I tak właśnie państwo opiekuńcze które chroni kobiety w ciąży, w praktyce stwarza problemy w zatrudnieniu.
Generalnie rozwiązaniem jest, jak powiedział @Wibowit, czyli B2B. Umowa zlecenie nie wchodzi w grę, bo jest nielegalna i mogłabyś zrobić tak, że zatrudnisz się na UZ, zajdziesz w ciąże i zgłosisz do PIP że to co robiłaś pokrywało się z UoP i pracodawca musi zmienić UZ na UoP, wyrównać składki i dać Ci Urlop macierzyński, wychowawczy itd. Umowa o dzieło jw, no i zostaje B2B. Nie myl tego z szukaniem zleceń, bo bardzo często (Ja na przykład), po prostu mam stały konrakt z jedną firmą i jest to podobne do UoP, ale nie mam urlopów, chorobowych, macierzyńskich :P, wychowaczych itd. Płaca oczywiście większa która pokrywa mi te "niedogodności". W takim przypadku gdy zajdziesz w ciążę, to po prostu informujesz że od tego dnia (zgodnie z umową) nie możesz świadczyć usług i po kłopocie. Pracodawca traci wdrożoną osobę, ale nie musi trzymać wakatu przez półtora roku w najlepszym przypadku a prawie 5 w najgorszym. Przy jednym dziecku offc, bo możesz i z 15 lat blokować :D. Oczywiście tracisz wtedy status "chronionej", więc albo naprawdę nie chcesz zajść w ciążę i płacisz mały zus, albo płacisz odpowiednio wysoki bo planujesz. Jak będziesz płacić mały i zajdziesz w ciążę to możesz winić tylko siebie, no ale dzieci to się raczej planuje.
Tylko w przypadku złamania ręki w pracy (co już mi się zdarzyło nie z mojej winy) nie dostaniesz ani grosza. Przed tym dobrze, że chroni UoP i ważne jest tu równouprawnienie. Wtedy nie dochodzi do dyskryminacji. Raczej ze względu na potrzebę wyrównania składek - pracownikowi nie będzie na rękę konwersja umowy na UoP przy UZ, ze względu na składki. Więc do PIP z tym nie pójdzie. Problemem na UZ pozostaje jednak przypadek choroby z winy pracodawcy (zarażenie przez innego pracownika) oraz przypadek wypadku przy pracy (nie czarujmy się - czasem nie tylko się programuje, jak na każdym stanowisku, a polecenie służbowe trzeba wykonać).
Cos mi sie wydaje, ze to troll. W kazdej z firm, w ktorych pracowalem, duzo przychylniej sie patrzylo na kobiety, glownie ze wzgledu na to, ze w zespole samych facetow czesto byl problem z komunikacja, jedna czy dwie dziewczyny mocno lagodza sytuacje. Tylko raz pracowalem z samymi facetami i produktywnosc byla sporo gorsza.
nie skomentuję kto tu jest trolem - piszę poważnie i opisałam jedną z sytuacji, gdzie gość wprost się wygadał o co chodzi - pokazał, że była to rozmowa pro-forma, by nie mówiono, że dyskryminuje kobiety - przecież je zaprosił. Kiedyś było inaczej, teraz o te macieżyńskie i wspomniane przez kogoś uprawnienia/przywileje - pracodawcy nie chcą kobiet lub chcą góra jedną do większego zespołu.
Może obawy pracodawcy wynikają nie tyle z samego urlopu macierzyńskiego co z przywilejów kobiety, kiedy już wróci do pracy, np. 60 dni urlopu w roku na chore dziecko, do 14 roku życia (poprawcie mnie jeżeli piszę bzdury). Piszę o tym, ponieważ w kluczowych momentach może się okazać, że Twoje dziecko się rozchoruje, bierzesz L4 i nie ma Cię w pracy. Wg. mnie nie powinno się nikogo dyskryminować, ale pracodawcy liczą $ i musi im się to opłacać. A kiedy kluczowa osoba tak z dnia na dzień wypada to zawsze rodzi problemy. Tak jak pisali przedmówcy, może warto zastanowić się nad B2B. Życzę powodzenia w dalszych rekrutacjach :)
Za dużo jest tych przywilejów. Pora to ukrócić, bo jak wspomniano - tylko szkodzi niż pomagać na stanowiskach wymagających wdrożenia. Tylko gdzie z tym pisać? Do rzecznika praw obywatelskich?