Dostałem informację od managera z firmy produktowej gdzie jestem jako kontraktor zatrudniony przez outsourcing, że firma rezygnuje z kontraktorów. Porozmawiałem z Business Managerem w kontraktornii i zaczęto mi wyszukiwać nowych projektów. Pracuję jako Java Developer już 5 lat. Stack dość typowy Java/Spring/mikroserwisy, ale także jeszcze sporo ogarniam z DevOps (k8s, terraform, aws/azure). No i nie spotkałem się z tym nigdy jeszcze, ale w kontraktornii jest aktualnie dość sporo osób na ławeczce i zanim miałem robioną docelową rozmowę z klientem wewnątrz kontraktornii miałem tzw. "screening". Na screeningu miałem typową rozmowę z algorytmów sortowań oraz głębokie podejście do wielowątkowości. Wielowątkowość przeszedłem, ale dostałem feedback że algorytmy sortowania do powtórki.
Póki co jeszcze jestem w kontraktornii, dowiedziałem się że sporo firm produktowych porezygnowało z kontraktorów, dosłownie całymi zespołami stąd kontraktornia zaczęła robić wewnętrzny "screening". W kontraktornii jest sytuacja że jest około ~30 Java Developerów na ławeczce. Aktualnie nowego projektu już szukam ponad miesiąc w kontraktornii i złapała mnie depresja. Dowiedziałem się, że szukają do projektu programistów ale tylko 3. Podpytałem o więcej informacji i okazało się, że w projekcie ma być tylko 3 programistów i jeden manager z firmy produktowej jako (klient). Odmówiłem, ponieważ wiem że tego typu projekty to zasuwanie za wszystkich dookoła, w sensie brak testów, analityka, architekta itd.
Jako że mam założoną rodzinę szukam czegoś stabilnego, a nowe projekty bardzo często obarczone są ryzykiem, podpytałem czy są jakieś projekty utrzymaniowe/legacy gdzie miałbym tą stabilność na kolejne 2-3 lata i niestety brak.
Aktualnie tkwię w martwym punkcie ponieważ nie za bardzo wiem z czego się uczyć na rozmowy rekrutacyjne. Czy robić Leetcode, czy powtarzać Springa, czy sam nie wiem co, ponieważ rozstrzał pytań jest ogromny. Jest dość duża posucha na rynku pracy IT. Od czasów koronawirusa to już mój 4 projekt i jest psychicznie lekko już zajechany, naprawdę szukam czegoś spokojnego i pragnę stabilności. Mam aktualnie wewnętrzne rozterki, że czy ta praca w ogóle jest dla mnie. Niby mam 5 lat doświadczenia, a tak naprawdę w każdej firmie wymagają czegoś innego, projekt może mi się zakończyć w każdej chwilii, chciałbym normalnie pracować. Nie chciałbym także robić pod presją, a zdarzało mi się to w paru firmach, gdzie mnie dociskano bym robił "szybciej" bo terminy i deadline'y. Nie chciałbym kogoś kto stoi nade mną z batem i codziennie mnie micromanagmentuje na Daily, co zrobiłem wczoraj, dlaczego tak wolno itd. Chce po prostu spokoju.
Chcę pracę taką, gdzie pracowałabym spokojnie 8h, robił swoje i wiedział że mam pracę w tej samej firmie przez kolejne 3-4 lata. Czy mam gorsze dni i gorszą wydajność to jest to zrozumiałe. A zdarzyło mi się tak w życiu, że miałem gorsze dni i bardzo mało robiłem w ciągu dnia to Team Leader pytał się dlaczego się wydłuża. Nie chcę tego. Chcę mieć tak, że czy dobrze, czy źle to firma ze mną jest a ja z nią. Po prostu chcę stabilności.
Od miesiąca także po pracy codziennie teraz siedzę i powtarzam różne algorytmy na rozmowy, różne pytania i tego typu rzeczy. Oczy mnie już bolą, a i tak nie mam gwarancji że mnie z czegoś tam zapytają na rozmowie. Za każdym razem jak zmieniam projekt to w sumie jest podobnie. A chciałbym mieć także życie prywatne. No i tak sobie teraz uczę tych zadań i czekam na jakiś spokojny projekt utrzymaniowy bez toksycznego managera czy ludzi. Chciałem wyżalić bo mi ciężko. W sensie nie tak sobie wyobrażałem życie. Miałem nadzieję że po studiach wpadnę w jakąś stabilność, rytm, powtarzalność (w pozytywnym tego słowa znaczeniu), a tutaj od czasów korony to już 4 projekt i 3 firma z kolei.......