosem sprawiają, że polska edukacja jest do d**y. Ponieważ w każdym kolejnym rządzie Minister Edukacji to taki growth hacker, który manipuluje edukacją po to, żeby utrzymać/przyciągnąć elektorat rodziców. Każdy minister robi jakieś randomowe zmiany po to, żeby było widać, że coś się zmienia (np. jeden robi gimnazja, drugi usuwa, jeden wprowadza takie przedmioty, inny takie. Każdy minister robi kolejną reformę). Plus oczywiście wrzucanie ideolo częściowo subiektywnie (to co robi Czarnek i co robił Giertych to już chyba jakieś osobiste wendety, nie wiem, może im dokuczali w szkole, więc się mszczą teraz), częściowo, żeby zadowolić elektorat swojej partii (więc jeden będzie dodawać ideologię LGBT, drugi propagandę katolicką). A rodzice to przecież spory elektorat ludzi 30-50 lat.
A robi randomowe zmiany bo ma wpływ na wszystkie szkoły - zamiast dyrektora. Czyli rodzice zamiast dyskutować z dyrektorem - muszą słuchać przemówienia ministra, bo dyrektor będzie się do niego stosował.
Tu dochodzi się do kolejnego paradoksu wolności, którego wolnościowcy nie rozumieją. W przypadku płacenia za szkołę prywatną w żadnym wypadku nie będziesz mógł o czymkolwiek decydować, przepraszam, będziesz mógł - czy płacić tu czy gdzieś indziej. To czy zmiana wyjdzie na dobre, ciężko powiedzieć.
Wszędzie dojdziesz do momentu, gdzie decyduje większość. Co jeśli się okaże, że większość zadecyduje by zrzucać się 10% na ubogie dzieci i finansować im szkołę w formie konkursu, bo koledzy dzieciaków z piaskownicy są biedni i zrobiło się im szkoda? A co jeśli się okaże, że wszystkie prywatne szkoły w okolicy w ten sposób wprowadzają socjalizm? :D
Analogicznie kupiłem sobie mieszkanie na osiedlu i mamy wspólnotę mieszkaniową. Czy mogę cokolwiek zmienić? Nic, nawet jakbym chciał zafundować remont drogi to i tak muszę pytać o zgodę. Co najwyżej - mogę się wyprowadzić. A przeciwnie jeśli wspólnota przegłosuje mnie by remontować drogę za miliardy to też nie mogę się sprzeciwić - muszę płacić (mimo że nie korzystam z tej drogi, chodzę lasem :D)
O.... wreszcie jakiś przebłysk logiki. Musisz zestawić możliwość wpływania na dyrektora szkoły prywatnej vs ministra edukacji przez rodziców. Przekazanie odpowiedzialności w ręce tego pierwszego automatycznie nie spowoduje że wszystkie szkoły będą najlepsze. I to jest własnie paradoks którego przeciwnicy wolnościowców nie zrozumieją - " po co coś zmieniać skoro po zmianach trzeba będzie coś robić zamiast siedzieć z piwkiem na leżaku i komentować jak to jest źle w publicznej szkole".
Zgadzam się że w wielu wypadkach decyduje większość - ale wolę żeby to była większość 80 osób niż aby tą większością było 5.000.000 rodaków głosujących na najgłupsze lub najbardziej złodziejskie partie polityczne. Skoro kupiłeś mieszkanie na osiedlu to po co ci wspólnota skoro o remoncie drogi mógłby decydować minister infrastruktury albo jego urzednicy? Wychodzisz na frajera który niepotrzebnie marnuje czas na jakieś uchwały, głosowania jeśli mógłbyś siedzieć sobie w tym czasie na jakimś forum i narzekać dlaczego minister nie załatwi ci drogi albo piaskownicy dzieciakom?
Siedząc tak - na pewno trafiłbyś na jakiegoś mistrza ciętej riposty internetowej którzy ostro krytykowałby pomysł przejścia spod "opieki ministra" na samozarządzające się wspólnoty:
"po co to zmieniać skoro minister ma kompetencje, odpowiednie służby i środki żeby zbudować drogę... trzeba tylko pisać uniżone prośby i na pewno za 40 lat ktoś się nad nimi pochyli, a my jako mieszkańcy osiedla przecież nie umiemy zbudować drogi, to jest trudne i wymaga żeby posiadać koparkę, betoniarkę i tak dalej".
Aha - mając wspólnotę wystarczy że się wyprowadzisz do innej 3 bloki dalej. Mając ministra - musisz się wyprowadzić z kraju. Dalej nie widzisz żadnej różnicy?
Wolnościowcy to w ogóle mało rozumieją. Myślą, że wolny rynek rozwiąże wszystkie problemy. Na zasadzie jak jeden robi usługę byle jak to pójdziesz do innego co robi jak dla siebie. Problem wtedy jak wszyscy będą robili byle jak bądź będzie jakaś zmowa największych podmiotów na rynku, tudzież nie będzie odpowiedniej kadry, która będzie dbać o jakość danej usługi.
Mamy przykład z naszego programistycznego grajdołka. Tyle ludzi tu narzeka na dziadowski kod i że firmy nie chcą więcej płacić. No nie chcą bo taki chu*owy kod im wystarczy. Nikt nie zapłaci powyżej granicy opłacalności, prędzej zwinie biznes niż będzie do niego dokładać.
Wolny rynek działa tylko tam gdzie celem jest maksymalizacja zysku. Gdy chcemy uzyskać postęp w innych sferach życia jak wykształcenie, obycie ludzkie, jakość usług medycznych to potrzeba do tego szczerych chęci a nie tylko sypać kasą.
Wolny rynek nie rozwiąże za Ciebie wszystkich problemów. Jak ktoś ma 2 lewe ręce to nawet w komuniźmie nie będzie mu dobrze.
Mam też wrażenie że niewiele widziałeś instytucji państwowych - bo nie wiem dlaczego szukasz tam akurat "szczerych chęci" ?
Z drugiej strony - wytłumacz mi jak unikniesz zmowy największych podmiotów na rynku jak będziesz miał 1 podmiot? (Taki Orlen np.)
Piszesz o wykształceniu - ilu Noblistów jest z USA a ilu z Polski?
Piszesz o usługach medycznych - ile razy spotkałeś się ze zbiórką na operację w USA bo w Polsce nie da się jej wykonać?
Poza tym uważasz że równowaga rynkowa wyklucza się ze szczerymi chęciami. Więc wytłumacz mi dlaczego to w USA powstało FSF i licencja GPL a nie w tak postępowym kraju jak Polska? Póki co to my importujemy cały dorobek z USA - to jest ten "kraj z dziadowskim kodem". Nie chcę tutaj zaprzeczać bo tamtejsi mieszkańcy mocno patrzą na to żeby produkt sprzedawać a nie napisać. Ale to temat na zupełnie inną dyskusje
Z konfederacją osobiście wiązałem duże nadzieje, niestety zaczyna wyglądać to jak kolejna wersja popis. Jedyna różnica między nimi to że nie są jeszcze tak umoczeni jak reszta. Trzymają tam Brauna który jest totalnie odpalony, tzn. fajnie gada ale jak by to był kabaret. Z Korwinem zgadzam się, ale w niewielu kwestiach. Sośnierz też jest spoko, ale jak się odpali to odlatuje. Mentzenowi kompas nieco się przesunął.Bosak ma gadana ale na tym się kończy. A na koniec ciężko pominąć farsę z prawyborami i oszołomów od 5g i innych, których wciągnęli na listy. Niestety wygląda na to że będę głosował na nich "bo może się coś zmieni".
Z konfederacją osobiście wiązałem duże nadzieje, niestety zaczyna wyglądać to jak kolejna wersja popis.
Konfederacja w zasadzie od 2020 to jest pasmo rozczarowań.
Wcześniej jeszcze można było powiedzieć, że to po prostu konserwatywno-liberalna opcja dla tych, co chcą mieć wolny rynek oraz konserwatyzm w sferze obyczajowej.
Ale te czasy się skończyły. W czasie pandemii wyszedł szuryzm, a teraz jest coraz gorzej z nimi. Wychodzą rosyjskie sympatie, ksenofobia itp.
Poza tym wystarczy poczytać w necie, kto popiera Konfederację, wypowiedzi na Twitterze różnych fanów Konfederacji, to widać, że to już nie są kuce marzący o paróweczkach, tylko że to są bardziej antyszczepionkowcy, neonaziole itp. Ale o wyborcach Konfederacji to już tutaj się Korwin wypowiedział:
Trzymają tam Brauna który jest totalnie odpalony, tzn. fajnie gada ale jak by to był kabaret.
Słyszałem opinię, że dlatego Konfederacja trzyma Brauna, że pogada trochę głupot i dzięki temu zbiera głosy dla Konfederacji. Bo podobno o dziwo dużo ma zwolenników.
Niestety wygląda na to że będę głosował na nich "bo może się coś zmieni".
Oby tylko nie tak jak mówią, ostatecznie wolę, żeby Biedroń bił matkę niż Mentzen dzieci ;)
To jest w sumie najwieksza wada Konfederacji i Korwina od zawsze. Trochę mądrych pomysłów jest, a później kobiety są własnością mezow/bicie dzieci/Hitler/antyszczepy/kondominium do wyboru do koloru.
Tyle ludzi tu narzeka na dziadowski kod i że firmy nie chcą więcej płacić. No nie chcą bo taki chu*owy kod im wystarczy. Nikt nie zapłaci powyżej granicy opłacalności, prędzej zwinie biznes niż będzie do niego dokładać.
Mylisz w ogóle pojęcia. Bo błędnie zakładasz, że celem firmy jest dobry kod, a to nie jest prawda. Celem jest jak najszybsze dostarczenie produktu, który działa. Nie zawsze lepszy kod oznacza osiągnięcie tego celu, przynajmniej w krótkiej perspektywie. Może się okazać, że brzydszy kod skróci czas, a klient i tak będzie zadowolony.
Pokaż mi proszę w którym miejscu mojego posta założyłem że celem firmy jest dobry kod? Albo coś źle zrozumiałeś albo sam sobie coś dopowiedziałeś.
Zgadzam się z tym co napisałeś z wyjątkiem pierwszych dwóch zdań.
Skoro rodzice nie mają kompetencji aby wybierać kogoś na stanowisko dyrektora, to może też nie mają kompetencji aby wybrać szkołę dla swojego dziecka? Albo nie powinni decydować w jakim wieku to dziecko pójdzie do szkoły?
W takim kto powinen o tym decydować? Bo zaczynasz przechodzić w stronę absurdu.
Napisałem, że przeciętny rodzic nie wiem jak wybrać dobrego dyrektora bo nie ma pojęcia jak funkcjonuje placówka dydaktyczna jaką jest szkoła.
Dalej przechodzisz już do jakiś absurdów, że jeżeli rodzic nie ma kompetencji aby wybrać dyrektora to może nie powinien wybierać dla dziecka szkoły bo się na tym nie zna.
Pewnie za chwile mi napiszesz, że rodzicm trzeba zabrać dziecko bo jeżeli nie potrafią wybrać dyrektora szkoły to nie powinni mieć dzieci.
Naprawdę nie wiem dlaczego Ci tak zależy na dyrektorze. Ok, to osoba decyzyjna który ma duży wpływ na funkcjonowanie placówki. No ale czy jest właściwą osobą na właściwym miejscu to już inna sprawa.
Dlatego że w szkołach publicznych jest to właściwie jedyna osoba która podejmuje wszystkie decyzje pozapedagogiczne. O ile mogę zrozumieć lęk rodziców przed decydowaniem co do zakresu nauczania to w decyzjach odnośnie koloru farby na korytarzu mogliby częściowo uczestniczyć? Czy lepiej żeby o kolorze decydowało kuratorium?
Czy kolor farby jest faktycznie tematem równie istotnym co program nauczania?
Znowu brniesz ze skrajności w skrajność. Mówiliśmy o wyborze dyrektora a teraz piszesz, że kuratorium ma wybierać kolor farby.
A gdzie napisałem, że nie dopuszczam? Uważam, że system powinien być mieszany. Ale na pewno nie na wzór tego, który jest w USA.
a kasy chorych? Jedna czy wiele?
Zapewne wiele.
A na jakiej podstawie oceniasz jaki kierunek jest komu potrzebny? Według własnego "widzi mi się" / "wydaje mi się"?
Nie, według tego ile do tego "dopłacam".
A dopłacaasz dużo czy mało? Na jakiej podstawie oceniasz czy dopłacasz za dużo czy za mało? Ile według Ciebie powinieneś płacić?
I tu się różnimy. Bo ja uważam że z moich pieniędzy nie powinna byc finansowane studia np: "etnologia - antropologia kulturowa" ponieważ taka inwestycja się nie zwróci. Nawet jeżeli będzie odpowiednio trudny egzamin wstępny. Po prostu jest to dla mnie marnowanie pieniędzy.
A studia to muszą się zwracać tak? A jeżeli musza się zwracać to w jaki sposób mierzymy zwrot z tej inwestycji? Na podstawie tego, że według Twojego widzi mi się kierunek X jest nieopłacalny?
Wolny rynek nie rozwiąże za Ciebie wszystkich problemów. Jak ktoś ma 2 lewe ręce to nawet w komuniźmie nie będzie mu dobrze.
Zgoda.
Mam też wrażenie że niewiele widziałeś instytucji państwowych - bo nie wiem dlaczego szukasz tam akurat "szczerych chęci" ?
Nie szukam chęci w instytucjach państwowych. Chęci mogą mieć ludzie a nie instutycje. Ale żeby znaleźć ludzi którym się chce, to nie wystarczy sypnąc kasą. Jeżeli tylko kasa ma być czynnikiem to prawdopodobnie skończysz z ludźmi którzy będą odpierdzielać byle jak za dużą kasę, jeżeli nie będą mieli chęci by wykonywać swoją pracę dobrze.
Z drugiej strony - wytłumacz mi jak unikniesz zmowy największych podmiotów na rynku jak będziesz miał 1 podmiot? (Taki Orlen np.)
No po to mamy instytucje państwowe, które rynek regulują. Tak było z Standard Oil Company Rockefellera, które zostało podzielone na mniejsze spółki i podobnie może się zadziać z Google.
Piszesz o wykształceniu - ilu Noblistów jest z USA a ilu z Polski?
A jakie to ma znaczenie? Liczba noblistów tu nie ma nic do tego.
Odkrycia naukowe zależą od finansowania. Ale badania naukowe i szkolnictwo to dwie różne rzeczy.
Piszesz o usługach medycznych - ile razy spotkałeś się ze zbiórką na operację w USA bo w Polsce nie da się jej wykonać?
Jak wyżej, co to ma do rzeczy? To że w USA są specjalistyczne kliniki, których nie ma w Polsce to nie znaczy, że system opieki zdrowotnej w USA jest najlepszy.
Poza tym uważasz że równowaga rynkowa wyklucza się ze szczerymi chęciami. Więc wytłumacz mi dlaczego to w USA powstało FSF i licencja GPL a nie w tak postępowym kraju jak Polska?
Ponownie, co to ma do rzeczy? Domyślam się, że dążysz do tego, że chęci są niezależne od równowagi rynkowej i ja się z tym zgadzam. To czy system jest bardziej socjalistyczny czy bardziej wolnorynkowy nie ma nic wspólnego z chęciami ludzi do pracy. Nie wiem jak doszedłeś do takiego wniosku.
Póki co to my importujemy cały dorobek z USA - to jest ten "kraj z dziadowskim kodem". Nie chcę tutaj zaprzeczać bo tamtejsi mieszkańcy mocno patrzą na to żeby produkt sprzedawać a nie napisać. Ale to temat na zupełnie inną dyskusje
No nic dziwnego. Nie mieli na swoim terenie zaborów i dwóch wojen światowych i okupanta co ich doił przez dziesiątki lat.
Poza tym wystarczy poczytać w necie, kto popiera Konfederację, wypowiedzi na Twitterze różnych fanów Konfederacji, to widać, że to już nie są kuce marzący o paróweczkach, tylko że to są bardziej antyszczepionkowcy, neonaziole itp. Ale o wyborcach Konfederacji to już tutaj się Korwin wypowiedział:
Żeby stwierdzić że w konfederacj są neonaziole trzeba byłoby znaleźć tam narodowców popierających socjalizm. Widziałeś takich? Bo narodowcy to niezupełnie naziole
Trzymają tam Brauna który jest totalnie odpalony, tzn. fajnie gada ale jak by to był kabaret.
Słyszałem opinię, że dlatego Konfederacja trzyma Brauna, że pogada trochę głupot i dzięki temu zbiera głosy dla Konfederacji. Bo podobno o dziwo dużo ma zwolenników.
Dlaczego o dziwo? Dziwne jest że tak mało - jeśli 40% społeczeństwa się nie zaszczepiło, to dziwne jest dla mnie że poparcie dla Brauna to zaledwie 10%.
W takim kto powinen o tym decydować? Bo zaczynasz przechodzić w stronę absurdu.
Napisałem, że przeciętny rodzic nie wiem jak wybrać dobrego dyrektora bo nie ma pojęcia jak funkcjonuje placówka dydaktyczna jaką jest szkoła.
Dalej przechodzisz już do jakiś absurdów, że jeżeli rodzic nie ma kompetencji aby wybrać dyrektora to może nie powinien wybierać dla dziecka szkoły bo się na tym nie zna.
Pewnie za chwile mi napiszesz, że rodzicm trzeba zabrać dziecko bo jeżeli nie potrafią wybrać dyrektora szkoły to nie powinni mieć dzieci.
Absurd jest z oficjalnych dokumentów edukacyjnych których jak widzę nie znasz.
Oficjalne dokumenty edukacyjne podają że dlatego należy utrzymać rejonizację - czyli zakaz wyboru szkoły publicznej (przynajmniej podstawówki) przez rodziców - ponieważ "rodzice nie potrafią ocenić oferty edukacyjnej". Tak więc powtarzasz praktycznie dosłownie argumenty państwowców i urzędników.
Tu się różnimy - bo ja uważam że rodzice wiedzą jak funkcjonuje placówka dydaktyczna (chociaż może nie wszyscy chcą wiedzieć). Prawdę mówiąc sposób funkcjonowania szkoły nie zmienił się od czasów kiedy ja do niej chodziłem, mimo tego że pewne szczegóły są inne. Jako osoba z branży IT powinieneś zauważyć że "proces biznesowy" w szkole jest co najmniej prymitywny. To czego zapewne nie zauważysz to dosyć rozbudowane raportowanie i obieg dokumentów oraz rozbudowane wymagania wynikające z różnych ustaw. Tego raportowania rodzice mogą nie ogarniać, ale pozostałe tematy szkolne są dosyć statyczne i powtarzalne tak jak lekcje prowadzone przez cały rok w podobny sposób.
Więc uważam że rodzice są w stanie wybrać dobrego dyrektora (a przynajmniej takiego z którym im się będzie dobrze pracować) - może przy skromnym udziale nauczycieli (którzy również są ważni) ale na pewno wykluczyłbym z wyborców przedstawicieli kuratorium czy wójta gminy.
Nie uważam że należy dzieci odbierać rodzicom i nigdy czegoś takiego bym nie zaproponował, ale jeżeli zgodzisz się na narrację - że są jacyś urzędnicy którzy mają kompetencje to właśnie do takiego absurdu dojdziesz.
Czy kolor farby jest faktycznie tematem równie istotnym co program nauczania?
Znowu brniesz ze skrajności w skrajność. Mówiliśmy o wyborze dyrektora a teraz piszesz, że kuratorium ma wybierać kolor farby.
Nie jest równie istotny - ale o programie zwykle decydują bezpośrednio nauczyciele, a nie dyrektor.
To nie skrajności ale różne obszary w których mogliby uczestniczyć rodzice. Co nie znaczy że zawsze będą mieli coś do powiedzenia, ani że to co będą proponować będzie mądre.
A dopłacaasz dużo czy mało? Na jakiej podstawie oceniasz czy dopłacasz za dużo czy za mało? Ile według Ciebie powinieneś płacić?
Wg. mnie nie powinienem nic dopłacać. Bo albo studia dają jakąś wartość dodaną i należy za nie zapłacić, albo nie dają i nie warto.
A studia to muszą się zwracać tak? A jeżeli musza się zwracać to w jaki sposób mierzymy zwrot z tej inwestycji? Na podstawie tego, że według Twojego widzi mi się kierunek X jest nieopłacalny?
Na to pytanie powinni odpowiedzieć ci którzy idą na studia - czy im się zwrócą czy nie.
Dokładnie tak samo jak ktoś idzie na kurs operatora wózka widłowego. Dlaczego rząd ma dofinansować etnografię a uniemożliwiać darmowe szkolenie na wózek widłowy czy koparkę?
Nie szukam chęci w instytucjach państwowych. Chęci mogą mieć ludzie a nie instutycje. Ale żeby znaleźć ludzi którym się chce, to nie wystarczy sypnąc kasą. Jeżeli tylko kasa ma być czynnikiem to prawdopodobnie skończysz z ludźmi którzy będą odpierdzielać byle jak za dużą kasę, jeżeli nie będą mieli chęci by wykonywać swoją pracę dobrze.
Ludzie których dzisiaj znam pracujący w budżetówce - robią już teraz tak jak piszesz - odpierdzielają byle jak - choć z mojej perspektywy za małą kasę.
Może znasz innych ludzi pracujących w budżetówce.
No po to mamy instytucje państwowe, które rynek regulują. Tak było z Standard Oil Company Rockefellera, które zostało podzielone na mniejsze spółki i podobnie może się zadziać z Google.
Mamy instytucje, ale wytłumacz mi dlaczego te instytucje nie miałyby faworyzować firm państwowych (bo strategiczne, duże i dają pracę) a nie dowalać za byle co prywatnym (np. bo Biedronka jest z portugalii, albo za mało płacą za warzywa).
A jakie to ma znaczenie? Liczba noblistów tu nie ma nic do tego.
Odkrycia naukowe zależą od finansowania. Ale badania naukowe i szkolnictwo to dwie różne rzeczy.
porównuje efektywność badań naukowych. Edukacji wolałbym nie porównywać bo w USA mają inne przekonania odnośnie "overeducated people".
Jak wyżej, co to ma do rzeczy? To że w USA są specjalistyczne kliniki, których nie ma w Polsce to nie znaczy, że system opieki zdrowotnej w USA jest najlepszy.
ale udało im się stworzyć specjalistyczne kliniki o wyższym poziomie niż w Polsce?
Ponownie, co to ma do rzeczy? Domyślam się, że dążysz do tego, że chęci są niezależne od równowagi rynkowej i ja się z tym zgadzam. To czy system jest bardziej socjalistyczny czy bardziej wolnorynkowy nie ma nic wspólnego z chęciami ludzi do pracy. Nie wiem jak doszedłeś do takiego wniosku.
Chciałem pokazać że chęci są niezależne od tego że 90% ludzi pracuje za kasę i dla kasy.
Póki co to my importujemy cały dorobek z USA - to jest ten "kraj z dziadowskim kodem". Nie chcę tutaj zaprzeczać bo tamtejsi mieszkańcy mocno patrzą na to żeby produkt sprzedawać a nie napisać. Ale to temat na zupełnie inną dyskusje
No nic dziwnego. Nie mieli na swoim terenie zaborów i dwóch wojen światowych i okupanta co ich doił przez dziesiątki lat.
A my mamy kulturę i historię 700 lat dłuższą od amerykańskiej. I jaki jest tego efekt?
Pis/po/lewica i inny... (tu się nasuwają brzydkie określenia) zgadzają się w wielu sprawach, z którymi ja się nie zgadzam i to widać na posiedzeniach w sejmie, konfa przynajmniej do tego momentu kreuje się jako partia inna niż wszystkie i na głosowaniach to widać.
Najchętniej bym ich wszystkich wsadził do wora i zakopał, bo nie lubię skrajności ale niestety trzeba coś wybrać, a już nie mogę patrzeć na te same osoby przy stołku od x lat. Polska to koryto dla polityków, nic więcej. To państwo się w ogóle nie interesuje obywatelem, tylko jego portfelem i głosem - i palcem bym nie kiwnął by za niego (i tych pajaców) umierać. Nawet jak konfa okaże się kolejnym kukizem to mnie to nie ruszy, bo już teraz przyszłość jest bardzo ciemna, więc co za różnica jeśli stanie się jeszcze ciemniejsza? Na razie nie zapowiada się by mieli znaczącą władzę, a przynajmniej może będą mogli przeszkodzić w wprowadzaniu szkodliwych ustaw + będą nagłaśniać dalej szkody jakie ten rząd wyczynia.
ps. wątpie, że wejdą w koalicje z pisem, na tvp nie pokazali ich nawet przez minutę + często głosują kompletnie na odwrót. Do tego "najwyższy" wódz powiedział, że koalicji nie będzie, a jak wiemy jego słowo jest święte (ostatnia pomyłka z 14 emeryturą zamiast brutto powiedział netto i słowo ciałem się stało ;] )
Zarejestruj się i dołącz do największej społeczności programistów w Polsce.
Otrzymaj wsparcie, dziel się wiedzą i rozwijaj swoje umiejętności z najlepszymi.
Na forum 4programmers.net korzystamy z plików cookies. Część z nich jest niezbędna do funkcjonowania
naszego forum, natomiast wykorzystanie pozostałych zależy od Twojej dobrowolnej zgody, którą możesz
wyrazić poniżej. Klikając „Zaakceptuj Wszystkie” zgadzasz się na wykorzystywanie przez nas plików cookies
analitycznych oraz reklamowych, jeżeli nie chcesz udzielić nam swojej zgody kliknij „Tylko niezbędne”.
Możesz także wyrazić swoją zgodę odrębnie dla plików cookies analitycznych lub reklamowych. W tym celu
ustaw odpowiednio pola wyboru i kliknij „Zaakceptuj Zaznaczone”. Więcej informacji o technologii cookie
znajduje się w naszej polityce prywatności.