Zespół sawanta to bardzo rzadka choroba, objawiająca się uszkodzeniem lewej półkuli mózgu i wzmożoną aktywnością prawej półkuli. Ta wzmożona aktywność powoduje, że dana osoba ma ogromny talent artystyczny (np. Leslie Lemke - w wieku 14 lat wysłuchał raz koncertu w telewizji i odtworzył go całego na fortepianie, grając na nim pierwszy raz w życiu), lingwistyczny (przypadki nauczenia się np. islandzkiego w ciągu tygodnia z umiejętnością poprawnej wymowy, akcentu i dużego słownictwa) oraz pamięciowy (Salomon "S" Szereszewski).
Właśnie ta ostatnia osoba mnie najbardziej interesuje - reporter jednej z moskiewskich gazet, nigdy nie robił notatek, wszystko zapisywał. Zapisał się na badania psychologiczne pod tą kwestią - okazało się, że może ze wszystkimi szczegółami przypomnieć sobie każdą minutę swojego życia.
Testy psychologiczne polegały na tym, że psycholog przekazywał "S" coraz dłuższe ciągi cyfr. Gdy osiągnęły one długość ponad 70 znaków i psycholog zaskoczony stwierdził, że on sam ma dość, "S" o mało nie doprowadził go do zawału - gdy wszystkie ciągi, których recytowaniem zajmował się od 3 godzin bez przerwy, wyrecytował ponownie - od tyłu. Po 15 latach mógł je wyrecytować znowu - wszystkie, bez żadnego błędu, w poprawnej kolejności i od tyłu. Po tych 15 latach mógł powiedzieć, jak wyglądało pomieszczenie, w którym był badany, jak był ubrany lekarz itd. Zapamiętywał też w taki sam sposób teksty w wielu obcych językach, które on w ogóle nie znał ani nie rozumiał.
On nie miał wybitnej pamięci, on miał uszkodzony fragment mózgu odpowiedzialny za zapominanie niepotrzebnych danych. Próbował nawet takich "magicznych" sposobów, jak zapisywanie informacji na kartce i spalanie jej. Czynności związane ze spalaniem zapisanej kartki wykonywał również w wyobraźni, jednak wtedy mógł czytać tekst z popiołów. Mimo, że wszystko pamiętał, było widać, że wspominanie było dla niego bolesne. Mówił, że czuje się, jakby chodził po bardzo długim korytarzu wypełnionym książkami z jego wspomnieniami i za każdym razem, gdy ktoś "kazał mu" przejść do książki po drugiej stronie korytarza, czuł niemożliwy do wyjaśnienia ból. Wyobrażanie korytarza naprawdę działo się w jego głowie - kiedyś powtarzając długi tekst pominął słowo "jajko". Wszyscy byli pewni, że już jest zdrowy, ale zanim mu to powiedzieli, on sam krzyknął, że zapomniał o jajku. Podał dość ciekawe tłumaczenie: "Jajko zlało się z tłem. Jak mam zauważyć białe jajko przy białej ścianie?"
Miał w związku z ponadprzeciętną pamięcią duży problem - nie rozpoznawał swoich znajomych, gdy zmienili fryzurę/makijaż/opalili się. Nie rozpoznawał znajomych przez telefon, gdy mieli chociaż delikatną, niezauważalną dla zwykłych ludzi chrypę.
Rozpisałem się :)
Co myślicie o takich ludziach? Czy chcielibyście mieć taki dar, czy też uznajecie go jako przekleństwo?
Osobiście, talent artystyczny i lingwistyczny bardzo by mi się przydał, ale co do "S" mam wątpliwości. Chciałbym mieć taką pamięć, ale tylko pod warunkiem, że byłbym również w stanie samodzielnie ją kontrolować i usuwać.