Mamy w zasadzie już ponad 3 lata od kiedy LLM weszły do szerszego użycia. Widać, że mimo zapowiadanej rewolucji i wielokrotnego "zastąpienia programistów już za pół roku" nic takiego się nie stało. Użyteczność LLM jest dla mnie niekwestionowana, o ile nie mam pozytywnych doświadczeń z agentami (claude code) czy całymi agentowymi IDE (cursor) bo ich wykorzystanie to hit or miss a na dużym projekcie zazwyczaj miss. Produkują dużo niepotrzebnego bezsensownego kodu, ale za to same LLMy skracają czas który spędzam na szukaniu w dokumentacji czy na stacku kilkukrotnie. W zasadzie można je traktować jako bardzo dobry silnik wyszukiwania który nie wymaga ustrukturyzowania zapytań. Plus można im zlecić prostą, mechaniczną robotę - stwórz mapowanie między tymi obiektami, przetłumacz te stringi, wygeneruj boilerplate do tego endpointa. To tyrka, którą wcześniej oddelegowywało się juniorowi żeby się otrzaskał. Teraz AI może to zrobić w 30 sekund. Co oczywiście nie znaczy, że juniorzy nie są i nie będą potrzebni - ci co umieją myśleć, rozumieją kontekst biznesowy i potrafią zadawać właściwe pytania zawsze będą dobrą inwestycją.
Niestety dostrzegam też negatywny wpływ na naszą branżę, głównie, ze strony klientów, osób semi technicznych (adminów itd.), managerów którzy jakby od wejścia LLMów mniej lub bardziej świadomie deprecjonują naszą pracę. Oczywiście zawsze było "a to jest proste", "a to tylko jeden przycisk", "a to dwa dni roboty". Ale teraz to przybiera czasami absurdalne rozmiary, w których efekt Dunninga-Krugera takich osób bije rekordy. Bo jak to, przecież ChatGPT napisał im w 5 minut działający kod do w którym strzelają do end pointu (bez logiki biznesowej, bez obsługi błędów itd.) to dlaczego wy potrzebujecie 3 tygodnie na moduł płatności z integracją z systemem księgowym? "Co tydzień na zwykłego proof of concept? Przecież GPT wygenerował mi cały kod" - oczywiście jest to nie prawda, bo jest to jakaś połowa tego kodu, a zupełnie już nie biorą pod uwagę konieczności postawienia, skonfigurowania tego wszystkiego, kiedy "zwykły proof of concept" składa się z kilku komponentów.
Jakie są wasze odczucia? Czy też zauważacie ten trend, gdzie nagle każdy jest trochę programistą i wie lepiej? Wiem że jest podobny wątek "o końcu eldorado", ale chciałbym się tutaj skupić na konkretnych odczuciach co do LLM/AI i tego jak zmieniają one postrzeganie naszej pracy przez nie-programistów. W moim odczuciu, ten cały marketing bardziej zakłamuje rzeczywistość, czym wyrządza nam szkodę niż faktyczne zastosowania. Co tydzień widzę posta "koniec programistów za 6 miesięcy" od jakiegoś inżyniera z anthropic czy innej firmy oczywiście potem szybko okazje się, że to jakiś nietechniczny PM który nie rozumie różnicy między deterministyczną kompilacją a niedeterministycznym LLM i w zasadzie jest marketingowcem.
Dla mnie LLM będą gotowe nas zastąpić jak będę mógł w niedługim czasie odtworzyć produkty typu pakiet office, czy napisać nowego windowsa, ale wtedy zastąpią wszystkie prace biurowe. Myślę że na to się nie zanosi jeszcze w bardzo długiej perspektywie.