Wszystko zależy od tego jakie się ma cele. Osobiście moja główną aktywnością sportową jest bieganie. Nie jestem jakimś super biegaczem, szczerze w porównaniu z innymi to raczej przeciętnym.
Robie to dla siebie i nie spinam na wynik, ale aktywność tygodniowa wyglada tak:
poniedziałek/sroda/piątek/niedziela - bieganie
wtorek/czwartek/sobota - trening ogolnorozwojowy (pompki, rozciaganie, przsiady, brzuszki itd)
sobota dłuższy trening rowerowy + pływanie
Założenie jest takie, ze nie ma zlej pogody jest tylko źle dobrane ubranie, biegam zawsze na dworze, od kilku lat dojeżdżam do pracy na rowerze i starałem się nie obżerać. Odstawiłem "rekreacyjny alkohol"* i pije dużo wody.
Dieta w sensie zastanowienia się co jem i ile to temat ostatnich kilku miesięcy. Córka zadeklarowała się jako wegetarianka, tylko w wykonaniu nastolatki to było: dużo makaranu z serem i szpinakiem, tosty z serem, nutella, naleśniki i morze słodyczy... Nie mam wiedzy na temat komponowania posiłków, więc poszedłem po linii najmniejszego oporu i wsparłem się aplikacją peater (nie wiem czy jest coś lepszego, używam i wierzę że ktoś mądrzejszy ode mnie zastanowił sie nad posiłkami). Przeszedłem na wegetarianizm (a raczej zostałem flexitarianem ;)), bo łatwiej gotować dla 3 osób (zona też dołączyła) niż ciągnąć 1 na diecie. I to było największe zaskoczenie: zjechałem z wagą do wartości które wydawały mi się nieosiągalne. Chociaż dla mnie waga to nigdy nie był cel (no może na początku), a uboczny efekt treningu. Także faktycznie coś prawdy jest w tym powiedzeniu: 70% sukcesu sportowego robi się w kuchni. więc raczej zostanę na diecie w której faktycznie liczy się kalorie.
- "rekreacyjny alkohol" - (definicja własna) alkohol pity z okazji ciepłego dnia, pierwszego poniedziałku/wtorku/środy/czwartku/piątku/soboty/niedzieli w tygodni, weekendu itd.