jak w tytule czekam na dobre pomysły
Była chyba 5 nad ranem, wybiegłem z pokoju, poleciałem na dół do recepcji i się okazało, że to tylko w kuchni hotelowej coś się przypaliło. Ale wyjca zrobili takiego, że jeszcze później przez 10 minut mi w uszach piszczało. A najśmieszniejsze jest to, że większość ludzi zamiast się ewakuować w bezpieczne miejsce, dzwoniła do recepcji pytać co to za syreny. :D
// Tak, wiem, że nie na temat, ale jakoś mi się tak skojarzyło (a zdarzyło mi się to w sumie dość niedawno jakieś 2 miechy temu).
Zapisuje kod (w razie braku prądu) i włączam wykop czekając na dalsze informacje. Po ogłoszeniu że wszystko jest dobrze włączam IDE i piszę kod dalej ;)
Edycja: Sprawdził bym jeszcze czy to nie w słuchawkach ;p
Najpierw sprawdzam datę, bo może jakieś święto. Potem jakiś serwis newsowy, facebook, twitter. Najczęściej to święto, potem testy albo awaria (obie w ciągu ostatnich kilku miesięcy się zdarzyły).
Ładuję wiatrówkę i czekam. Jeśli uda mi się pokonać wroga, to zbiorę loot.
ctrl+shift+s, commit, push
ctrl+shift+s, commit, push
xd. dobra, ale nie każdy tylko programuje 16h/dobe.
co dalej rabunek na sklep czy w auto i w nogi czy jak?
@karolinaa: ale było spracyzować, że nie chodzi Ci o same syreny, tylko o potwierdzoną informację, że rozpoczęła się wojna.. bo o to chodzi, tak?
@dzek69 nom.
W przypadku wojny albo innego atomowego bum kolejno.
- Ziemianeczka, 3x3 byłaby dobra.
- Jakieś śpiwory i koce bym poznosił sobie, może książki.
- Oczywiście pecet
- Rąbać prąd z jakiejś lampy ulicznej/najbliższego czeguś z prądem
- Siedzieć przy kompie.
- No i zapomniałbym, hodowla pieczarek :D
- Ewentualnie powiększyłbym kwatere i kogoś zwerbował coby można w te smutne czasy sobie coś wypić i nudno tak nie było.
karolinaa napisał(a):
nie każdy tylko programuje 16h/dobe
16h? pfff, leszcz
No to ja bym się wpakował w auto i próbował podjechać na jakąś (Czechy są najbliżej) zieloną granicę, licząc, że uda się przejechać, a jak nie to porzuciłbym samochód parę km od takiego miejsca i lasem przeszedł :)
Z tego, co na wykopie ktoś pisał: gdy wybuchnie wojna, paliwa będziesz mieć tyle, co w baku, stacje przestaną sprzedawać paliwo.
Na pewno nie próbowałbym zostawać, licząc, że się uspokoi, albo czekając aż mnie wciągną na mięso armatnie :)
Edit: trochę lipa by była z kasą. Z oszczędności bym długo wyżył, ale nie, jeżeli zablokowany byłby dostęp do konta. Może jednak bezpieczniej byłoby trzymać całą kasę na paypalu? :p (bo nie wiem ile wtedy PLN w gotówce byłyby warte)
nie wiem czy wtedy lepiej próbować uciekać czy walczyć.
Jako niewyszkolona jednostka możesz posłużyć jedynie magazyn na wystrzelone naboje wroga [żeby miał ich mniej] :)
Ogarnięci koderzy mogą się przydać, do informatycznych ataków - nie trzeba iść na front - ale tu raczej przyda się mocna matma, a nie samo klepanie, czyli większość programistów i tak się nie nada (tak, ja też).
Jeszcze przydać się mogą osoby wykształcone medycznie do leczenia, ale wroga nie zdobędziesz leczeniem swoich rannych.
Uważam, że wojnę mogą przetrwać Ci co:
a) mają szczęście,
b) są na stołkach,
c) za w czasu spie****
Dwóch pierwszych kryteriów niestety nie spełniam.
Pobiegl do lazienki i nalal tyle wody do wanny ile zdaze by miec zapas wody pitnej. A potem nie wiem...
Gdy wyją Syreny, to trzeba uszy zatykać, bo od tego dostaje się pomieszania zmysłów - już dawno temu żeglarze o tym wiedzieli ;)
A serio - gdy wyją, to znaczy że już za późno, reszta to chaos i ewentualne szczęście. Wojna nie jest niczym dobrym. To ból i cierpienie, które pozostaje w ludziach przez kolejne pokolenia, na długo po jej zakończeniu. Jedynym sensownym wyborem wydaje się więc próba jak najszybszego od niej oddalenia wraz z osobami najbliższymi.
Poszedłbym do sklepu po czteropak, siadł w na kanapie. Potem zastanawiałbym się, skąd te syreny wyją, z jakiego powodu. Grunt to spokój :)
Co na to zainteresowany? #putin
Pomyślał bym że pali się i straż wyje w remizie :-)
Zgłosiłbym się do komendy uzupełnień (po uprzednim odstawieniu siostry za granicę).
W przypadku wojny, walę wszystko, biorę dziewczynę i rodzinę i wyjeżdżam za granicę.
Do wojska przystosowany nie jestem (również z powodów zdrowotnych), a umierać za kraj w takiej postaci jakiej jest teraz umierać nie zamierzam. Dla mnie priorytetem jest moja rodzina i o jej bezpieczeństwo mam się troszczyć. To oni w moim życiu są najważniejsi i o ich życie mógłbym walczyć. Nie zaś o terytorium, kłótnie i absurdy polskiej polityki. Kraj ma wielu patriotów, ale coraz częściej słyszę, że nikt by życia za ojczyznę nie chciał oddać bo z tego co widać - nie warto. Stado sprzedajnych polityków i tak ucieknie z kraju w pierwszej kolejności, a ludzie, którzy mają najmniej wspólnego z tym wszystkim będą umierać. Ta mentalność widać nie tylko u nas jest taka, gdyż na Ukrainie również są problemy z poborem. Co prawda trudno to zmierzyć, bo z jednej strony optymistyczna propaganda Ukrainy, a z drugiej propaganda separatystów.
Jednak uważam umieranie za kraj, za czyn absurdalny. Martwi krajowi na nic się nie przydamy. Żywi, za granicą możemy zdziałać więcej niż leżąc w ziemi.
Zawsze tak uważałem i mimo absolutnego poszanowania oraz pełnego szacunku dla ludzi, którzy oddali walecznie życie podczas drugiej wojny światowej, to sądzę, że zrobili to zbyt pochopnie i nieco w panice nie widząc innego ratunku dla siebie. Wielu ludzi uciekło do Węgier i do innych państw. Ci ludzie przeżyli wojnę, cieszyli się radością wiele lat, zakładali rodziny, płodzili dzieci. I nie było to spowodowane oddaniem ludzi, którzy polegli, bo było to spowodowane szybkim braniem nóg za pas. Ci co polegli, nic ostatecznie z tego nie mieli - umierali z dumą i z przekonaniem, że robią to by Polska była Polską oraz by ich ojczyzna była wolna, ale czy to poświęcenie było tego warte? Ostatecznie Polska była podbita przez Niemcy, a potem lata okupacji sowieckiej. Bohaterstwo i poświęcenie najwyższe jak najbardziej, ale też z drugiej strony brak zrozumienia jak wyglądają szanse oraz brak poszanowania dla własnego życia.
Znam opowieści ludzi starszych o drugiej wojnie światowej - bardzo mnie ten temat interesuje, gdyż jest to tragedia, która nam na szczęście jest nieznana i nawet nie umiemy sobie wyobrazić codzienności życia w takich latach.
Znam ludzi starszych twierdzących, że w czasie wojny nie było tak źle. Ot mieli oni własne pole gdzie pracowali, a Niemcy korzystając z tych pól np. rozstawiając artylerię płacili rolnikom trochę pieniędzy.
Z drugiej strony ludzie uciekali z wiosek i bali się, gdyż naloty i ostrzały były regularne, a ludziom brakowało jedzenia.
Gdyby zawyły syreny oznaczające wojnę, brałbym nogi za pas i w pierwszej kolejności zadbałbym o bezpieczeństwo najbliższych. Zrobiłbym absolutnie wszystko by nawet włos im z głowy nie spadł i w tym czasie nie myślałbym w ogóle o losie ojczyzny. Po upewnieniu się, że los rodziny jest bezpieczny, mógłbym myśleć o tym co mogę zrobić. Przede wszystkim zadbać o dalszą egzystencję - podjąć gdzieś pracę oraz wyżywić rodzinę w te ciężkie czasy. Po tym mógłbym poszerzać już tylko świadomość otaczających mnie ludzi (obcokrajowców wtedy) o tym co się w Polsce dzieje oraz jaki los ją spotkał. Do wojska się nie nadaję z powodów zdrowotnych oraz z powodu charakteru - nie lubię rozkazów, zawsze muszę wszystko samodzielnie przemyśleć i podjąć decyzję. Byłbym mięsem armatnim, a na to nie pozwolę :)
Oczywiście można także walczyć w cyberprzestrzeni. Tutaj nie wykluczam mojego udziału. Wręcz powiedziałbym, że bardzo chętnie wsparłbym ojczyznę na takim "froncie". Mógłbym także próbować łamać szyfry, bo w tym temacie także jako takie pojęcie mam, więc jak najbardziej. Po prostu wojna z postaci mnie i karabinu by nie miała sensu i byłoby to samobójstwo. A o swoje życie dbam. Z drugiej strony wspierałbym ojczyznę na tyle na ile moje umiejętności by pozwalały - programowanie i security w całej tej otoczce.
Najgorsze jest to, że z kim bym nie rozmawiał to nie zgadza się z decyzjami polityków, każdy mówi, że ich decyzje są absurdalne, błędne i prowadzą nas do zguby. Jakim cudem więc oni wygrywają te wybory?
Będę grał w grę, Tomb Raider.
Mógłbym także próbować łamać szyfry, bo w tym temacie także jako takie pojęcie mam, więc jak najbardziej.
Mam wrażenie, że w dzisiejszym świecie niewiele byś się nadał. Załóżmy, że przechwyciliśmy gigabajty ruskich danych. Wszystkie zaszyfrowane Truecryptem. I co niby z tym zrobisz?
Dzisiejsze szyfrowanie to trochę inna bajka niż to sprzed 100 lat. Dziś możesz jedynie próbować przechwycić hasło keyloggerami albo torturując kogoś.
Życzę szczęścia wszystkim którzy myślą że dadzą radę uciec nie mając przynajmniej podwójnego obywatelstwa :)
Co byście zrobili jakby nagle zawyły syreny?
Zakląłbym, włożył zatyczki do uszu (noszę paczkę w kieszeni, czasami się przydają bo nie toleruję niektórych rodzajów hałasu) i odczekał 3 minuty aż wyć przestaną. :-)
Serio, przecież każdy wie, że wyjące syreny to tylko test albo znowu jakaś rocznica przegranego powstania...
a btw. doszły do mnie takie pogłoski, że w stolicy mówi się, że przyjdzie putin, wszystkich zabije i zaraz będzie wojna - w skrócie, że wszyscy mówią o wojnie, prawda to? :)
Co do spieprzania, to chyba jakimś jachtem najlepiej. Wody między-terytorialne i żadne Schengeny nie są mi obce, a i można płynąć gdzie się chce będąc uzależnionym tylko od zapasów żywności. Z drugiej strony Rosja nie zaatakuje Polski. Rosjanie za bardzo pamiętają II wojną światową i sami Rosjanie raczej nie mają ochoty na konwencjonalną wojnę.
wasiu napisał(a):
Z drugiej strony Rosja nie zaatakuje Polski. Rosjanie za bardzo pamiętają II wojną światową i sami Rosjanie raczej nie mają ochoty na konwencjonalną wojnę.
Wojny Putina:
- Czeczenia 1999
- Gruzja 2008
- Ukraina 2014
Zarejestruj się i dołącz do największej społeczności programistów w Polsce.
Otrzymaj wsparcie, dziel się wiedzą i rozwijaj swoje umiejętności z najlepszymi.