Jeśli w Twoją definicję "zielonego użytkownika" wpisuje się mój tata - facet koło 70-tki, siedzący jakieś 20 lat na Windowsach i ogarniający podstawy - typu wejść na WP, Google, YT, puścić sobie film - to mogę polecić Minta (najlepiej - wersję MATE).
Byłem u niego jakieś +/- 3 lata temu. Zobaczyłem, że komputer zamula i wyje wiatrakami - myślałem, że jakiś syf ma poinstalowany, ale na jakimś zabytkowym PC sam Windows i przeglądarka potrafiły po 100% CPU zżerać. Wymieniłem kompa na coś nowego, a przy okazji zainstalowałem Mint'a. Od tego czasu ZERO problemów, ani razu nie zgłaszał że coś nie działa, ani razu nie gadaliśmy o komputerze. Po prostu sobie włącza swoje rzeczy, robi co chce, wyłącza kompa i zapomina o temacie. Także, skoro on sobie poradził i ogarnia, to naprawdę nie widzę problemów. W domu z kolei (w czasach kowida, jak była zdalna szkoła) żona sama pobrała i zainstalowała dzieciakom Teamsa czy innego Zooma do odpalenia szkoły. Nie jest to jakieś wybitne osiągnięcie, ale biorąc pod uwagę, że to jest osoba mocno przeciętna technicznie, do tego wychowana na Windowsach - daje to obraz tego, że obecnie desktop z linuksem to nie jest to samo, co 10 albo więcej lat temu - gdy trzeba było używać znacznie większej ilości magii.
I mimo, że parę osób polecało Ubuntu (w sumie - Mint jest pochodną, mocno zależną od tego systemu) to ja go odradzam, mega mi nie leży, do tego zauważyłem, że (nie podam teraz konkretnych przykładów, nie pamiętam teraz) Mint ma większą kompatybilność, z niektórymi rzeczami które poszły bez problemu na Mint, na Ubuntu musiałem walczyć.