Wrzucili mnie do projektu webowego z konca lat 90! SERIO! Szanse na nauczenie sie czegos nowego - zerowe. Szanse na znalezienie lepiej platnej pracy - zerowe. Szanse na zmiane projektu - zerowe(polityka firmy, musze swoje odbebnic). Szanse na to, ze jak zostane tutaj krotko(mysle o nieprzedluzaniu okresu probnego) to inni pracodawcy beda podejrzliwi - spore.
Dawno, dawno temu też trafiłam do korpo jako totalny świeżak. Też mnie wrzucili do projektu, który miał jakieś 15 lat. Tzn. w sumie to dostała mi się paczka projektów powiązanych, z czego jeden był straszniejszy od drugiego - były skrypty do Epica w ACLu, była komunikacja po DDE, były makra VBA i projekty w C++ w VS 2003 (a kto w tym programował, to wie, że to nie jest taki całkiem normalny C++...). A w niektórych projektach funkcje (tak, funkcje, nie klasy) na tysiąc linii, goto i zmienne globalne współdzielone między szablonami...
Ale ja nie zauważyłam, że to koniec mojego rozwoju... Zwyczajnie zakasałam rękawy i zaczęłam sprzątać. Początkowo to nawet średnio wiedziałam co robię, ale PM wskazywał palcem największe kupy. Jak się wprawiłam, to sama zaczęłam zgłaszać, co trzeba posprzątać, bo zaraz nas ugryzie w tyłek. W międzyczasie wchodziły cały czas nowe projekty, w których miałam wpływ na wybór technologii i wtedy zawsze zwracałam uwagę, że może lepiej wziąć tą nowszą technologię niż za 3 lata się męczyć jak z projektem X.
Dziś nie pamiętam już ani jednego słowa kluczowego z ACL, wszystkie projekty z VS 2003 zostały skasowane lub zmigrowane. Jeden projekt został przepisany od zera. Tylko te nieszczęsne makra VBA wciąż żyją, ale pomału, pomalutku, krok za kroczkiem przechodzą do ładnej biblioteki VSTO. Jeszcze jakieś 3-5 lat i z nimi też się pożegnam ;)
IMHO to jest właśnie najlepsza forma rozwoju, bo widzisz dokładnie dlaczego nie powinno się robić pewnych rzeczy i poprawiając je zapamiętujesz na całe życie... Mi przynajmniej daje to niesamowitą wręcz satysfakcję. Lubię refaktoryzować.