Z raportu SW Research i agencji Runaways wynika, że aż 80 proc. Polaków nie czuje pasji do swojej pracy, a 77 proc. nie widzi w niej sensu. Jak to jest z wami panowie?
Czy czujesz pasję i widzisz sens?
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Postów: 183
Od kiedy rynek siadł jakoś nie widzę sensu się douczać
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Postów: 489
Pasji nigdy nie czułem, sens widzę patrząc na stan konta.
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
Odkąd jest AI jakoś straciłem poczucie sensu i pasji. Niby AI udowodniło że nie potrafi zbyt wiele, ale jakoś nie potrafię wrócić do poprzedniego trybu pracy i nauka nowych rzeczy wydaje się bezsensowna. Często idę na skróty i przyjmuję gówniany kod od AI mimo że wiem że nie jest optymalny bo nie chce mi się wchodzić na "wyższe obroty".
Za to jeśli chodzi o to co robię w pracy to nigdy nie widziałem zbytnio sensu, na pewno nie za taką kasę, czasem rok i miliony dolarów pochłania przejście na przykład na nową technologię lub architekturę która nic nie zmienia.
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Postów: 357
77% Polaków nie widzi sensu w pracy? Trzeba brać poprawkę na klimat. Polacy mają depresję totalną bo w tej chwili zaczyna się już trzeci tydzień maja z temperaturą <15C w południe. Programowanie to praca, która zawsze balansowała na krawędzi “bullshit job”, ale niemożliwe, żeby 77% ludzi w całym kraju nie robiło niczego produktywnego.
Racja z tym wpływem AI na pasję. W 2023 developerzy jarali się nowymi technologiami takimi jak nowe języki programowania, nowe frameworki Javascriptowe, nowe NoSQL, podejście funkcyjne, observability, mikroserwisy. I słyszałem zacięte dyskusje. A teraz to wszystko zapomniane i tylko o vibe coding się rozmawia. Innymi słowy, jak porozmawiać z agentem, żeby wypluł mniejszą kupę. Załóżmy, że mamy w zespole specjalistę, ale takiego prawdziwego, od Postgresa. Nie wyobrażam sobie, żeby taki ktoś dostawał wsparcie emocjonalne od zespołu dookoła, które podtrzymywałoby jego pasję. “Cieszę się że mamy kogoś takiego w zespole. Ta nowa optymalizacja indeksów jest ciekawa. Tak trzymaj!”
Sens? Firma, w której pracuję, pogubiła się i peak przychodów ma już za sobą. Poza tym jest wypełniona doomerami() oraz osobami, które przy obecnej sytuacji na rynku nie mają alternatyw. Widzę też gierki przed nową fazą layoffów. Wyższego sensu w tym nie widzę, oprócz wpływu na konto.
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Postów: 446
ArchitektSpaghetti napisał(a):
niemożliwe, żeby 77% ludzi w całym kraju nie robiło niczego produktywnego.
Mylisz brak poczucia sensu i pasji z produktywnością. Jak raczej każdy sobie może wyobrazić tutaj, trzeba być w konkretnym spektrum żeby lubić pracę w fabryce śrubek a pracownicy tam są całkiem produktywni (bicz nad głową).
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Postów: 51
Pasje czułem jak byłem bezrobotny i mogłem się zgłębiać w tematy, i uczyć, poznawać bawić się w swoim tempie, teraz w dobie AI mam wrażenie, że muszę zapie***lać i dowozić kolejne featury. Ciężko jest nie wpaść w FOMO i wypalenie w obecnych czasach mam wrażenie (chętnie przyjmę rady jak sobie z tym radzicie)
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Postów: 400
Sens jak najbardziej widzę - jest to wydojenie jak najwięcej hajsu od użytkowników.
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Postów: 108
Z tą pasją różnie, są lepsze i gorsze momenty, ale raczej tak niż nie.
Sens - duża część ficzerów nad którymi pracuję pozwala na efektywniejsze wykorzystanie ograniczonych zasobów, a zatem przynosi korzyść nie tylko pracodawcy, ale i społeczeństwu.
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Postów: 2541
Ale sensu w obecnym projekcie czy ogólnie? W obecnym projekcie brak. Ogólnie to oczywiście, że tak.
Pasje mam, ale nie mogę jej realizować, bo nie ma kiedy. Trzeba jeszcze dbać o zdrowie fizyczne i dokształcać się do rekrutacji.
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Postów: 39
Sens i pasję straciłem jakoś rok temu. Głównie powody:
- Outsourcing, czyli model pracy, gdzie developer traktowany jest jak zasób, który kosztuje X i ktoś za niego płaci X + Y. Po co się w takiej pracy angażować, skoro nic z tego nie przyjdzie. Duże osiągnięcia nie oznaczają ani podwyżki, ani docenienia, bo zarówno dla klienta, jak i pośrednika, jest się zasobem.
- Bardzo duża niesprawiedliwość w branży. Osoba A może mieć średnie umiejętności techniczne, ale fajnie się sprzedawać na rekrutacjach i mieć szczęscie, przez co zarabia dużo więcej niż osoba mająca naprawdę duże kompetencje, ale mająca pecha.
- Wyzysk. Człowiek kończy studia, idzie do pracy, stara się, rozwija, angażuje, a potem się okazuje, że nowo zatrudnione osoby w firmie zarabiają wiecej na tym samym stanowisku. W efekcie trzeba zmieniać pracę i od nowa zdobywać swego rodzaju "reputację" w nowej firmie.
- AI - no nie ma się co łudzić. W końcu AI zastąpi developerów. Na pewno nie w przeciągu kilku lat jak wieszczą fanatycy na tym forum, ale to nastąpi prędzej czy później.
- Nietechniczny management. Można rozwiązać naprawdę trudny problem biznesowy/techniczny, ale koniec końców dla managera liczy się jedynie status zadania na jakiejś jirze oraz ile zajmie dokończenie go. Można poczuć się momentami na taśmie (z całym szacunkiem dla ciężkiej pracy ludzi pracujących na taśmie).
Wymieniłem jedynie rzeczy powszechne. W typowym projekcie znajdzie się też pewnie jeden z następujących problemów: praca w legacy, micromanagement, bycie one man army, nacisk na dowożenie jak najszybciej, słaby technicznie zespół i wiele, wiele innych.
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Postów: 833
Pasja do programowania wygasła kilka lat temu, ale sens pracy wciąż pozostał -> zarabiać dobre pieniądze. Po prostu nie poświęcam się temu tak jak kiedyś.
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Postów: 494
Pasji nigdy nie miałem. Sens jedynie taki, że jeść trzeba, a rachunki się same nie opłacą.
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Postów: 1359
Ja przestałem widzieć jakąkolwiek możliwość zainteresowania się tym, co robię, przez politykę. Nie mogę po prostu zaoszczędzić kasy, bo mi ją politycy skasują inflacjami czy innymi pierdołami. Muszę skupiać się na robieniu pieniędzy, a nie tego, co chcę, bo jest akurat koniunktura, w tym na nieruchach, i muszę gonić króliczka, bo kiedyś mi odjedzie, a państwo mnie rcha i dotuje wzrosty podstawowych dóbr życiowych, przy okazji grożąc dodatkowymi podatkami (bykowe, mimo że chciałbym mieć dzieci) czy innymi daninami płaconymi na ludzi, którzy się zakredytowali na pałę i po kokardę. Dałem się wpędzić w bieganie w kołowrotu i do tego podczas tego biegania jestem rchany przez państwo i przez społeczeństwo, jeszcze z wyrzutami że mnie się przecież powodzi, a mój stan majątkowy jest gorszy niż wielu osób, na których łożę, bo dostali hajs od rodziców albo mieszkania po babci, tyle że mają zarobki małe, bo nigdy nie chciało im się opóźnić gratyfikacji. A wszystko wokół kariery na tym cierpi. Przy takim myśleniu nie da się poczuć pasji do tego, co się robi, nawet jeśli by samo w sobie to było pociągające, bo wpada FOMO.
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Lokalizacja: Gdańsk
- Postów: 105
Sporo narzekania w tym temacie, z resztą nie dziwię się.
A jak waszym zdaniem IT wypada w porównaniu z innymi zawodami?
Jest jakaś sensowna alternatywa (oprócz lekarzy), gdzie da się wejść i godnie żyć? Tylko bez jaj w stylu politycy i powiązania patodeweloperskie xd normalne zawody.
Tak ostatnio mam słabe doświadczenia w pracy, ponarzekałem sobie trochę, bo wyciskają mnie jak cytrynę.
Potem myślę, że patrzę nawet po rodzinie i znajomych dookoła.
Jedna osoba na budowie, druga w fabryce, trzecia jest animatorką dla dzieci, dorośli ludzie około 50, którzy zarabiają kilka groszy więcej niż minimalna krajowa.
Kumpel z akademika kiedyś do mnie mówi "to jest niesamowite, że po 3 latach pracy możesz dojść do zarobków 6k na rękę, kiedy ja takie pieniądze zobaczę". Odpowiadam mu, że 6k na rękę po 3 latach to nie są kokosy, bo zauważ ile my czasu jako informatycy siedzimy przed kompem, uczymy się do idiotycznych rozmów kwalifikacyjnych, co chwilę wychodzą jakieś nowe frameworki, zasuwamy jak chomiki w kołowrotkach bo co chwilę coś się zmienia i trzeba się doszkalać, bo na rozmowie kwalifikacyjnej pytają cię o jakiś przypadek 1 na 1000000, którego nawet w firmie nie doświadczysz.
Potem tak analizuję to i myślę, że w jakim my kraju żyjemy, że na kimś robi wrażenie 6k na rękę. Jednocześnie z tych 3 zawodów które podałem na początku nikt nie przebija tej stawki.
Czy na prawdę poza IT nie ma spokojnych zawodów w tym kraju, do których można się przygotować, poduczyć, wysłać CV i pracować?
Czy wszystko poza IT to zapi****dalanie na zmywaku w kfc/mcdonald lub bycie sprzedawcą w jakiś mediexpert i wciskanie ludziom wyuczonych formułek "proszę pana ten telefon ma 12gb ramu, nówka sztuka, lepszego telefonu pan nigdzie nie kupi"?
Wiadomo, że biorąc pod uwagę komfort pracy to na logikę wygodniejsze jest bycie programistą za 6k netto pracując wygodnie z domu w majtkach niż zapierd****ol na kasie w biedronce za 6k gdzie użerasz się z ciężkimi paletami i klientami, którzy się kłócą że kalafior miał być dzisiaj na promocji a nie jest.
Wygodniejsze jest bycie programistą za 6k netto niż bycie śmieciarzem (których mega szanuję) za 6k netto i codziennie patrzenie 1000 razy na drogę czy nie przejedzie cię jakieś auto lub miastowe cwaniaczki nie będą na ciebie trąbić bo masz czelność im chodzić po drodze jak wybierasz kosze - chodzi o sam charakter pracy.
Te 6k netto to przykład, bo strasznie mi utkwiło w głowie, jak kolega z akademika podawał tą kwotę jak jakiś nieosiągalny cel, że programista może po 3 latach zarabiać 6k, a on być może za 3 lata nadal nie będzie wiedział co robić w życiu.
Czy na prawdę jest aż tak mało przyjemnych prac poza IT?
Nie mówię, że IT to jakieś wspaniałe nie wiadomo co, bo ostatnio też mam gorszy czas, ale wtedy sobie myślę, że panie na kasie w biedronce lub kucharze w kfc mają gorszy czas codziennie 5 dni w tygodniu, a u mnie to jest np. 3-4 miesiące w roku.
Ale czy na prawdę w innym sektorze, innej pracy nie da się zdobyć wygodnej pracy za np. 6-8k na rękę pracując z domu lub ewentualnie czasami w biurze?
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Lokalizacja: Piwnica
- Postów: 58
jedyne wyjście to lekarz, widzimy się na medycynie!
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Postów: 1452
Na ten moment jestem bardziej zmotywowany do pracy i rozwoju niż kiedyś, trochę żałuję, że nie przyszło mi to wcześniej, bo teraz jest motywacja tylko czasu brakuje.
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Lokalizacja: Wrocław
- Postów: 623
Na pewno dużo lepiej mi się pracuje niż w poprzednim kołchozie, gdzie sam niszczyłem się psychicznie, bo czułem wewnętrzny przymus, żeby zmieścić się z czasem, a ja zawsze nie doszacowuję.
Teraz mam rozplanowane co mam robić na następne 6 - 12 miesięcy i robię w odpowiednim tempie. Skoro mi się chce, to rozkminiam, czy może nie spróbować stworzyć czegoś z nastawieniem na próbę zarobku, bo jak pyknie, to nie będzie trzeba się martwić o pasję i sens. W poprzednim kołchozie po pracy nie byłem w stanie patrzeć na kod. Tym bardziej rozumiem, jak wielki wpływ na samopoczucie itd. ma praca.
Chociaż akurat ja zawsze byłem cipą bardzo wrażliwą na niewygodę i czynniki zewnętrzne. Zawsze jak coś mnie bolało, lekko czułem się nie tak albo coś mnie niepokoiło, to od razu dętka. Zawsze podziwiałem kolegów, że szli do pracy w ostrym kołchozie, zajeżdżali się bez zająknięcia i jakoś nie byli przybici tym. Chociaż może to dlatego ja wróciłem do nauki, bo nie byłem w stanie przetrawić takiej wegetacji przez kolejne kilkadziesiąt lat, a koledzy tam zostali XD
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Postów: 446
Czułem kiedyś pasję i to bardzo dużą, natomiast bardzo rzadko widzę sens w tym co robimy/robię. Ciężko się czasami utożsamić z produktem który mógłby być udostępnionymi plikami w jakimś dysku albo serwerze ale no cóż.
Pasja z mnie wyparowała po tych latach spędzonych na kodowaniu, jak coś robisz 40h w tygodniu przez ponad 200dni w roku to ciężko czerpać z tego przyjemność. Natomiast uwielbiam swoją pracę i świetniej się w niej czuję, ale nie jest to na pewno pasja.
Mógłbym tu napisać kilka stron A4 jak powoli z mnie uchodziła para i chęci były coraz mniejsze aż zawiesiły się na zielonych cyferkach wpadających co miesiąc i są ściśle powiązane z nimi ale nie wiem czy jest sens się użalać nad sobą. Grunt to mieć fajną pracą którą się lub a w ostateczności toleruje i iść do przodu.
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Postów: 135
Pasja jest. Obecnie pracuję w React jako jedyny Frontend Dev w zespole. Robimy aplikację dla startupu. Mogę robić cały Front po swojemu, przez co to dla mnie praca i hobby w jednym. Sensu w tym nie widzę, bo wątpię, że ktoś będzie tej konkretnej aplikacji potrzebował do czegokolwiek, zwłaszcza że za x miesięcy lub lat prawdopodobnie będzie to robiła AI. Nie martwię się na zapas i przygotowuję się do szukania nowej pracy za jakiś czas. Jest spoko.
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Postów: 114
Pasji brak, sensu brak (i tak większość kodu idzie do kosza)
AI? Świetny partner do OE, trzeba przemyśleć temat. Za kilka lat coś na spokojnie, może stolarka, może konduktor, zobaczymy co życie przyniesie.
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Postów: 163
Kilka lat temu jakby mi ktoś powiedział że nie czuje pasji to bym się mu bardzo dziwił.
Fajnie że poprzez zmianę pracy i optymalizacje finansów udało mi się spłacić nieruchomość mieć oszczędności - jeśli chodzi o pasję to już nie uczę się niczego na zapas - tym bardziej po godzinach pracy. Praca dla kogoś to sprzedawanie swojego czasu więc najpierw oceniam czy uczenie się czegoś (w godzinach pracy) przyśpieszy moją efektywność dzięki czemu będę mógł ten czas wykorzystać dla siebie.
I w zasadzie to też jest taka postawa obronna - ponieważ bycie pasjonatem w pracy często prowadzi do wypalenia, bo np kontraktornie mają cel aby jak najszybciej wystawić FV i mieć dobre relacje z klientem, więc średnio ją obchodzą kwestie sporne, firmy produktowe / software house mają cele biznesowe w związku z tym nie ma miejsca na eksperymenty (szczególnie w dzisiejszych czasach jak każdy liczy kasę).
Czy jest sens? - wiele projektów które realizowałem nie ujrzały światła dziennego lub szybko padły - wcześniej nikomu to nie przeszkadzało dopóki kasa płynęła szerokim strumieniem. Moim zdaniem coś co pomaga ludziom zawsze będzie miało sens, reszta to odgrzewanie jakiegoś kotleta (pomysłu) 10 razy na nowo i przyprawianie czym innym - rynek weryfikuje.
Dlatego jest sens zajmować się rzeczami które rozwiązują czyjś problem który nie został przez nikogo rozwiązany - reszta to g**no apki które żyją dopóki ktoś jest w stanie je finansować. Branża IT powoli przestaje być bezpieczną przystanią inwestorów przez co mogą zostać tylko sami pasjonaci.
Konkludując - hajsy mają się zgadzać, robić swoje i poświęcać jak najmniej na to czasu ewentualnie robić coś po godzinach (co rzadko się zdarza) w kierunku IT.
Obecnie staram się zamykać robotę po 17 i ewentualnie 1 dzień w tygodniu posiedzieć ciutkę dłużej jak mam szczególny powód
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Postów: 85
U mnie też AI zabił pasję.
Jako typowy piwniczak od baz danych i backendu, jakieś 2 lata temu miałem zajawkę by nauczyć się frontendu. Dużo radości sprawiało mi to że mogłem ogarnąć po jakichs 20 godzinach kursów podstawy, w pracy porobić komponenty w react, fajne cssy itp. do CV też fajny wpis, że w sumie i frontend trochę zawodowo ogarniam.
Był to oczywiście nie jakiś bardzo wysoki poziom, ale jako uzupełnienie stacku wciąż użyteczny.
Obecnie jak mam napisać coś we frontendzie, to skrobię cursorowi, że jest senior UX designer from apple I żeby stworzył mi to i to, i działa to bez problemu. Rzeczy które kiedyś robiłbym tydzień, teraz to kilka godzin promptowania. Oczywiście trzeba go sprawdzić, czasem walnąć w dupę i zmienić kierunek, ale z Claude sonnet 3.7 w wersji thinking naprawdę solidnie ogarnia kod.
No i prawdopodobnie już nigdy nie tknę frontendu. Już nigdy nie poświęcę tych 10k godzin żeby zgłębić jakiś język programowania, które pomogą mi zrobić z niego specjalizację. Piszę obecnie w pracy w golangu, w javie, react - I nie znając żadnego z nich, komfortowo dowożę swoje taski.
Tylko że to zabiło te małe dopaminki w mózgu z pracy codziennej. Te zagadeczki, randomową błędy, pisanie parsera, jakiejś sqlki. Oczywiście czasami trafi się problem, gdzie ai radzi sobie tak jak kiedyś stack overflow - jako inspiracja - ale to już rzadkość. Tak więc zostaje architektura, dogadywanie się z ludźmi, priorytetyzacja, odpowiedni podział pracy. Słowem, praca stała się jak każda inna - kiedyś był to quasi ścisły kierunek, teraz programowanie już ostatecznie dobiło do dna jako kolejne nudne stanowisko w korpo.
Ja wiem, że kiedyś też były abstrakcje. Ale to jest narzędzie które robi więcej, bo w zasadzie zastępuje wszystkie funkcje kognitywne. Tak samo jak android który mógłby zrobić wszystkie prace manualne na świecie nie jest tym samym skokiem cywilizacyjnym co kombajn, tak samo AI to nie taki sam skok jak wynalezienie framework a.
No i teraz smuteczek, bo jeszcze 10 lat temu większość by obstawiła, że to właśnie manualna praca, tak jak w przeszłości, będzie powoli zastępowana. A tu proszę, white collar padł jako pierwszy
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Postów: 149
Jerzy Brajektoria napisał(a):
U mnie też AI zabił pasję.
Jako typowy piwniczak od baz danych i backendu, jakieś 2 lata temu miałem zajawkę by nauczyć się frontendu. Dużo radości sprawiało mi to że mogłem ogarnąć po jakichs 20 godzinach kursów podstawy, w pracy porobić komponenty w react, fajne cssy itp. do CV też fajny wpis, że w sumie i frontend trochę zawodowo ogarniam.
Był to oczywiście nie jakiś bardzo wysoki poziom, ale jako uzupełnienie stacku wciąż użyteczny.
Obecnie jak mam napisać coś we frontendzie, to skrobię cursorowi, że jest senior UX designer from apple I żeby stworzył mi to i to, i działa to bez problemu. Rzeczy które kiedyś robiłbym tydzień, teraz to kilka godzin promptowania. Oczywiście trzeba go sprawdzić, czasem walnąć w dupę i zmienić kierunek, ale z Claude sonnet 3.7 w wersji thinking naprawdę solidnie ogarnia kod.No i prawdopodobnie już nigdy nie tknę frontendu. Już nigdy nie poświęcę tych 10k godzin żeby zgłębić jakiś język programowania, które pomogą mi zrobić z niego specjalizację. Piszę obecnie w pracy w golangu, w javie, react - I nie znając żadnego z nich, komfortowo dowożę swoje taski.
Tylko że to zabiło te małe dopaminki w mózgu z pracy codziennej. Te zagadeczki, randomową błędy, pisanie parsera, jakiejś sqlki. Oczywiście czasami trafi się problem, gdzie ai radzi sobie tak jak kiedyś stack overflow - jako inspiracja - ale to już rzadkość. Tak więc zostaje architektura, dogadywanie się z ludźmi, priorytetyzacja, odpowiedni podział pracy. Słowem, praca stała się jak każda inna - kiedyś był to quasi ścisły kierunek, teraz programowanie już ostatecznie dobiło do dna jako kolejne nudne stanowisko w korpo.
Ja wiem, że kiedyś też były abstrakcje. Ale to jest narzędzie które robi więcej, bo w zasadzie zastępuje wszystkie funkcje kognitywne. Tak samo jak android który mógłby zrobić wszystkie prace manualne na świecie nie jest tym samym skokiem cywilizacyjnym co kombajn, tak samo AI to nie taki sam skok jak wynalezienie framework a.
No i teraz smuteczek, bo jeszcze 10 lat temu większość by obstawiła, że to właśnie manualna praca, tak jak w przeszłości, będzie powoli zastępowana. A tu proszę, white collar padł jako pierwszy
mam bardzo podobnie.
Od kiedy chat gpt wywrócił świat IT do góry nogami to ubiło mi jakąkolwiek motywację do stricte nauki pojedynczych technologii.
Tak naprawdę dzisiaj wkuwanie technologii x, czy y, jakaś nauka składni, metod, wzorców to chyba tylko pod rozmowy rekrutacyjne, bo w robocie jesteś w stanie wszystko wyklikać chatem gpt.
Rekruterzy jeszcze zupełnie nie dostosowali się do tych nowych realiów i nadal pytają co robi metoda x, albo zaklep pętle, która robi y.
Utknęliśmy w jakiejś matni, gdzie wszyscy udają.
Rekruterzy udają, że nadążają za obecnymi trendami i wiedzą po co zadają nam takie, a nie inne pytania / zadania.
My udajemy, że uczymy się potrzebnej wiedzy, a tak naprawdę wbijamy sobie do łba zbędne zapychacze, bo i tak już pewnie 3/4 roboty robi za nas chat gpt.
Tak jak napisałeś, to co kiedyś zajmowało tydzień, czy miesiąc, jesteś w stanie chatem wyklepać w ciągu paru godzin.
To jest kompletne szaleństwo. Jesteśmy świadkami rewolucji, która nie wiadomo w jakim kierunku pójdzie. Teraz trwa coś na zasadzie przemiany ustrojowej i dopiero za jakiś czas wyklarują się kierunki, w które można będzie uderzyć żeby się dalej rozwijać i dobrze zarabiać w IT.
Trzeba totalnie zmienić podejście do IT, do nauki, do rekrutacji, do pracy, do prowadzenia projektów, składów zespołów.
Największa beka z rzeszy studentów IT, których program nauczania to jest w tej chwili już kompletny paździerz względem tego czego potrzebuje rynek pracy i co się dzieje na świecie.
Zresztą, kiedy nasze studia nie były paździerzem. Zawsze program 20 lat w d.u.p.i.e za realiami i aktualnościami.
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Lokalizacja: Wrocław
- Postów: 216
Nie twierdzę, że koniecznie trzeba mieć pasję do pracy etatowej. Utrata poczucia sensu i zaangażowania bez wątpienia jednak osłabia nasz potencjał zarobkowy. Jeśli nie widzisz sensu w tym, co robisz, a Twoje zaangażowanie utrzymuje się na absolutnym minimum, będziesz ostatni w kolejce po podwyżkę czy awans, a przy redukcjach etatów znajdziesz się wśród pierwszych osób, które o tym poinformują. Polecam obejrzeć: Może komuś pomoże.
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Postów: 85
znaszMientusa napisał(a):
Jerzy Brajektoria napisał(a):
U mnie też AI zabił pasję.
Jako typowy piwniczak od baz danych i backendu, jakieś 2 lata temu miałem zajawkę by nauczyć się frontendu. Dużo radości sprawiało mi to że mogłem ogarnąć po jakichs 20 godzinach kursów podstawy, w pracy porobić komponenty w react, fajne cssy itp. do CV też fajny wpis, że w sumie i frontend trochę zawodowo ogarniam.
Był to oczywiście nie jakiś bardzo wysoki poziom, ale jako uzupełnienie stacku wciąż użyteczny.
Obecnie jak mam napisać coś we frontendzie, to skrobię cursorowi, że jest senior UX designer from apple I żeby stworzył mi to i to, i działa to bez problemu. Rzeczy które kiedyś robiłbym tydzień, teraz to kilka godzin promptowania. Oczywiście trzeba go sprawdzić, czasem walnąć w dupę i zmienić kierunek, ale z Claude sonnet 3.7 w wersji thinking naprawdę solidnie ogarnia kod.No i prawdopodobnie już nigdy nie tknę frontendu. Już nigdy nie poświęcę tych 10k godzin żeby zgłębić jakiś język programowania, które pomogą mi zrobić z niego specjalizację. Piszę obecnie w pracy w golangu, w javie, react - I nie znając żadnego z nich, komfortowo dowożę swoje taski.
Tylko że to zabiło te małe dopaminki w mózgu z pracy codziennej. Te zagadeczki, randomową błędy, pisanie parsera, jakiejś sqlki. Oczywiście czasami trafi się problem, gdzie ai radzi sobie tak jak kiedyś stack overflow - jako inspiracja - ale to już rzadkość. Tak więc zostaje architektura, dogadywanie się z ludźmi, priorytetyzacja, odpowiedni podział pracy. Słowem, praca stała się jak każda inna - kiedyś był to quasi ścisły kierunek, teraz programowanie już ostatecznie dobiło do dna jako kolejne nudne stanowisko w korpo.
Ja wiem, że kiedyś też były abstrakcje. Ale to jest narzędzie które robi więcej, bo w zasadzie zastępuje wszystkie funkcje kognitywne. Tak samo jak android który mógłby zrobić wszystkie prace manualne na świecie nie jest tym samym skokiem cywilizacyjnym co kombajn, tak samo AI to nie taki sam skok jak wynalezienie framework a.
No i teraz smuteczek, bo jeszcze 10 lat temu większość by obstawiła, że to właśnie manualna praca, tak jak w przeszłości, będzie powoli zastępowana. A tu proszę, white collar padł jako pierwszy
mam bardzo podobnie.
Od kiedy chat gpt wywrócił świat IT do góry nogami to ubiło mi jakąkolwiek motywację do stricte nauki pojedynczych technologii.
Tak naprawdę dzisiaj wkuwanie technologii x, czy y, jakaś nauka składni, metod, wzorców to chyba tylko pod rozmowy rekrutacyjne, bo w robocie jesteś w stanie wszystko wyklikać chatem gpt.
Rekruterzy jeszcze zupełnie nie dostosowali się do tych nowych realiów i nadal pytają co robi metoda x, albo zaklep pętle, która robi y.
Utknęliśmy w jakiejś matni, gdzie wszyscy udają.
Rekruterzy udają, że nadążają za obecnymi trendami i wiedzą po co zadają nam takie, a nie inne pytania / zadania.
My udajemy, że uczymy się potrzebnej wiedzy, a tak naprawdę wbijamy sobie do łba zbędne zapychacze, bo i tak już pewnie 3/4 roboty robi za nas chat gpt.
Tak jak napisałeś, to co kiedyś zajmowało tydzień, czy miesiąc, jesteś w stanie chatem wyklepać w ciągu paru godzin.
To jest kompletne szaleństwo. Jesteśmy świadkami rewolucji, która nie wiadomo w jakim kierunku pójdzie. Teraz trwa coś na zasadzie przemiany ustrojowej i dopiero za jakiś czas wyklarują się kierunki, w które można będzie uderzyć żeby się dalej rozwijać i dobrze zarabiać w IT.
Trzeba totalnie zmienić podejście do IT, do nauki, do rekrutacji, do pracy, do prowadzenia projektów, składów zespołów.
Największa beka z rzeszy studentów IT, których program nauczania to jest w tej chwili już kompletny paździerz względem tego czego potrzebuje rynek pracy i co się dzieje na świecie.
Zresztą, kiedy nasze studia nie były paździerzem. Zawsze program 20 lat w d.u.p.i.e za realiami i aktualnościami.
Co do studentów, to tutaj jest jeszcze śmieszniejszy problem. Użyteczność juniorów/stażystów jak patrzę po obecnym zespole jest teraz znikoma. Najlepsze modele wygenerują lepszy kod, niż oni są w stanie napisać i ja nawet nie wiem jak ich użyć - oni nie mają doświadczenia, by przemyśleć architekturę, skoordynować komunikację z kilkoma zespołami itd.
Historycznie juniorom/stażystom dawało się relatywnie małe, dobrze opisane i wyizolowane taski. A jak już jesteś w tym momencie, że masz tak opisane zadanie, to można to w 100% dać do AI. Najśmieszniejsze, że oni też to wiedzą, więc dochodzi do śmiesznych sytuacji gdzie dajesz im takie zadanie, AI im generuje coś co działa, nie mają doświadczenia na tyle by jakkolwiek krytycznie na to spojrzeć, więc po prostu oddają ci taska do review. W tym momencie taki junior to po prostu prompting with extra steps xD
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Postów: 15
Ja chyba na odwrót od innych, AI napędziło mi pasje mimo że mam już 8 lat doświadczenia, pozwala mi szybciej się wkręcić tematy które mniej znam i pozwala mi uniknąć straty czasu na najnudniejszych częściach tego co dobrze znam.
Dużo więcej myślę o architekturze i jakości kodu bo mniej czasu schodzi na klepaniu boilerplatów. Ogólnie wcześniej spędzałem 2-3 godziny z 8 dziennie na kodowaniu tak średnio, teraz spędzam troche więcej bo większa “frajda” a dowożę jeszcze więcej, co też muszę kontrolować żeby nie przesadzać i nie tworzyć zbyt dużych oczekiwań. Tak bardziej próbuje żeby inni dawali sugestie estymaty które z reguły są sporo większe niż realnie potrzebne.
Natomiast spędzam sporo więcej niż kiedykolwiek na własnych projektach. Mogę więcej samemu dowieść szczególnie jak chce szybko coś sprobować i jakość jest mniej ważna. Szczególnie do tworzenia samych designów, jako developer wcześniej samo zaczęcie było trudne, teraz mogę iterować i robić manualne poprawki aż wyjdzie cos co mi się podoba.
Ogólnie polecam zainwestować czas w nauczenie się różnych ai’wych narzędzi i w naukę pisania dobrych promptów, sporo pomaga.
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Lokalizacja: London
- Postów: 121
Korpo praca w IT przestaje mieć sens. Zarobki w “real values” (z uwzglednieniem inflacji) zmalały w FAANGu jakieś 30% w 5 lat.
Jedyne co widać na horyzoncie to redukcje bonusów, ucinanie travel budgetów czy znikajace banany i soki.
Za dużo amatorów wpycha się do branży (uczelnie robią nadprodukcje), firmy przestały rosnąć wykładniczo, a całe piramid scheme załamuje się na naszych oczach.
- Rejestracja: dni
- Ostatnio: dni
- Postów: 8
Praca to tylko praca, jeśli dodatkowo masz możliwość pracy w projekcie który cie cieszy to masz wszystko - ale to wyjątek nie reguła więc nie ma co się za mocno przejmować. Najlepiej mieć większy networking, poznać więcej ludzi i organizować jakieś spotkania do kodowania, hackathony wśród znajomych - zapomnieliśmy jak to jest się bawić bo zaczęliśmy robić wszystko poprawnie i zgodnie ze wszystkim.
W życiu jak i w pracy trzeba umieć znaleźć coś co nas cieszy, tak samo jak i każda praca nie da nam motywacji, tak samo i w życiu prywatnym jakieś hobby może nam się przestać podobać lub chcemy coś nowego i trzeba testować.