Zdziwiłem się jak w ostatnim czasie sąsiadka związana od ponad dekady z branżą medyczną przybyła porozmawiać o nurtujących ją tematach dotyczących softwareu. Jacyś rekruterzy zaproponowali jej pracę jako QA i PM. Propozycję odrzuciła bo wyczuła za dużo aspektów handlowych.
Dekadę temu miałem okazję poznać nawet dentystę, który na 40 lat skończył studia na uniwesrytecie medycznym i stawiał pierwsze kroki w nowym zawodzie. Można? Pewnie i można. W końcu nie ma ustawy, która klasyfikuje taki czyn jako zabroniony.
Pracując w dużej brytyjskiej korporacji spotkałem nawet przypadki w których to magazynier został programistą javy. Podobnie z resztą rzecz się miała z serwisanem sprzętu komputerowego. Były też przypadki migracji pracowników z działu administracji na QA. Jeden kolega który siedzi obok mnie jest starszym programistą, a od lat nie napisał linijki kodu. Co jest śmieszne to fakt, że uczy przyszłych programistów w jakiejś szkole.
Po co o tym wspomniałem? Generalnie to software jest dziś na takim etapie jak branża motoryzacyjna na początku lat 90 ubiegłego wieku. Gospodarka rośnie, a wraz z nią ilość systemów. Dla wielu managerów technologie informatyczne to kosmos. Uczelnie w Stanach czy Europie Zachodniej nie są w stanie przygotować takiej ilości specjalistów, która odpowie na potrzeby rynku pracy. Firmy tworzą więc oddziały na peryferiach świata. Różnice w wynagrodzeniach są spore więc nawet opłaca się zatrudniać ludzi którzy relanie nie wniosą nic albo bardzo niewiele. W dużych projektach trudno jest rozliczyć każda godzinę.
Taki trend pewnie utrzyma się przez pewien czas. Natomiast żadne drzewo nie rośnie do nieba. W pewnym momencie rynek dojdzie do sufitu i życie przestanie być różowe.
Programowanie zaczynałem w 2002 roku będąc w liceum. Miałem okazję trafić na nauczyciela, który kiedyś rozwijał projekty na maszynach mainframe. Przed emeryturą postanowił przekazać nieco wiedzy młodemu pokoleniu. Zaczynając politechnikę miałem pewną wiedzę ale do tego aby sprawnie poruszać się po obszarze programowania sporo brakowało. Na 3 czy 4 roku studiów byłem w miarę przygotowany do postawienia pierwszych kroków w zawodzie. Dopiero po 10 latach pracy mogę powiedzieć, że coś wiem.
Nawet jeśli założymy, że metody dydaktyczne poszły do przodu to nie wierzę w programistów, którzy przerobili kilka kursów, nakupili książki o springu, naoglądali się filmików na yt czy brali udział w tajnych kompletach.