W poszukiwaniu pracy ma marginalną wartość, a powodem tego jest między innymi oszukiwanie na studiach. Bo skoro dokument, który miał potwierdzać otrzymanie jakiejś formalnej edukacji i nabycie mniej lub bardziej potrzebnych umiejętności ich nie potwierdza, to jego wartość maleje.
Druga przyczyna, to inflacja wykształcenia. 30 lat temu, do szkoły średniej (kończącej się maturą) dostało się może 25% mojej klasy z podstawówki. Przejście z liceum na studia było mniej "krwawe", ale też nie obyło się bez strat. Na pierwszym roku studiów dziennych odpadło tak z 30% ludzi z różnych powodów.
Aktualnie w moim mieście miejsca w szkołach średnich (właściwie w liceach) są przygotowane praktycznie dla każdego dzieciaka, który skończy podstawówkę, do zawodówek, idzie może 5-10% populacji. Program w szkołach średnich został przycięty, wymagania maturalne (w sensie zaliczenia) są żenująco niskie. Zdobycie 30% z matematyki to jest żadne wymaganie. W rezultacie maturę dostaje też prawie każdy.
Następnie ktoś, kto zaliczył matematykę na 30% słyszy, że ma iść na studia, a w czasach niżu demograficznego, o miejsce na studiach jest bardzo łatwo. Na studiach da się prześlizgnąć, czyli spora część ludzi, którzy 30 lat temu miałaby wykształcenie zawodowe (nic w tym złego), teraz kończy z dyplomem ukończenia tego i owego. W wyniku jazdy na zostanie programistą, "to i owo", to coraz częściej IT.