Nasze 4programmers.net w krzywym zwierciadle, czyli czas na trochę humoru dla każdego :P
Była sobie Baba Tepsa
Miała Peceema,
W Internecie same dziwy...
Połączenia nie ma.
Popatrz jeszcze - mruga modem
Popatrz na te cuda!
Patrzy (..wstaw imie..), patrzy, czeka...
Modem już nie mruga.
Bajał modem, bajał, kusił,
Że jest gdzieś świat lepszy...
Zamiast cudów ma dziś (..wsta imie..)
Rachunek od TEPSY.
To ja też dodam wierszyk :)
<font color="blue">Dziękuję Ci tepso - Ty moje zbawienie,
Że mi utrudniasz z Netem połączenie.
Gdy się ze światem połączyć chcę grzecznie,
Ty mi to utrudniasz bardzo skutecznie.
Bo gdy jak co dzień, zapuszczam dial-upa,
Po raz kolejny robisz ze mnie przygłupa.
Bo nijak inaczej nazwać tego nie można,
Gdy dzień trzeci z kolei, Twa sieć wciąż nie drożna.
I Twe cudne serwery od siedmu boleści,
Co na nich cały Twój galwas się mieści,
Ślą one do mnie pewien 'miły' komunikat,
- Toż to na skalę światową unikat!
'Twój limit czasu został przekroczony.'
Głowił się nad tym już niejeden uczony,
Cóż ten wspaniały monit znaczyć może?
Że Twe serwery poczuły się znów gorzej?
Po próbach kolejnych nadzieja ma zgasła:
'Trwa weryfikacja użytkownika i hasła'.
I w tym momencie, mógłbym to przysiąc,
Że gdybym czekał tu minut i z tysiąc,
I pół mej pensji na cel ten przeznaczył,
To i tak nic innego bym już nie zobaczył.
Więc może to modem - sprawdzam ustawiemia,
Łudząc się i oczekując z Twej strony zbawienia,
A może w Windowsie, jakiejś dziury istnienie,
Blokuje skutecznie me z Tobą połączenie.
Więc szukam i ściągam czym prędzej już cracka,
By móc na Ikspeku zapodać Service Packa,
Lecz na nic me trudy, to nie jego wina,
Bo Ty tak samo trakujesz też Pingwina.
I w tym momencie puszczają mi nerwy,
- Czemu cholero rozłączasz mnie bez przerwy!
Ech szkoda, bo gdybym, o Twej polityce wiedział,
To dni kilkanaście bym nad projektem nie siedział,
Bo po cóż mam z siebie siódme poty wyciskać,
Skoro mych projektów i tak nie dajesz mi wysłać.
I me projekty, choć genialne i wspaniałe,
Stały się przez ten czas, lekko przestarzałe.
Co z nimi teraz zrobić? Powiem. Będę szczery,
Mogę je sobie zapodać w... cztery litery...
I co ja widzę?! Twe łapsko, podsuwa mi swą tacę
Myśląc, iż rachunek za to, Ci jeszcze zapłacę.
No cóż, to się w końcu kiedyś stać musiało,
Więc już wytaczam przeciw Tobie działo.
Gdy trwać tak będziesz, wtym swym błogim stanie,
Wydarzy się rzecz dla Ciebie straszna - nieoczekiwanie,
Bo dnia pewnego, gdy już będziem w Europie,
Każdy tylko dojdzie i Ci po mordzie dokopie.</span>
Koniec
Hackerzy, lamerzy i luserzy
Większość użytkowników komputerów można podzielić na trzy kategorie: hacker, lamer, luser. Nie każdy zdaje sobie sprawę, do której kategorii sam się zalicza, pojawiają się więc takie paradoksy:
Każdy myśli, że jest hackerem,
Lamer myśli, że tylko on jest hackerem,
Luser myśli, że hacker jest lamerem.
Na kilku przykładach można pokazać, że różnice nie ograniczają się do tego. Wystarczy spojrzeć, jak zachowają się przedstawiciele tych trzech grup w realnych sytuacjach:
Jakie ma hasło:
Ha: Łatwe, np. "zuzanna", i tak jak komuś będzie zależało, to złamie
La: Skomplikowane, np. "#3;2Gu=0", co tydzień starannie zmienia
Lu: Łatwe, np. "zuzanna", skąd ktoś miałby wiedzieć, że tak ma na imię jego żona
Kiedy go TP SA gnębi rachunkami za telefon:
Ha: Zhackuje billing na centrali, złapią go za trzy lata
La: Zhackuje linię sąsiada, złapią go za dwa tygodnie
Lu: Sprzeda modem i/lub weźmie nadgodziny
Zauważył, że zgubił klucze do domu:
Ha: Otworzy cicho wytrychem
La: Otworzy na rympał albo z kopa, wtedy zauważy, że pomylił piętro
Lu: Zapuka
Klasówka / kolokwium z matematyki:
Ha: Raz przeczyta, całą noc gra w Quake'a, szóstka
La: Gra cały wieczór, ściągnie od hackera, czwórka
Lu: Kuje 2 tygodnie, umie wzory nawet wspak i po rumuńsku, trója
Znajdzie w Sieci Jolly Roger's Cookbook:
Ha: Zdziwi się, jak szybko jego pomysły rozchodzą się po Sieci
La: Zrobi pół kilo dynamitu, pochwali się kolesiom, będą ich szufelką zbierać
Lu: Poleci na policję i do gazet, żeby to zaraz zlikwidowali
Stanie mu samochód na szosie:
Ha: Coś pokombinuje przy silniku, sklei co trzeba gumą do żucia, pojedzie z piskiem opon
La: Wymieni koło, pasek klinowy, świece i co tam jeszcze ma pod ręką, w końcu i tak zadzwoni po pomoc drogową
Lu: Z płaczem zamówi holowanie do serwisu
Kiedy trzeba iść do opery:
Ha: Siądzie, zaśnie przed uwerturą, a na koniec będzie bił brawo
La: Siedzi w bufecie albo z balkonu pluje ludziom na głowy
Lu: Siedzi z zamkniętymi oczami, przytupuje do rytmu
Stanął mu zegarek:
Ha: Rozbierze, naprawi i jeszcze mu zostaną na później części
La: Rozbierze, idealnie złoży - pochodzi wstecz przez chwilę, znowu stanie
Lu: Zdrapie brud i rdzę, zaniesie do zegarmistrza
Zwierzę domowe:
Ha: Mysz od komputera (karmić nie trzeba), kanarek w klatce zdechł w zeszłym roku
La: Pitbull, wabi się Warez
Lu: Rybki w akwarium
Ulubiony film:
Ha: Apollo 13, System, Tron, Gry wojenne
La: Emanuelle (cała seria)
Lu: Beverly Hills, Baywatch, Dallas
Ulubione do czytania:
Ha: man, źródła systemu, wydruki bugtraq
La: Seria "dla (t)opornych"
Lu: Ludlum, Deighton, MacLean
Cel życiowy:
Ha: Zhackować ich wszystkich
La: Zostać hackerem
Lu: Natłuc taaaaką kupę kasy
Czyta w gazecie:
Ha: Włamuje się do redakcji i czyta jutrzejsze wydanie
La: Program TV
Lu: Horoskopy: swój, żony, kumpli, szefa, motorniczego...
Pytanie testowe: która godzina?
Ha: 98/03/05 14:15:19 Thu
La: 888848119 (sekundy od 1.01.1970)
Lu: 15 po drugiej
Ostatnie słowa przed śmiercią:
Ha: logout
La: Dobry Warez, dobry piesek, nie odgryzaj panu nogi...
Lu: (pisze testament)
//jestem lamerem i luserem - lofix
Fajne wierszyki, szczegolnie ten lofixa. albo też jego odpowiedz ne pytanie: jak dołączyć trojana...
Wierszyk Detoxa też jest xtra. :d
:-D :-D :-D :-D :-D
A to możę ktoś już zna ? :
Najbardziej dotychczas znanymi cechami radzieckiego wybielacza do
baterii była jego temporalna uniwersalność. Zaprzecza to jednak dogmatom o
szalonej kiszonej kapuście pędzącej z Moskwy do Bukaresztu. Mamy wiec
swoisty paradoks zawierający się pomiędzy płaszczyzną pi a dodatnia częścią
układu żelazo-węgiel. "I niech stanie się światło" rzekł Pan. I stało się
jasne, ze już nic nie jest tak jasne. Jednak będąc jasnym, nie jest się
ciemnym. Ciemność tez ma swoje potencjalne zalety, jednak jego brak
kooperatywności w stosunku do jasności hamuje proces rozjaśniania
najciemniej ciemności. Ciemność wiec niewspółmiernie odnosi się do jasnej
strony mocy. Ta zaś, będąc co jakiś czas regularnie przyciemniana, nie
aprobuje jasno postawionych zadań ciemnych cieni w jasny dzien. Ciemność
deklaruje ze zrobi co w jej mocy, żeby jasność szlag jasny trafił jak grom z
jasnego nieba. "Najciemniej zaś pod latarnia" - słychać krzyki zwolenników
jasnych poglądów. Jasne wiec było, ze ciemność już niedługo będzie musiała
skapitulować w obliczu jasnych i prostych wywodów jego najjaśniejszej
jasności. Ciemno widza to jednak ci, którzy w jasny sposób przeciwstawiają
się zaciemnianiu faktów.
Jaśniej już tego nie mogłem ściemnić.
buachachachachachacha [rotfl]
http://4programmers.net/Forum/viewpost.html?id=33459
vodka_32 [browar] - gratuluję pomysłu (dla niekumatych - chodzi o stopkę)
zawsze aktualne, jak to robisz.
zsibor ot kaj ,enlautka ezswaZ.
http://4programmers.net/Forum.mirror.sytes.org/viewtopic.html?id=44030&p=1
Co musi zrobić w życiu prawdziwy mężczyzna?
1. Zamountować /dev/drzewo
2. Stworzyć procesy potomne
3. Zbudować home'a
:-)
Nagły huragan zatopił okręt. Jeden z pasażerów obudził się na plaży sam, bez jedzenia, picia i narzędzi. Dookoła wszelako było mnóstwo owoców tropikalnych.Jako że był to prawdziwy mężczyzna, przywykły dopięciogwiazdkowych hoteli, nie wiedział co robić.Przez następnych kilka miesięcy jadłwięc banany i popijał mlekiem kokosowym, rozmyślając nad urokami życia jakie prowadził do tej pory. Często chodził na plażę i godzinami wypatrywał w bezkresie oceanu jakiegoś statku. Pewnego dnia zobaczył zwykłą łódź wiosłową, a niej najpiękniejszą kobietę jaką zdarzyło mu sięspotkać w całym jego życiu.- Facet: Skąd się tu wzięłaś?- Dziewczyna: Z drugiej strony wyspy. Znalazłamsię tam gdy zatonął mój statek.- Facet: Wspaniale! Nie wiedziałem, ze ktoś jeszcze przeżył. Ilu was tam jest? Miałaś szczęście że zmyło cięz łodzi?!- Dziewczyna: Nie ma nikogo poza mną. I nie zmyło mnie z łodzi?- Facet (stropiony): To skąd masz łódź?- Dziewczyna: Z materiałów, które są na wyspie.- Facet: To niemożliwe! Jak ci się to udało? Nie masz przecież narzędzi!- Dziewczyna: To było łatwe. Z mojej strony wyspy jest nietypowa skała. Odkryłam, że można wytapiać z niej żelazo, z żelaza robię narzędzia, których używam do robienia innych rzeczy. Ale dość tego. Gdzie mieszkasz?- Facet (zawstydzony): Ciągle na plaży.- Dziewczyna: To płyńmy do mnie.Po kilku minutach wiosłowania dziewczyna przycumowała łódkę, facet zaś rozejrzał się wokół i mało nie wpadł do wody. Przed nim biegłakamienna droga prowadząca do eleganckiego domkupomalowanego na biało-niebiesko. Gdy szli, dziewczyna, krępując się lekko, powiedziała:"To może nie jest wielkie, ale nazywam to domem". Facet, ciężko oszołomiony, nic nie odpowiedział.- Dziewczyna: Usiądź. Drinka? - powiedziała, podając mu cos do picia.- Facet: Mam dosyć mleka kokosowego.- Dziewczyna: To nie mleko kokosowe. Co powiesz naPina Colada?Facet bez wahania wziął drinka i łyknął. Na jego twarzy pojawił się wyraz zadowolenia. Usiadł na kanapie, opowiedział dziewczynie swoją historię,wysłuchała jej. Po jakims czasie dziewczyna poszła się przebrać w coś wygodniejszego. Odchodząc zapytała, czy nie chciałbywziąć prysznica i się ogolić. Powiedziała też, że na górze, w łazience, jest brzytwa.Facet, nic nie mówiąc i nie dając po sobie poznać jak bardzo jest zaskoczony, posłusznie poszedł na górę, umył się i ogolił. Kiedy zszedł na dół -zobaczył dziewczynę ubraną w strategicznie rozmieszczone liście i cudownie pachnącą.- Dziewczyna: Czy, będąc tu tak długo - mówiła, zbliżając się do niego - nie czułeś się samotny? Jestem pewna, że chciałbyś teraz zrobić coś,na co czekałeś od bardzo dawna, od miesięcy. No wiesz... Długą chwilę patrzyła mu głęboko w oczy. Facet przez dłuższą chwilę nie wierzył swym uszom, po czym zapytał:- Nieprawdopodobne! Niesamowite! Naprawdę mogę tutaj sprawdzić swojego e-maila ?!
Odświeżenie wątku nowym (jak dla mnie) materiałem ;)
1)
Wysiada zakrwawiony kangur z tramwaju i mówi:
- Ktoś próbował wyrwać mi torbę
Trochę o żarówkach ;)
2)
- Ilu potrzeba ludzi do wkrecęnia żarówki w matrixie?
- Żadnego - żarówka nie istnieje
3) <font size="1">(z góry przepraszam za wydźwięk dowcipu - ale dostałem go od koleżanki ;p)</span>
- Ilu potrzeba szowinistów do wkręcenia żarówki w kuchni?
- Żadnego - niech szmata po ciemku gotuje
4) Grafitti
http://www.republika.pl/veraicon/grafitti.jpg
Na jednej z amerykańskich uczelni wymieniano sprzęt na nowszy. Jeden z profesorów spytał czy CD-ROM w komputerze pozwoli mu odtwarzać muzykę. Serwisant powiedział mu, że tak, ale musi zakupić głośniczki lub słuchawki, a następnie wpiąć kabel w otworek z tyłu obudowy z rysunkiem głośniczka. Na co profesor odpowiedział:
- Och, nie szkodzi. Posłucham sobie bezpośrednio z tego otworka..
Serwisant po cichu wyszedł z pokoju...
"Ile razy spotkaliscie sie z opinia ze programisci to czubki i maniaki
W sumie to pare kilo razy. Pewnego dnia scrollowalem sie przez
uczelnie, zeby zalogowac sie w lawce na auli, a tu nagle randomowym
przypadkiem digitalizuje przekaz jednej kolezanki, ktora chatowala z
inna, mowiacy, ze programisci to czubki. No to zwerbalizowalem do
niej, ze na nie pisze sie ’czubek’, tylko ’wierzch’ stosu i ze nie ma
problemu, bo wystarczy programiste POP z tego jej ’czubka’ i end;. A
ona na to, ze mi sie chyba cos pokrecilo. Sprawdzilem kable, ale nie
- w nic sie nie zaplataly. No i jak tu egzystowac jako odrebny watek,
jak wszyscy probuja Cie albo kill, albo delete?
A pozniej sie w dziekanacie dowiedzialem, ze na skutek opoznien
wykonania dostalem k-line na caly wydzial. No przeciez nie moja wina,
ze na takim sprzecie sesje sie wieszaja! Poszedlem do admina, ale
powiedzial, ze nic sie nie da zrobic, bo to sprawa odgorna i teraz w
sumie mam permission denied na uczelni. Ale sie nie przejmuje, bo
znam backdoora przez akademik."
Musiałem, uff ulżyło mi. ;p Detox gratulki, przez chwilę myslałem, że coś mi sie znowu na kompie powaliło. dddOOObbbRRRyyyy ZZZaaaRRRttt [browar] [browar] [browar] wwwAAArrrTTT !!!
Kiedy przyjdą przeszukać dom,
(Ten, w który mieszkasz), chłopie,
Kiedy sprawdzą twój CD-ROM,
I na płytach nagrane kopie,
Gdy pod drzwiami staną, i nocą
Z nakazem w dłoni w drzwi załomocą
Wiesz o jaką chodzi im zbrodnię?
Ściągałeś pliki przez dwa tygodnie !
Już przed twym domem setki są glin, Dokąd uciekać? Chyba do Chin.
A wszystko przez to, że owe dane,
Wprost z Ameryki były pobrane
Co czyni z ciebie kogoś gorszego,
Niźli mordercę wielokrotnego...
:-D:-D:-D
W szpitalu psychiatrycznym straszny szał, wszyscy biegają we wszystkich kierunkach wymachując rękoma. Nagle jeden z pacjentów, zatrzymuje innego pytając :
- Co tu się w ogóle dzieje ?!
- Przyjechali lekarze i wszystkich różniczkują! Ucekaj!
- NIE BOJĘ SIĘ - jestem e^x
To moze byc odnosnie tematu o formacie :d :
http://funnypicture.w.interia.pl/obrazy/format.jpg
a tu cos innego:
http://funnypicture.w.interia.pl/obrazy/neandertal.jpg
Jan Pawel II umarl, poszedl do nieba i przyjmuje go sw. Piotr:
- Ty, Janie Pawle II, za twoje zaslugi dla ludzkosci i Kosciola dostaniesz Ferrari i najlepsza chate w niebiosach!
J.P.II zadowolony jedzie sobie po Niebieskiej Autostradzie, wyprzedza wszystkich zadowolony z siebie, a tu nagle wyprzedza go jadace wiele szybciej piekne, czerwone Lamborghini, w którym siedzial za kierownica mlody, straszliwie zapuszczony facet z dlugimi wlosami. J.P.II zawraca z piskiem opon, wraca do sw. Piotra i mowi: - Ja tu sw. Piotrze poczynilem takie zaslugi dla ludzkosci i naszej matki Kosciola, a tu mnie jakis punk w cholernym Lamborghini na Niebieskiej Autostradzie wyprzedza!!! Zrób z tym cos!!!
sw. Piotr z zaduma w glosie: - Ciezka sprawa, syn Szefa.
Jadący autostradą Turek złapał gumę. Zabiera się więc do wymiany koła, gdy obok staje inny samochód. Wybiega z niego Polak i wyrywa z tureckiego auta radio.
- Zwariowałeś? Zostaw to! - krzyczy Turek.
Na to Polak: Pssst! Ja radio, a ty oponki!
http://www.antimult.ru/antimults/antitoons/index.php
смотреть - oglądać/patrzeć (dla nie czytatych pa ruskij [cygaro] )
// Robin obiecałeś, ale nie dotrzymałeś słowa,
// a takich rzeczy nie trzyma się tylko dla siebie. Fe! [diabel]
Dysk twardy był chory i leżał w biureczku
I przyszedł disc-doctor: Jak się masz HDDczku?
"Źle bardzo" - głowicę wyciągnął do niego
Ujął za FAT disc-doctor poważnie chorego
I dziwy mu prawi: Zanadto się grało
Co gorsza nie w SIMSY lecz w QUAKE`a niemało
Źle bardzo - bad sector - Źle bardzo HDDczku
Oj, długo ty długo poleżysz w biureczku
I w nic grać nie będziesz - Dosik i basta!
Broń Biosie Half-Livea, Settlers
ów lub SWAT`a
"A w SIMS nie można?" zapyta HDDczek
Lub Larę Croft, choć parę misjeczek?
Broń Biosie - Smartdrive-ik i dieta ścisła
Od tego defragmentacji skuteczność zawisła
I leżał HDDczek - Fightery, Shootery nietknięte.
Z daleka pachniały RPG-i…
Patrzcie jakie jest złe łakomstwo
HDDek przebrał miarę
Musiał więc nieboraczek srogą ponieść karę!
I ja Was od tego FDDczki nie uchronię:
Od łakomstwa strzeż Was Nortonie!
:-D :-D :-D
Dawno, dawno temu, była sobie mała internautka, a nazywała się Czerwony K-pturek. Codziennie chatowała sobie z przyjaciółmi na kanale #las, aż tu pewnego dnia dostała maila od Mamy, w którym było napisane:
"Kochana Córeczko, w załączniku przesyłam Ci pliki HTML-owe dla Babci. ZaFTPuj się, proszę, na konto Babci i daj jej te pliki, bo są jej potrzebne, żeby postawić sobie stronę webową. Całuję. Mama"
Tak więc nasza mała internautka odpaliła sobie Windowsowego FTP-a i zalogowała się jako "K-pturek", żeby przesłać babci pliki, które właśnie dostała od mamy. Akurat ściągała załącznik ze swojego konta webmailowego, gdy nagle dostała przez ICQ wiadomość od użytkownika o adresie e-wilk@hacker.las.com.
K-pturek grzecznie odpowiedział na ICQ-ową wiadomość, na co E-wilk uprzejmie ją pozdrowił i zapytał, dokąd to się wybierała. K-pturek odpowiedział:
- Loguję się na konto Babci, żeby przeFTPować parę plików potrzebnych do postawienia własnej strony webowej.
Po takiej odpowiedzi E-wilk zatelnetowal się na skróty i połączył się z kontem Babci pierwszy.
Gdy konto babci zapytało go o login ID, wstukał "k-pturek", scrackował hasło i wszedł na konto. Babcia, gdy zorientowała się, że to nie K-pturek tylko ktoś inny, natychmiast skillowala mu proces, ale niestety E-wilk był szybszy. Zrobił jej ICMP flood`a na wszystkie porty, których firewall babci nie pilnował, firewall się wywalił, a E-wilk zmienił hasło Babci. Potem przyznał sobie prawa ROOT-a i zmienił system operacyjny na nowy, który nawet interfejsem przypominał stary system Babci. A gdy już wszystko było zainstalowane, rozgościł się na koncie Babci, podszywając się pod dotychczasową właścicielkę.
Po chwili zalogował się K-pturek i po wejściu na konto Babci zorientował się, że coś się tu zmieniło. Zatalkował szybko do Babci i zapytał:
- Babciu, a dlaczego masz taką wielką quote na dysku?
- Żeby lepiej pomieścić Twoje pliki.
- Babciu, a dlaczego masz taki nowoczesny interfejs graficzny?
- Żeby lepiej skatalogować Twoje pliki.
K-pturek poczuł, że coś tu jest nie tak: - Babciu, a dlaczego masz prawa ROOT-a?
- Żeby Cię lepiej scrackować!!!
Po takiej rozmowie nawet mały, łatwowierny K-pturek rozpoznał, że to wcale nie Babcia i szybkim whois sprawdziła, że jej rozmówca talkowal z konta e-wilk@hacker.las.com. K-pturek natychmiast wysłal maila do security@cyberspace.cop.org, żeby poskarżyć się na oszusta. Przebiegły E-wilk spróbował zablokować K-pturkowi serwer POP3 przeciążając pamięć, ale na szczęście K-pturek zdążył w porę kliknąć guzik Wyślij.
Po chwili na serwer wszedł Sysop z cyberspace.cop, który błyskawicznie odczytał adres IP E-wilka, zoverrideował mu prawa dostępu i sam sobie przyznał profil ROOT-a. Zanim E-wilk się zorientował, Sysop skillował mu proces i założył bana na calą domenę. A z Trash
a systemu operacyjnego E-wilka udało się odzyskać tabelę partycji starego systemu Babci, dzięki czemu można było odtworzyć starą konfigurację.
Dzięki pomocy K-pturka i dzielnego Sysopa, Babcia mogła dokończyć formatowanie w HTML-u i postawiła wspaniałą stronę webową z dostępem 10 kilo na sekundę. Stronę Babci podziwiali wszyscy, jak Sieć długa i szeroka, i w krótkim czasie nabili jej rekordową liczbę hitów.
…I wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
Coś o dresie łysym :)
W jednym z Polskich miast, w willowej dzielnicy,
mieszkał dresiarz Łysy - postrach okolicy.
Bali się go wszyscy: i starzy, i młodzi,
nikt przy zdrowych zmysłach mu w drogę nie wchodził.
Jeździł wieczorami gdzieś na dyskoteki,
wyrywał panienki na swą kurtkę w ćwieki.
Dres miał nienaganny, komórkę za paskiem,
obuwie sportowe i czapeczkę z daszkiem.
Szaliczek kibola miał kilkumetrowy,
bo kark miał ogromny u podstawy głowy.
Zaś głowę niewielką - mały wrzód na szyi,
w małej główce lekarze sensor mu zaszyli.
Imitował bodźce za mózg uszkodzony.
Dla kumpli kiboli był, jak brat rodzony.
Rozkręcał zadymy i walił "bejsbolem".
Łysy był naprawdę wzorowym kibolem.
Całkiem łysy był Łysy, ale nie był skinem.
Skiny w dresach nie chodzą, nie szpanują tyle.
Włosy same mu wyszły od anabolików,
w uchu nosił dwanaście gównianych kolczyków.
Co drugą sobotę wyjeżdża z kumplami
bronić swej drużyny, walczyć z kibicami.
Po ostatniej bójce chodzi załamany,
bo przez szalikowców kij ma popękany.
A w każdą niedzielę, gdy mają ochotę,
jadą samochodem wyzywać hołotę.
Staną przy bulwarze, głośny miuzik leci,
oglądają "laski" - którą kto przeleci.
Łysy ma pragnienie, więc mięśnie napręża,
przyjmuje postawy i wzrok swój wytęża.
Jak się któraś spojrzy, znaczy: zakochana,
nie ważne czy ładna, ważne, że pijana.
Poderwać panienkę - przecież żadna sztuka,
wyciąga komórkę i PIN-kodu szuka,
a że jego umysł trochę obolały,
potrafi tak szukać nawet tydzień cały.
Wszystkie młode laski lecą na komorę,
a gdy im pokaże, jaką on ma furę,
z której na "full volume" nawala muzyka,
nie musi się męczyć, bo już chcą się bzykać.
Wypada panienki wziąć do samochodu,
jedna siada z tyłu, ta ładniejsza z przodu,
pojeżdżą godzinę jeszcze ulicami
i pójdą do pubu napić się z kumplami.
Panienki szczęśliwe, że im się trafiło,
taki ekstra chłopak, fajny, że aż miło.
Zaprosił na piwo i postawił loda,
a te jego mięśnie! - Aż ogarnia trwoga.
Łysy to nie frajer i zawsze się dzieli,
tą brzydszą odstąpił kolegom, bo chcieli.
Ta ładniejsza - głupsza i oto chodziło,
nie musi nic mówić, jej i tak jest miło.
Zabiera ją za miasto, wyłącza maszynę,
Potem przez minutę uderzają w ślinę.
Dziewczyna się waha. Łysy ją prostuje:
"Jak nie będziesz moja, to ci mordę skuję!".
Dziewczyna szybciutko robotę skończyła,
Łysy jest szczęśliwy, komorą wywija,
Wydzwania po kumplach, chwali się zdobyczą,
Panienka już szlocha - one zawsze ryczą.
Pojechał do miasta, zostawił dziewczynę.
W barze z dresiarzami pił piwo godzinę.
Zaraz dyskoteka - zbiera się drużyna,
Pewnie się nawinie kolejna dziewczyna.
Dresy robią swoje, każda na to leci,
Komórka przy pasku na zielono świeci.
Bramkarz w dyskotece - z pakerni kolega,
Wygląda nietęgo - "Tobie co dolega?"
"O! Łysy! Cześć Brachu! Źle się dzisiaj czuję,
Nie ma anaboli, sterydów brakuje.
Pakowałem dzisiaj ze cztery godziny,
żyły mi spękały, jądra się skurczyły!"
"O kurde! Cholera! Ale jaja, bracie!
Ja Ci mówię, cholera, załóż w paski gacie.
Jakem Łysy, Ci mówię - dresy to podstawa.
Bez dresów, cholera, to żadna zabawa.
O jądra się nie martw, to skutek uboczny,
Masz jądra skurczone, ale triceps mocny.
Mi się, bracie, zwoje na mózgu prostują,
Ale jestem paker, dresy mi pasują."
Postali tak chwilę. Łysy wszedł na salę.
"Wynocha studenty, bo komu przywalę!
Uczyć się, wynocha! Ja tu dzisiaj rządzę!
Ty w bryłach! Masz pecha, daj swoje pieniądze!"
Studenci, frajerzy, nie chcieli dać szmalu,
Dostali po zębach, nie ma ich w lokalu.
Siadają do stołu, zamawiają piwo,
Lecz nagle komórki wydzwaniają żywo.
Dzwonią kumple, co tańczą gdzieś dalej na sali,
Widzieli, jak studenci po ryju dostali.
"Mamy ekstra towar! Panienki nieśmiałe!
Przychodź Łysy do nas! Postawią Ci pałę!"
"Very dzięki, chłopaki, później tam się zjawię.
Postawicie piwo i będzie po sprawie.
Te wasze panienki dawno zaliczyłem!
Dzisiaj się na chlanie raczej nastawiłem."
Poszedł Łysy do kibla, wydalić urynę,
Wypił tyle piwa, że lał przez godzinę.
W kiblu tak cuchnęło, jakby ścierwo gniło,
Musiał puścić pawia, wtedy mu ulżyło.
Każda dyskoteka wygląda tak samo,
Łysy zamiast tańczyć, wciąż stoi pod ścianą,
Nie może się ruszać, bolą go zakwasy,
Zresztą nadmiar ruchu grozi spadkiem masy.
Łysy zawsze czeka do czwartej nad ranem,
Wtedy to dziewczyny są bardziej pijane.
Co się potem dzieje, dobrze wiecie sami,
Chyba, że jesteście jeszcze prawiczkami.
Rano, w poniedziałek, kac mu czaszkę kraje,
Chciałby Łysy pospać, lecz do pracy wstaje.
Oczy ma przekrwione i oddech niezdrowy,
Wyciąga z lodówki woreczek foliowy.
To najlepsze Łysego lekarstwo na kaca,
Przykłada do czoła i wzrok mu powraca.
Potem nożyczkami woreczek rozcina,
Wypija zeń mleko, kac natychmiast mija.
Po dobrym śniadaniu zjada kilo koksów,
Zakłada swe dresy, ubiór dla fachowców.
Przed wyjściem z domu pożegnał się z mamą
Mama kocha syna i syn ją tak samo.
Przed domem już czeka na niego drużyna.
Trochę zimno na dworze. Łysy dres zapina.
"Czuwaj Głąby! Się macie!" - wita się z kumplami.
"Się masz Łysy! Palancie!". Łysy trzasnął drzwiami.
Łysy zawsze wozi kolegów do roboty,
Bo to kumple z dzielnicy, co lubią kłopoty.
Żaden frajer wieczorem ulicą nie chodzi,
Bo w nocy na ulicach żądzą gniewni młodzi.
Łysy tylko jednego u kumpli nie znosi,
że każdy z nich na dresach cztery paski nosi.
Łysy jest rasowym "dresiarzem metkowcem",
On nosi oryginały, nie wierzy w promocje.
Zaś kumple łysego mocno przekonani,
że pasek od firmy w prezencie dostali.
Swoje dresy tanio na targu kupili,
A resztę pieniędzy wieczorem przepili.
Łysy lubi prowadzić swoją piękna brykę,
Pootwierać okna i włączyć muzykę.
Ruszył z piskiem opon, pędzi ulicami.
"Z drogi ludzie, bo jedzie Łysy z kolesiami!"
Paczka z hakiem przez rondo, na prostej do deski.
Lecz cóż to? Za krzakami stoi wóz niebieski,
Biały pasek "POLICJA"; Oj, będzie zadyma.
Obok stoi policjant i suszarkę trzyma.
Wymierzył nią w Łysego i już ząbki szczerzy,
że dali się złapać następni frajerzy.
Zamachał lizakiem i brwi zmarszczył srodze.
Drugi już rozciąga kolczatkę na drodze.
Łysy nie ma wyjścia, więc się zatrzymuje.
Policjant podchodzi, numery spisuje.
"Dzień dobry, panie władzo, spieszę się do pracy."
Krople potu spływają Łysemu po glacy.
"Dokumenty proszę, kontrola drogowa!
Jechał pan sto czterdzieści, to cyfra pechowa,
A ograniczenie tutaj jest do sześćdziesiątki,
Płaci pan sto złotych, z punktów: dwie piątki."
"Ależ Panie władzo, ja o litość proszę,
Ja takich pieniędzy przy sobie nie noszę.
Mogę dać pięćdziesiąt i będzie po sprawie,
I obiecać mogę, że się już poprawię."
Policjant, litościwy, wypuścił Łysego,
Zapłacił pięćdziesiąt, bo tyle miał swego.
Stracił dziesięć punktów, co to dla twardziela.
I tak prawo jazdy ma od bukmachera.
Koledzy Łysego mocno przerażeni,
Po stracie pieniędzy w smutku pogrążeni.
"Byłoby na nową kartę do komory,
A nie dla policji na nowe mundury. "
Oj, nie lubią policji dresiarze z pakerni,
Zresztą, kto ją lubi, prócz pani z cukierni,
U której policjanci pączki zamawiają,
Modę z Ameryki w Polsce wprowadzają.
"Nie martw się, Łysy, jeszcze ich dorwiemy,
Nie ujdzie im na sucho, tyłki im skopiemy!"
Z Łysego jest twardziel, więc się nie przejmuje
Olał temat zemsty, honor swój szanuje.
Dojechali na miejsce, gdzie Łysy ma pracę,
Wysiedli z samochodu. Łysy gładzi glacę.
Prezencję mieć trzeba, żeby mieć uznanie,
To jest dla pakera pierwsze przykazanie.
W ogromnym markecie z wieloma towarami,
Pracuje Łysy ze swymi kumplami.
Przenoszą w różne miejsca ogromne kartony,
Bo taki ma Łysy zawód wyuczony.
"Podawacz towaru" - zawód dla pakera.
Lubi swoją pracę Łysy, jak cholera.
Nie grzeją się w czaszce Łysemu sensory,
Jak niesie pod pachami dwa telewizory.
Właśnie się zbliżała dwudziesta godzina,
Sklep już opustoszał, dzionek pracy mijał.
Łysy poroznosił już wszystkie kartony,
Właśnie chciał obejrzeć w gazecie "balony".
Podchodził powoli do półki z gazetami,
Gdy wiatr się zerwał straszny, przeciąg trzasnął drzwiami.
Bardzo silny podmuch przewrócił Łysego,
Walnął głową w podłogę z betonu twardego.
Łysy znieruchomiał, głowa mu paruje,
Chyba sensor ruchu w czaszce mu się psuje,
W oczach oscyloskop, z uszu dymek leci,
leży nieruchomo w wielkiej kupie śmieci.
Jakieś ostre zwarcia i wyładowania,
dziwnie na czerwono świeci jego bania.
Lecz cóż to się dzieje? Łysy marszczy czoło.
"Nie, to niemożliwe!" - tłum krzyczy wokoło.
Łysy zaczął myśleć, mózg mu zapracował,
"Nastał cud prawdziwy" - tłumek wiwatował.
Ta metamorfoza trwała pół godziny,
Wtem wszystko ucichło, pogasły selsyny…
Które w jego głowie zawsze pracowały.
Dostał je w szpitalu, jak był jeszcze mały.
Serce bije nadal i krew w mózgu szumi,
Zmarszczył bardziej czoło, ból mu oddech tłumi.
Boli go myślenie, krwawi mózg dziewiczy,
Usiadł półprzytomny, głośno z bólu krzyczy.
Znów wszystko ustało i wstaje przytomny.
Spogląda na ludzi, i na sklep ogromny.
"Co ja tutaj robię?" - zadaje pytanie.
"Kim ja jestem? Gdzie mieszkam? Co się ze mną stanie?
Czy ja jestem sportowcem? Dlaczego mam dres?
I gdzie moje włosy?" - w głosie słychać stres.
"Czyżby on znormalniał?" - zapadło pytanie.
"Nastał cud prawdziwy! Dzięki Tobie Panie!
Ta rzecz niemożliwa stała się prawdziwa!
Kto się za tym wszystkim naprawdę ukrywa?"
Pomogli Łysemu wsiąść do samochodu,
Wolał usiąść z tyłu, bał się jechać z przodu.
Zawieźli go koledzy do domu powoli,
Bo czaszka Łysego ciągle jeszcze boli.
I mijały tygodnie. Łysy siedział w domu,
Nie chodził do pracy, nie ufał nikomu.
Zamknął się w mieszkaniu. "Co się z Łysym dzieje?"
Martwią się koledzy. Lecz Łysy się śmieje.
A powód do śmiechu ma nie byle jaki,
Ma włosy na głowie, zniknęły żylaki.
Zaczął dużo czytać, by nadrobić stratę,
Nie pił alkoholu, zaczął pić herbatę.
Wysłuchał od matki, kim był do tej pory,
Że był Łysym dresiarzem. "Byłeś bardzo chory."
Słuchał z obrzydzeniem życiowej historii
O szalikowcach, bejsbolu, pijackiej euforii.
O panienkach, o lodach, o dresach z paskami,
O "komórce", pakerni i wiadrach z koksami.
Słuchał i nie wierzył, ogromnie się brzydził
"Przecież chyba wtedy każdy ze mnie szydził!"
Wstydził się pokazać ludziom na ulicy,
Wszak mieszkał w niewielkiej willowej dzielnicy.
Wszyscy go tam znali, wszyscy się go bali,
Ludzie go za głupka wtedy uważali.
Teraz, gdy znormalniał, nie chciał być matołem,
Wolał się rozwijać, skończyć jakąś szkołę.
Marzył o karierze i chciał być studentem.
Czy mu się to uda? Wszak jest abstynentem.
Dlaczego tak ludzi zmienia środowisko,
że dla dziwnej mody mogą zrobić wszystko.
Sposób bycia zmienić, szargać swoje zdrowie.
To wszystko Łysemu nie mieści się w głowie.
Myśląc o tym wszystkim zasnął snem głębokim,
Przyśnił mu się anioł w tunelu szerokim
I powiedział Łysemu swym anielskim głosem,
że jest jego stróżem, boskim albatrosem.
Rozbłysło jasne światło za jego plecami
I odleciał anioł, machając skrzydłami.
Nasilał się i zbliżał promieni korkociąg,
Słychać było stukot. To nadjeżdżał pociąg.
Obudził się Łysy cały potem zlany,
Chciał zasnąć, lecz nie mógł, choć liczył barany.
"Czy ten sen coś oznaczał, czas wszystko pokaże,
Może to wskazówka, bym był kolejarzem."
Lecz dalsze Łysego upadki i wzloty,
Jego radość i szczęście, a także kłopoty,
To zupełnie nowa życiowa historia.
Teraz to już wszystko. Skończyłem.
Podesłał Vendro :)
Dawno dawno temu od kogoś dostałem na gg i postanowiłem się tym dzisiaj podzielić :)
On: No to zacznijmy kochanie. Najpierw usiądźmy sobie wygodnie.
Ona: Dobrze. A teraz powiedz mi jak to się robi? Tyle o tym słyszałam od koleżanek.
On: Najpierw weź go do ręki.
Ona: Ale obleśne!.
On: Zapewniam cię, nie ma w tym nic obleśnego. Chwyć go za główkę jedną ręką.
Ona: Tak? I co dalej?
On: Tak, a później pociągnij drugą ręką.
Ona: Ach tak!?
On: No właśnie, widzisz jak dobrze idzie?
Ona: I co teraz?
On: Teraz possij.
Ona: NO, Ty chyba żartujesz?
On: Nie, nie żartuję. Zacznij ssać.
Ona: Obleśne. Naprawdę ludzie tak robią?
On: Tak.
Ona: Jesteś pewny?
On: Tak, mówiłem ci, że jestem doświadczony. Dla mnie to nie pierwszy raz. Uwierz mi. Possij chwilę.
Ona: (ssie) Hmmm...
On: No i co?
Ona: Słonawy w smaku.
On: No, to chyba dobre, nie?
Ona: Nawet nie głupie. I co teraz?
On: Teraz rozsuwasz nóżki.
Ona: CO, co ty powiedziałeś?
On: Rozsuwasz nogi.
Ona: Tak miałeś na myśli?
On: Tak, tylko musisz bardziej odgiąć nogi, bo będzie ciężko dojść. Pokażę ci.
Ona: A, rozumiem.
On: Właśnie. I znowu bierzesz go w rączkę.
Ona: Hmmm...
On: Jak go już wyciągniesz to wsadzasz go do buzi.
Ona: Taaak.
On: Ooo, właśnie tak.
Ona: A co zrobić z tym żółtawym? To też się połyka?
On: Zależy od upodobania. Można połknąć jak się chce.
Ona: Spróbuję... Hmmm... Pychaaa... Sam spróbuj.
On: Hmm, no nie głupie.
Ona: ---
On: Popatrz teraz na mnie. Spróbuję wyciągnąć to różowe palcami.
Ona: Ooooo?
On: Czasem są małe problemy. Można sobie wtedy pomóc ustami.
Ona: Hmmm
On: Można też trochę possać, to czasami pomaga.
Ona: (ssie) Hmmmm
On: Aaa Teraz poszło.
Ona: Taaak, czułam.
On: I jak? Smaczne było?
Ona: Muszę przyznać, że nie głupie.
On: Chcesz więcej?
Ona: Tak, chętnie. Powiedz mi tylko czy to musi być tak cholernie skomplikowane?
On: No, kochanie, ja ci na to nic nie poradzę. Tak się je raki...
i coś odstresowującego:
http://home.elka.pw.edu.pl/~lfronczy/bubblewrap.swf
a ten wierszyk o dresie jest całkiem niezły :-D
Coś z Saddamem
A ja sobie przypomniałem o mpoim staaaarym opowiadaniu :-D z tematu który został zablokowany :-/
Muszę coś wam wyznać, drodzy przyjaciele....
Fajny tytuł, ale mi nie jest do śmiechu. Mam bardzo duży (ale zarazem
mały) problem. Tym problemem jest coś, co posiadam od bardzo dawna. Otóż
... nie wiem jak to napisał. Naprawdę wstydzę się tego. No cóż trzeba to
wyznać. Mam małego. Myślałem, że coś się zmieni, ale on nadal jest mały.
Z tego powodu mam kompleksy. Koledzy, którzy o tym wiedzą ciągle mi
dogryzają. Jestem załamany. Wygląda to jak prośba o pomoc, ale co mam
zrobić. Boję się, że to nigdy się nie zmieni. Wiem, że nikt z was nic tu
nie wskóra, ale cieszę się, że podzieliłem się z wami tym problemem. To
jest naprawdę ogromny kłopot. Kiedy rozmawiamy na temat tej wielkości,
zawsze wycofuje się z rozmowy. Unikam takich tematów. Jak ktoś już
strasznie ciągnie mnie za język, wówczas podaję mu ten rozmiar. Ja
w tym czasie prawie wybucham płaczem, a oni tylko śmieją się ze mnie.
Wstydzę się tego ogromnie. Dobrze, że idąc ulicą nikt nie wyczyta z
moich oczu lub zachowania, że mam ten problem. Ja i tak przez to unikam
ludzi, głównie przyjaciół. Opowiem może jak to się zaczęło. Kilka lat
temu, kiedy zacząłem się tym interesować, miałem największego wśród
wszystkich znajomych. Ba niektórzy nie mieli nawet czym się pochwalić.
Szpanowałem nim. W duchu nabijałem się z innych. Chwaliłem się jego
wielkością. Zazdrośni koledzy zadawali mi głupie pytanie: "po co taki
duży, przecież i tak go nie wykorzystasz". Nie zwracałem na nich uwagi.
Chodziłem wówczas z głową w chmurach. Jednak w szybkim czasie wszystko
się zmieniło. Nowi znajomi, mieli prawie taki jak mój. Potem trochę
większe, i większe. Niektórzy chwalili się że mają nawet cztery razy jak
mój. Nie chciało mi się wierzyć. Sprawdzałem to, i rzeczywiście dużo
większe od mojego. Załamałem się, ale się nie poddałem. Zacząłem
działać. Jednak nic to nie pomogło. Wydałem na to mnóstwo forsy.
Próbowałem go sztucznie powiększać, ale miałem z tym same kłopoty, a i
tak był tylko dwa razy większy. Fakt faktem, że reszta przez jakiś czas
była dobrze zbudowana, jednak i tu koledzy mnie wyprzedzili. Oni jednak
uważają, że on jest najważniejszy. Ci, co nie mieli kiedyś o tym nawet
pojęcia, obecnie swoimi tym ... biją mnie na głowę. Ludzie się
zmieniają. Już nie mam się czym pochwalić. Tata obiecał mi, że będzie
większy, niestety na razie nic na to nie wskazuje. Problemem jest też to,
że wolno się porusza. Nie winię go za to, bo to nie tylko jego wina.
Zresztą szybkość nie ma większego znaczenia. Niedawno moje koleżanki,
które się trochę tym interesują, stwierdziły, że ich młodsi bracia, albo
inni koledzy już dawno mają większego . Nieraz ktoś poklepie mnie po
ramieniu i pocieszy słowami "co to dla ciebie, poradzisz sobie z tym".
Fakt faktem, nieraz brakowało mi do "szczęścia" niewiele. Musiałem się
wówczas nieźle napocić i go troszkę pomęczyć, abym był zadowolony.
Właściwie jedyną zaletą jest, to, że przy ewentualnych chorobach wiele
to mu nie szkodzi, jednak jak zawsze są to moje straty. Ostatni się aż
tak tego nie boję, bo jestem zabezpieczony.
Próbowałem to zmienić i próbuję nadal. Marzę o takim, którym mógłbym
naprawdę się pochwalić. Nie wiem po co to piszę, bo robię sobie przecież
minusy, ale muszę się komuś wyżalić. Zbieram teraz pieniądze i może do
wakacji uzbieram na coś większego. Naprawdę jest to droga inwestycja. Za
to wynik jej jest zdumiewający. A ty, drogi czytelniku nie śmiej się pod
nosem i szybko sprawdź czy masz wystarczająco duży, aby... zmieścić to
co znajduje się na 4PROGRAMMERS.net CD. Przecież w obecnych czasach
wszystko tak szybko się zmienia, że mój twardy dysk wielkości 4.5GB,
nikogo już nie rajcuje. Przecież nowe dyski 40GB są o wiele razy większe.
Normalna wielkość twardziela to chyba ponad 60GB. Jeśli i ty masz
małego twardziela, to nie poddawaj się. Walcz z tym ! Zresztą marzeniem
moim jest powstanie nieograniczonej wielkości twardych dysków. Technika
do tego dąży...
a oto anty łańcuszek szczęścia:
TO JEST JNY ŁAŃCUSZEK SZCZĘŚCIA. WYŚLIJ GO KA 2684 OSOBOM TO BEDZIESZ MIAL FARTA I ZNAJDZIESZ 2 ZETY NA ULICY. JEŚLI TEGO NIE ZROBISZ W CIĄGU 3 MINUT TO CI UP**LI ŁEB PRZY SAMEJ DUPIE JAK BEDZIESZ ZE SZKOŁY WRACAŁ! STEFAN NIE WYSŁAŁ I ZNIKNOŁ . JADŹKA NIE WYSŁAŁA I WRAZ Z CAŁĄ RODZINĄ ZDYCHA TERAZ NA EBOLA. PAMIĘTAJ! TO NIE ŻARTY KA :-) :d
znam fajniejszy anty-lancuszek :
i jeszcze cos:
Z pamiętnika informatyka:
Wracam do domu, patrzę, a żona leży goła w łóżku z jakimś obcym facetem. A oczy u nich jakieś takie chytre. Rzucam się do komputera, faktycznie: zmienili hasło!
Zwykła szara rzeczywistość...
// ostatnio sporo było poważnie na ten temat ...
:) NAPISZ 500 RAZY NIE BĘDE :)