Czy palenie w knajpach powinno byc dozwolone?

0

Synek do ojca - Tato tato jestem gejem!
Ojciec na to - Masz super brykę, drogie ciuchy i dużo szmalu?
Synek - Nie.
Ojciec - No to nie jesteś gejem, tylko zwykłym pedałem!

0

niesmaczne :x

0
polaczek17 napisał(a)

niesmaczne :x

Nikt Ci nie każe tego jeść.

0

Z blogu JKM
//18 października 2010 roku stanowisko szeryfa w miejscowości Práxedis G. Guerrero, gmina Guadelupe powiat Ciudad Juárez w meksykańskim stanie Chihuahua (tak: „Meksyk” to „Stany Zjednoczone Meksyku” ) objęła 20-letnia studentka kryminologii, śp.Marisol Valles García. Zginęła osamotniona. „Marisol” - to skrót od „Maria Soledad”, czyli „Maryja Samotna”.
http://www.dailymail.co.uk/news/article-1322302/Female-student-20-police-chief-Mexicos-violent-towns.html?ITO=1490
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,8549490,20_latka_szefem_policji_w_najniebezpieczniejszym_stanie.html
http://wyborcza.pl/1,76842,8550391,20_latka_walczy_z_gangami_w_Meksyku.html
Objęła tę posadę, bo... nikt inny się nie odważył.
Nie odważył – bo stan Chihuahua, słynący w Europie z uroczych mini-psów, jest terenem bezlitosnej walki gangów narkotykowych. Mafie mordują się między sobą, co nie powinno nikomu przeszkadzać – niestety: przeszkadza rządowi w dalekim Ciudad Mexico. Cóż: zabijanie urzędników państwowych idzie gangom nawet sprawniej, niż likwidacja konkurentów - bo państwo jest znacznie mniej agresywne i krwiożercze.
„Najwyższy CZAS!” wyraził opinie, że ta młoda kobieta – matka rocznego dziecka (mąż wyraził zgodę na objecie przez Nią tej posady!!) - idzie na stracenie, a jedyną nadzieję widzieliśmy w tym, że gangi nie lubią zabijać kobiet. Niestety: Marisol Valles potraktowała walkę z gangami serio, po męsku – więc została potraktowana jak mężczyzna.
Nie żyje. †2-XII-2010 została zastrzelona
http://fakty.interia.pl/swiat/news/meksyk-zabito-szefowa-policji-w-meoqui,1564647,4
Pora na kilka refleksji.
Ironia losu chce, że przygraniczna mieścina, w której szeryfowała, nazwana jest od nazwiska słynnego anarchizującego liberała, śp.Praksedesa Gilberta Guerrero Hurtado, autora m.in. słynnego w krajach łacińskich powiedzenie: „Jeśli wydaje się wam, że idąc nie dojdziecie do Wolności – zacznijcie biec!”, a powiat nosi nazwę od nazwiska śp.Benia Pawła Juáreza Garcíi – też liberała i zwolennika kapitalizmu (choć przy tym niezłego sukinsyna i zapamiętałego rewolucjonisty). Rządząca Meksykiem klika nieustannie się na nich powołuje – a jednocześnie prowadzi (na zlecenie USA) ostra walkę z wolnością do zażywania narkotyków.
Jest dość oczywiste, że gdyby ta walka nie była prowadzona, zyski narkotykowych gangów przestałyby być „zyskami narkotykowych gangów”, gangsterzy musieliby przerzucić się na legalne działanie – tak, jak robią to inni farmaceuci – i zyski spadłyby do poziomu typowego dla apteki. Być może nadal z rozpędu mordowaliby się między sobą – a być może nie, bo czy dla tak mizernego zysku to warto?
W każdym razie zniknąłby potężny bodziec rozwoju przestępczości. Przypomnijmy, jak rozwinęła się po wprowadzeniu w USA prohibicji na alkohol – a potem została sprowadzona do normalnych wymiarów. Gdy władze naruszają naturalne prawo człowieka do robienia tego, co jemu się podoba – zawsze powstanie usłużny zespół ludzi gotów za rozsądną opłatą tę potrzebę zaspokoić – z ominięciem absurdalnego prawa.
Jest prawdą, że narkotyki zdecydowanej większości ludzi szkodzą. Podobnie jak złe odżywianie czy zbyt długi sen. Z czego nie wynika, by zabraniać ludziom spać, jeść i ćpać co chcą i kiedy chcą – pod warunkiem, że nie szkodzą tym innym. Z tym, że w społeczeństwie niewolniczym odżywiający się niezdrowo niewolnik nie szkodzi sobie – lecz swojemu właścicielowi: PAŃSTWU.
I ono pilnuje swojej własności.
Do tego wynajmuje ludzi. Ci ludzie na ogół wierzą, że zabraniając ludziom połykać coś, co lubią – a co im szkodzi – działa dla ich dobra. Natomiast ci, którzy te substancje dostarczają – to kryminaliści. A oni służąc rządowi służą dobrej sprawie.
Szkoda, że taka wspaniała, odważna dziewczyna zginęła w walce o niesłuszną sprawę. Nim minie kilka lat Meksyk – mimo nacisków USA - zalegalizuje handel narkotykami...
...a tysiące ofiar bezsensownej „walki z narkomanią” pozostaną w ziemi//
Od siebie dodam, że od 2006 roku roku zginęło 28 tys. ludzi w związku z wojną narkotykową. Bezpośrednio i tyle władza wie.

0

Nie chce mi się czytać ostatnich postów, ale to flame więc spoko.
Napisze jak wygląda u mnie zakaz palenia w knajpach w praktyce.
Pub, wszędzie zakazy palenia, a na barze stoją popielniczki. Kto chce to bierze i pali, na własną odpowiedzialność, żaden barman czy właściciel nie zabrania.
Była policja (więcej niż raz ) i co? I nic, sprawdzili czy wszędzie są widoczne zakazy palenia i poszli.
Raz podczas większej imprezy zadzwoniła dziewczyna, że palą w knajpie (jej koleżanki de facto) ale jak policja od niej chciała zeznania kto dokładnie palił itp to sie wycofała. A zakaz wszędzie wisi :)

0

A w Warszawie, przynajmniej tam gdzie chodzę, jest cywilizacja i ludzie grzecznie chodzą na zewnątrz.
I nawet moi palący znajomi już zauważyli, że jak mniej śmierdzi i nie ma siekiery w powietrzu, to jest fajniej. Do tego wielu się cieszy, że nie można palić, bo dzięki temu nie palą i paczka im na dłużej starcza. :)

0

Zakazać palenia w ogóle, zakazać sprzedaży papierosów - to gorsze niż narkotyki!

0

@madmike:
To nie o to chodzi. Co mnie obchodzi, że ktoś sobie pali i się truje? Jedyny minus z tego taki, że nie płaci więcej za ubezpieczenie, a ryzyko niektórych chorób ma duuużo większe. Ale na to nie ma co patrzeć, bo w państwowych ubezpieczeniach społecznych generalnie radośnie ignorujemy to ryzyko i np. ludzie wpieprzający nagminnie śmieciowe żarcie też nie płacą więcej. To zresztą ma ten plus, że przynajmniej zdrowie nie jest traktowane typowo biznesowo, a ludzie nie są traktowani i oceniani przez rzeczoznawców jak... no, rzeczy. A minus jest taki, że skoro zyski i straty nie są tu racjonalnie liczone, to system tonie w długach.

Ale mniejsza o to. W paleniu problemem jest to, że palacz nie pali sam. Ludzie, niestety, nie mają za grosz kultury i wielu z nich najwyraźniej ma gdzieś to, że pali w towarzystwie 10 innych niepalących osób. A niech wdychają!

Libertariańskie podejście mówi: rób ze sobą, co chcesz. Masz prawo się truć. Ale dodaje także: rób sobie co chcesz, Twoja wolność -- ale Twoja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się moja wolność. Dmuchanie komuś trującym dymem praktycznie w twarz podchodzi już do naruszania jego wolności. Nikt by nie zgłaszał obiekcji gdyby palacze łazili i palili w szczelnych hełmofonach. Niestety -- oprócz siebie, trują wszystkich dookoła siebie. Pod tym względem są gorsi niż ci, co wstrzykują sobie narkotyki czy wlewają w siebie alkohol. (Podejście liberalne: pij ile chcesz, ćpaj ile chcesz... a że po czymś takim możesz być agresywny? to wiedz, że jak kogoś skrzywdzisz, czeka cię surowa kara -- bo tego nie wolno. A truć sobie wątrobę -- wolno.)

Mi osobiście zakaz palenia jest bardzo na rękę, bo nie lubię tego okropnego smrodu. W bardzo wielu knajpach zrobiła się o wiele "luźniejsza atmosfera". Na drugi dzień po wyjściu z takiej imprezowni okazuje się, że o dziwo ani ubrania, ani włosy nie śmierdzą tym cholernym syfem.

Zakaz palenia w knajpach nie narusza wolności należnej palaczom (chyba żeby palacze chodzili w tych szczelnych hełmach). Natomiast narusza wolność właścicieli knajp i to jest IMO niebezpieczne. Że właściciel nie może sam zadecydować, czy lepiej, by można było u niego palić, czy nie.

Będą jaja jeśli okaże się, że obroty w knajpach wcale nie spadły, a klienci są w dużym stopniu zadowoleni. Wtedy okaże się, że dotychczasowy wolny (pod tym względem rynek) nie uregulował za dobrze tej kwestii i sami właściciele knajp dali ciała, że wcześniej nie wprowadzili zakazów. No ale równie dobrze może się okazać, że obroty im spadną. Mi trochę wstyd, że cieszę się z zakazu, bo nie podobają mi się takie wymuszenia na właścicielach knajp.

0

I a propos szkodliwości palenia:
cockroaches_getting_cancer.jpg

0
hyde napisał(a)

Napisze jak wygląda u mnie zakaz palenia w knajpach w praktyce.
Pub, wszędzie zakazy palenia, a na barze stoją popielniczki. Kto chce to bierze i pali, na własną odpowiedzialność, żaden barman czy właściciel nie zabrania.
Była policja (więcej niż raz ) i co? I nic, sprawdzili czy wszędzie są widoczne zakazy palenia i poszli.

W jakim miescie? We Wroclawiu nie zaobserwowalem. Ludzie wychodza na zewnatrz.
Mi jednak brakuje tej atmosfery dymka dlatego jak mam okazje to chodze do lokali gdzie mozna palic :)

Natomiast gorzej wyglada sytuacja na przystankach autobusowych/tramwajowych. Wisza plakietki z zakazem palenia, lecz codziennie widze ze jest to martwy przepis. Ba, nawet kierowcy, nie dosc, ze pala w autobusie, w czasie jazdy, to jeszcze na przystankach, stojac na petli. I w dodatku nie wyrzuca oczywiscie kiepa do smietnika tylko na ulice :/

0

Czy już to tutaj pisałem? Zabronić bezwzględnie. Dym papierosowy mnie rozsierdza zawsze i wszędzie. Jak ktoś pali w moim towarzystwie to znaczy ze mnie nie szanuje. A jak mnie nie szanuje to niech Spie****.

0

Ta dyskusja lekko w kółko to samo odwala...
Niemniej @ othello
Jeśli jest grupa ludzi którzy chcą Cię nie szanować i chcą to robić w jednym miejscu, to dlaczego zabraniać komuś kto też cię nie szanuje organizowania takiego miejsca.

0
hyde napisał(a)

Ta dyskusja lekko w kółko to samo odwala...
Niemniej @ othello
Jeśli jest grupa ludzi którzy chcą Cię nie szanować i chcą to robić w jednym miejscu, to dlaczego zabraniać komuś kto też cię nie szanuje organizowania takiego miejsca.

Pewnie jest faszystą :p

0

jo rozszyfrowaliscie mnie. faszysta komunista i homofob

0

ubolewam.jpg

Zarejestruj się i dołącz do największej społeczności programistów w Polsce.

Otrzymaj wsparcie, dziel się wiedzą i rozwijaj swoje umiejętności z najlepszymi.