Cześć, dostałem propozycję przejście na frontend deva w swoim projekcie (react). Sam wcześniej wspominałem, że jest to ścieżka, która może mnie zainteresować i teraz pojawiły się wątpliwości.
Już tłumaczę dlaczego.
Jako QA mam bardzo dobrą stawkę, nieskromnie przyznam, że nie bez powodu. Jestem w tym naprawdę dobry od poziomu planowania strategii do wyboru narzędzi, poprzez implementację. Byłem też liderem zespołu testerów, 3 lata temu, ale na tamten moment było dla mnie na to za wcześnie.
Znam większość topowych technologii do automatyzacji, coś tam programuję w kilku językach, bo automatyzowałem w Javie, Pythonie, JS, TS.
Testowałem web, mobile, api, nawet embedded.
De facto mógłbym już spokojnie aplikować na stanowiska typu test manager ze stawkami rzędu 180-200zł/h. Na Linkedinie regularnie dostaję oferty rzędu 150-170 zł/h.
Z drugiej development jest dla mnie bardzo ciekawy, ale znam go bardzo pobieżnie. Sporo technologii musiałbym się uczyć od zera i na rynku pewnie przez 2-3 lata byłbym przeciętniakiem bijącym się o jakieś 110-140 zł jakbym wyskoczył z obecnej firmy (kryzys, recesja, nigdy nie wiadomo). Nie wiem ile zajęłoby mi dokopanie się do pułapu rzędu 180-200 zł/h a nauki jest mnóstwo.
Pytanie, czy to ma sens w moim przypadku? (z cyklu do wróżbity Macieja) Dodam, że lata już swoje mam i fajnie byłoby zaplanować jakiś konkretny next step.
Z wad to też pewnie większy ścisk na rynku frontendowców niż takich stricte technicznych specjalistów QA.
Dodam, że w obecnej firmie zostałbym na swojej aktualnej QA-owej stawce (niezły potworek językowy :))
Od kilku dni biję się z myślami i raz się łapię kolejnej technologii do kotła QA, a następnego dnia do frontu i tak w kółko :D