Tak czytam, przypominam sobie historię znajomych - wiele zależy od tego co sprzedajecie, jak sprzedajecie i po jakiej cenie. Sprzedając szlifierkę kątową nie oczekujcie, że sprzedacie ją biznesmenowi w nowym audi, naturalne przecież że kupuje go jakiś budowlaniec, który nie świeci przykładem jeśli chodzi o elokwencję.
Im niższa cena względem rynkowej - tym więcej januszy. Im bardziej popularna kategoria dla januszy, tym więcej januszy (telefony, gry).
Oczywistym, że po którejś krzywej akcji nabierzecie doświadczenia :D Zdarza mi się tak, że przedmiot tak długo stoi (a sprzedaje go bo go nie potrzebuje, więc cena czasami faktycznie jest symboliczna), że zgadzam się na spore ustępstwa jeśli chodzi o cenę. Raz chciałem dostarczyć przedmiot do kupującego, ale szczęśliwie pani przestała odpisywać i jedyne co straciłem to odkręcenie kilku śrubek stolika co i tak musiałem zrobić gdyby ktoś inny po to przyszedł. Kilka dni później młoda para Ukraińców kupiła go bez sprawdzania co i jak - w końcu stolik idealny na balkon za 100zł poza tym, że istnieje nie wymaga więcej rzeczy do sprawdzenia :D
Jak wyżej też miałem gościa, który pilnie chciał, żebym mu wysłał sprzęt, nawet wpłacił całą kwotę na konto w ciemno (a chciałem tylko zaliczkę + koszt ewentualnego nieodebrania paczki za pobraniem).
Druga historia to sprzedaż karty graficznej w momencie bumu kryptowalut, po 20 sekundach od ogłoszenia telefony się urywały (sprzedałem po pół roku kartę 50zł taniej niż ją kupiłem), bo ludzie ustawili sobie boty na nowe aukcje.
PS. jeśli chcecie życiowego life-hack'a to łapcie: Polacy uwielbiają się handlować i każda urwana złotówka sprawia uśmiech na twarzy. Więc jak chcecie coś sprzedać za 300zł, to wystawcie za te przynajmniej 310zł (albo i więcej) bo nawet jak ktoś przyjedzie i zmarnujecie na niego 20 minut oglądania przedmiotu powie 'a na benzynę Pan spuści?' i będzie szczęśliwszy, 'że coś ugrał'.