To całe wgospodarce to jakiś klon Frondy?
rząd wycofał się z refundacji leków przeciwko cukrzycy (wielu chorych, których nie stać na przykład na nowe strzykawki, wykorzystuje już zużyte, narażając dalej swoje zdrowie)
I co ci biedni cukrzycy robią sobie tymi strzykawkami? Wstrzykują marychuanę? :D
Strzykawek nie używa się do leczenia cukrzycy, a listy leków refundowanych są publikowane co 2 miesiące przez MZ, można zawsze sprawdzić co się na nich zmienia, i leki na cukrzycę są wciąż refundowane (zmiany z listy na listę dotyczą konkretnych preparatów konkretnych producentów, określone produkty mogą zostać skreślone z listy, ale nie wszystkie, a to chyba sugerują autorzy).
No i teraz pytanie, czy jeśli popełniają trywialne błędy merytoryczne w tekście, to ten tekst jest w ogóle coś warty?
Moim zdaniem są ważniejsze wydatki, ale też weźmy pod uwagę fakt, że jeszcze 15 lat temu takie operacje były refundowane, a szacunkowy roczny koszt takich operacji byłby 1000 razy mniejszy niż wydatki np. na cukrzycę, więc ten tekst to czysta demagogia.
Nie po prostu niektórzy nie mają mózgów wypranych propagandą o "orientacji seksualnej".
Raczej niektórzy nie są zapatrzeni w nauki facetów w kieckach (tych, którzy są tak pyszni, że twierdzą, że rozmawiają z Bogiem), i starają się zrozumieć świat przez pryzmat nauki i faktów, a nie cudów i grzechów.
Tacy ludzie wiedzą, skąd się biorą pioruny, jak powstaje nowe życie, a nawet, że Ziemia krąży wokół Słońca, a nie odwrotnie. Takim ludziom udało się wyleczyć wiele chorób, wysłać człowieka w kosmos, i zbudować maszyny liczące szybciej niż jakikolwiek człowiek. Tak więc, tacy ludzie starają się też zrozumieć seksualność we wszystkich aspektach, nie tylko biologicznym, ale i psychologicznym.
Nie zapominajmy też, że ludzie o mózgach niewypranych orientacjami seksualnymi uważają pedofilię za namiętność, z którą nie można walczyć.
Średnio mam ochotę się zastanawiać co jest dżenderem, dezorientacją, fetyszem, idiotyzmem czy czym tam jeszcze. Seksualni filozofowie i tak niedługo dorzucą kolejne określenia i kategorie i trzeba będzie czytać steki bredni, żeby się w tym orientować.
Ale co tu dorzucać?
Jedna sprawa to to, że pan chce robić to z panem, czy pani z panią, a inna to to, że pan chce być panią, albo pani panem.
To jest wręcz rozdzielne, jak kompozycja i dziedziczenie. Nie trzeba doktoratu, żeby to zrozumieć.
Ale mam nadzieję, że dalej mam prawo oceniać zdarzenia i zadawać pytania. No nie?
Nie ma sensu zadawanie pytań, jeśli nie jest się zainteresowanym odpowiedziami.