Tak jak w temacie, macie jakieś porady jak wyrobić skille miękkie w IT?
Czy warto jest być sobą w pracy?
ruch, sport, work life balance?
Tak jak w temacie, macie jakieś porady jak wyrobić skille miękkie w IT?
Czy warto jest być sobą w pracy?
ruch, sport, work life balance?
Wojciech Chojnowski napisał(a):
Czy warto jest być sobą w pracy?
jak jesteś normalny to tak
W pracy wychodzić ze stefy komfortu i się odzywać a poza pracą najlepiej jakieś towarzyskie zainteresowania tak jak pisałeś np. sport. Ja osobiście nie jestem sobą w pracy bo pracuję korpo z zachodniego wybrzeża US więc jak bym był sobą to by mnie zwolnili. Do środowiska trzeba się niestety lekko dostosować .
Posłuchać negocjatorów - oni są jakby 10x psycholog. Np dzięki temu nauczyłem się dobrze negocjować stawkę:
Krzysztof Sarnecki na Youtube
Wojciech Chojnowski napisał(a):
Czy warto jest być sobą w pracy?
Jeśli jesteś właścicielem firmy albo kimś na nieruszalnym stanowisku (i jesteś zbyt cenny dla firmy, żeby cię zwolnili czy próbowali wpłynąć na twoje zachowanie), to możesz być sobą. Cała reszta musi grać w grę pod tytułem "praca". Niektórzy to umieją od razu, inni będą potrzebowali specjalnej nauki.
Natomiast z drugiej strony też nie jest tak, że jest to 100% udawania. Jest miejsce na bycie sobą. Czasem nawet lepiej się opłaca (nam i osobom, które z nami pracują) zaryzykować bycie sobą niż przybieranie postawy pasywno-agresywnej. Jak masz jakieś wąty, to często lepiej dla wszystkich, żeby je powiedzieć od razu, skonfrontować, rozładować napięcie, poszukać rozwiązania problemu, niż żeby to narastało do poziomu, w którym kiepsko o rozwiązanie.
Najlepiej zebrać feedback od peerów i managera i zobaczyć czy są jakieś powtarzające się rzeczy, które mógłbyś poprawić.
Z bazowych skilli wymieniłbym:
Z lektur to klasycznie:
Z tego co ja zauważyłem, to jeśli chodzi o skille miękkie to duże znaczenie ma też:
Z mojego doświadczenia bez tego co wyżej, to można zapomnieć np. o podwyżce.
Wyjść do ludzi,
Dawno temu czytałem Sukces w relacjach międzyludzkich - Alex Barszczewski, nie ze wszystkim się zgadzam, autor jest typowym hedonistą, natomiast przypomina o wielu podstawowych elementach w relacjach z drugim człowiek o których często się zapomina.
Just be confident bro
Piszesz, że nie lubisz ludzi. znałem jednego gościa który też tak mówił, generalnie gosc bez uczuć taki typowy **uj bez empatii. Na początku gość był moim programistycznym mentorem ale jego charakter sprawił, że w końcu trzeba było zakończyć znajomość bo gdy sam zdobyłem odpowiednią wiedze to nie dało się już z nim rozmawiać o kodowaniu bo zwyczajnie przez to co napisałem wcześniej nie umiał w dyskusje bo albo jest po jego albo wcale. Podsumowując, ludzie którzy nie lubią innych ludzi się z wzajemnością nie lubi a to, że takim ktoś jest ma często głębsze podłoże. Tamten gość miał dość porąbane dzieciństwo, od zawsze musiał sobie radzić sam co skopało mu psychikę. Nie wiem jak jest u ciebie ale może też warto pomysleć o tym i może udać się do specjalisty? Psycholog to nie jest nic strasznego, sam chodziłem przez pół roku i mi pomógł z moimi problemami.
Regularnie wychodzić ze strefy komfortu i przełamywać sie. Dodatkowo praca nad własną psychika jest ważna, ogarnięcie problemów z przeszłości, własnych zaburzeń, własną samooceną/ego, perfekcjonizmem, uzależnieniami itd. Psychoterapia/psycholog/coach pomagają mocno i z twoją praca potrafią wiele zdziałać.
Nie pociesze Cie, trudna droga przed Tobą. Pracując przez 15 lat robiłem z może i tysiącem chłopa. Część z nich z czasem się zmieniała na lepsze, część na gorsze, reszta pozostawała w niereformowalnym stanie. Skurwysyni albo pogłębiali swoje skile, albo odpuszczali. Konfidenci awansowali, jak nie to ich koledzy wychowywali, albo bardziej uważali. Ciapy stawały się przodowymi ( bardzo rzadko), nieśmiali nabierali asertywności, cwaniaki i dwulicowi się nie zmieniali, a kretyni zawsze potrafili wprawić w osłupienie - to jest nieuleczalne. Ale o żadnym z nich nie mógł bym powiedzieć aby przeszedł wewnętrzną przemianę i wyraźnie zmienił swój charakter. Co jednak (biorąc siebie za przykład) jest jak najbardziej możliwe.
Ludzi da się polubić, ale dopiero wtedy jak będziesz miał szacunek do samego siebie. Taki którego podstawą jest żelazny kręgosłup moralny, a nie rozbuchane ego, pretensjonalność i wynoszenie się. Najlepszą radą którą mógłbym dać to rozmawiaj, więcej słuchaj, staraj się uśmiechać i NIE oceniaj. Zobaczysz że ludzie sami do Ciebie zaczną przychodzić.
Niestety ale siedząc w chałupie Ci się to nie uda. Tylko w terenie możesz coś zdziałać.
Z aspektów które @Charles_Ray wymienił 1, 2 i 7 to podstawa. Na budowanie kręgosłupa moralnego i szacunku do samego siebie dobry jest Osho i medytacja. A na praktykowanie to chyba tylko office ewentualnie hybrid.
Sam byłem introwertykiem. Przechodziłem w robocie etap introwertycznego dupka, lekkiego skurwysyna, małego cwaniaczka w końcu swojego gościa , aż doszedłem do etapu kiedy ludzie z którymi ponownie po ileś tam latach pracowałem mówili mi - ale ty się zmieniłeś i wszyscy chcieli ze mną robić. Tylko dlatego że zacząłem szanować samego siebie, nauczyłem się słuchać , a jak ktoś mi wrzeszczał coś do ucha to również słuchałem ( i się nie irytowałem jak piszesz).
Napisałeś że ludzie Cię irytują - nie oceniaj to przestaną. Oczywiście nikt nie jest idealny. Każdego coś męczy jak mnie na przykład gadulstwo ( no bo ileż można słuchać), a do szewskiej pasji doprowadza głupota zagrażająca życiu. Albo jak 10 razy kogoś opierdolisz, a on znowu robi to samo. Reszta po mnie spływa.
Jak polubisz samego siebie to zauważysz to w reakcjach innych ludzi. A jak zbudujesz żelazny kręgosłup z nienaruszalnymi zasadami to przełożeni też do Ciebie inaczej zaczną gadać.
Jeszcze jedno. Nie ma czegoś takiego jak skille miękkie w IT. Jest skill albo go nie ma. Obojętnie gdzie.
I żebyś miał kompletne pojęcie ( bo młody pewnie jesteś) to high-end skill powiązany z szacunkiem nie polega tylko na pitu pitu ,poklepywaniu się po plecach i sluchaniu. Dla zobrazowania : raz z przełożonym wydzieralismy się na siebie chyba z 20 minut tak że struny mi siadły na kilka godzin. Po pracy normalnie ze sobą pogadaliśmy, a ostatnio go trafiłem i godzinę sobie gadaliśmy o ogródku, robocie przy domu i zakładaniu trawnika. Dlaczego tak łatwo nam to przyszło. Bo to high end facet jest z twardym kręgosłupem moralnym, potrafi słuchać i szanuje ludzi jak samego siebie. A jak swój na swojego trafi to głupotami sobie głowy nie zaprzątają.
Jak już dojdziesz do tego etapu to nagle się okaże że rozmowa z innymi jest dla ciebie przyjemna i mięciutka jak ten skill o który się martwisz.
Jak lubisz wypić a po alkoholu robisz borutę (np zwyzywanie żony/kochanki szefa, czy samego szefa) to nie warto.
Psychicznych problemów w internecie nie rozwiążesz.
Na wszystkich portalach ze zdrowiem też nikt nie pomaga jak na elektrodzie, czyli musisz zapłacić 200zł i się udać do specjalisty.
Ale czy płacisz czy nie, doradca zawodowy, psycholog, psychiatra, czy ktoś kto chce ci pomóc, ale nie, że tak tylko mówi i ma cię gdzieś, dlatego psycholog jest lepszy bo mu płacisz, żeby pomógł za ciebie decydować itp. jak sobie nie radzisz.
Czasem trzeba wziąć pomoc od innych, nawet ją kupić, bo w życiu każdy ma cię w dupie, ale za pieniądze chociaż psycholog może próbować ci pomóc.
Soft skills to temat bardziej skomplikowany, niż się z pozoru wydaje. Bardzo wiele zależy od konkretnej osobowości, ale także od tego, na jakie środowisko trafisz w samej pracy. W poprzedniej branży miałem poczucie, że moje umiejętności miękkie są gorsze niż powinny (tym nie mniej dużo udało mi się poprawić, żeby w ogóle przetrwać - czasami nic tak nie mobilizuje do zmiany zachowania jak bycie postawionym pod ścianą, niestety), a obecnie w IT uchodzę za osobę bardzo wygadaną i komunikatywną. W tej chwili nie mam np. problemów z wystąpieniami publicznymi, kontaktem z zespołem, rozmowami z osobami z zewnątrz - to są rzeczy do nauczenia jak wszystko, ale wymagają czasem lat pracy nad sobą, na pewno się tego nie zrobi z przysłowiowego tutoriala. Jednocześnie na stopie prywatnej jest u mnie słabo z luźniejszą gadką, o ile kogoś długo nie znam, nie potrafię za bardzo zawierać nowych znajomości, mam problemy z budowaniem relacji - tych rzeczy raczej trudno się nauczyć, bo to bardziej kwestia socjalizacji, osobowości, dopasowania - ale czy są niezbędne do pracy? Uważam, że niekoniecznie, choć warto chociaż próbować przełamywać lody, bo dobra atmosfera potrafi czasami zrekompensować np. patologie organizacyjne.
Co się przydaje w pracy, to na pewno umiejętność ukrywania swoich prawdziwych odczuć i emocji (nadmierna emocjonalność bardzo męczy ludzi dookoła i może być przyczyną konfliktów), minimalna wiedza z zakresu psychomanipulacji i negocjacji (choćby po to, żeby rozpoznać, gdy ktoś to stosuje przeciwko Tobie, i umieć się odpowiednio zachować), stałe podejmowanie prób nabierania dystansu (niektórzy lubią wystawiać czyjeś nerwy na próbę, a serio akurat praca nie jest warta tego, żeby sobie przez nią szargać psychę) i zasada ograniczonego zaufania ("kolega z pracy" to nie to samo co "kolega z podwórka"). Nie radzę "być sobą" wcześniej niż po powiedzmy roku od zatrudnienia (tak aby się zorientować, na ile byłoby to w ogóle dopuszczalne), bo niestety współcześnie z donosicielstwa zrobiono kategorię pozytywną, a wielu ludzi nie potrafi przetrawić, że można mieć inne zdanie albo podejście do danego tematu, jeżeli nie zostało ono wcześniej zaprezentowane w produkcjach Netflixa jako właściwy wzorzec.
Z drugiej strony warto umieć chociaż przybierać maskę optymisty i człowieka otwartego (a idealnie to by było taką osobą szczerze być, no ale wiadomo, że są różne charaktery, a i też nie codziennie się tryska prawdziwym optymizmem), a przede wszystkim nauczyć się jasno, a zarazem uprzejmie komunikować swoje myśli i spostrzeżenia. Z moich obserwacji najwięcej problemów w IT wynika z nieumiejętnej komunikacji - jedni mylą pracę ze szkołą podstawową, inni z poradnią terapeutyczną, a jeszcze inni wychodzą z założenia, że wszystko wiedzą najlepiej, ale nie będą się tym dzielić z innymi. Warto też umieć składnie pisać - nie każda sprawa wymaga osobnego calla i wyrywania innych od ich bieżących obowiązków.
Co jeszcze mi się nasuwa - nie wylewać prywatnych frustracji na innych, umieć oddzielać sferę prywatną od zawodowej.
Co do lubienia lub nielubienia ludzi - z pewnych przyczyn osobistych stałem się trochę mizantropem, ale nigdy nie pozwoliłem kolegom czy koleżankom z pracy tego odczuć (patrz zdanie wyżej). Jak to kiedyś ujęła moja przełożona z poprzedniej branży (nie do mnie bezpośrednio, ale cytat był słynny, bo z jakiegoś powodu wielu oburzył), "nie musimy się lubić, ważne, żebyśmy umieli ze sobą pracować". Tu akurat trzeba się trochę nagiąć dla dobra własnego i innych (ale przede wszystkim własnego - w końcu chyba każdemu zależy na minimalizowaniu problemów, a nie ich dokładaniu sobie).
MasterMathiasso napisał(a):
Soft skills to temat bardziej skomplikowany, niż się z pozoru wydaje. Bardzo wiele zależy od konkretnej osobowości, ale także od tego, na jakie środowisko trafisz w samej pracy.
Dokładnie. Szczególnie jeśli są problemy z komunikacją. To jest zwykle problem grupowy. Ktoś może owszem, mieć jakieś niedobory w skillach miękkich i jakieś problemy komunikacyjne, tylko że dobrze skomunikowanym zespole by się to wyrównało i tak. Problemem jest, jeśli zespół ogólnie jest dość słaby w komunikację. Wtedy jeśli ty też nie jesteś jakiś super, to wchodząc do takiego zespołu, jesteś jeszcze gorszy.
Np. junior, który boi się pytać innych o poradę (co jest pewnością słabością komunikacyjną), wejdzie do zespołu słabego w komunikację. I chcąc wyjść ze strefy komfortu i być lepszym w komunikacji, spyta o coś innego programistę. Ale ten drugi programista też jest słaby w komunikację, więc mu chamsko odburknie albo coś mu wyjaśni, ale całkowicie niezrozumiale. Wtedy junior się jeszcze bardziej zniechęci. Czyli nawet jakby chciał się rozwinąć, to w słabym środowisku będzie mu ciężko. Bo może próbować, ale efekty będą mierne z powodu deficytów komunikacyjnych innych programistów.
IMO firmy powinny robić jakieś zbiorowe psychoterapie i ćwiczenia z komunikacji i wystąpień publicznych. Bo skille miękkie też można ćwiczyć, tylko za mało osób to robi.
To ja bym skille miękkie tak streścił do kilku punktów.
Pokorne ciele dwie matki ssie. Tzn nie daj sobie wejść na głowę ale zawsze udawaj trochę głupszego niż jesteś. Pozwól się wykazać innym mądralińskim. Oni mają poczucie, że postawili na swoim, a Ty generalnie masz w dupie co oni mówią bo to w końcu i tak tylko praca.
Nigdy ale to nigdy nie używaj negatywnych określeń w stosunku do kogoś. Jak ktoś jest ewidentnie c****, to nie mów mu, że jest c**** bo to i tak nic nie zmieni. Niestety trzeba owijać w bawełnę lub przemilczeć i mieć to w dupie bo… to tylko praca. Gdy zaczniesz się tarzać z świnią w błocie to zauważysz, że świni się to podoba.
Menagierom zawsze mów stałą gadkę, że super zespół, super zadania i że się rozwijasz. Oni to lubią, a raczej to jest to co chcą słyszeć. Nawet jak ktoś jest c****, to nie mówisz, że jest c****, tylko że nie możecie się dogadać w temacie XYZ. Ewentualnie dodaj, że chciałbyś się nauczyć YZX, gdy jest temat rozwoju.
Odezwij się raz po raz do kogoś w jakimś temacie poza pracą. Jak wiesz, że osoba A lubi malować obrazy to raz na dwa tygodnie coś tam zapytaj, pozwól im się wygadać. Powiedz zawsze parę zdań od siebie na spotkaniach, żeby ludzie kojarzyli twój głos ale nie rozgaduj się za dużo. Jak ktoś się nakręca w jakimś temacie to przytakuj albo zadaj jakieś pytanie aby się nakręcał dalej, nic nie szkodzi, że masz w dupie to o czym mowa.
Powodzenia.
Wojciech Chojnowski napisał(a):
ruch, sport, work life balance?
Polecam jazdę na koniu. Ostatnio odświeżyłem sobie swoje nieumiejętności w tym zakresie zabierając siostrzeńca na przejażdżkę kucem.
PS: Nie róbcie tego przy 30 stopniach, te bydlęta pocą się i capią niemiłosiernie, później to wszystko z bryczesów przechodzi w tapicerkę samochodu :/