Najpierw przydługi wstęp potem kilka pytań - jak się komuś nie chce czytać to pytania są w ostatnim paragrafie.
Pracuję w Ecommerce i jak zaczynała się korona to faktycznie zaobserwowałem taki mały zastówj ze strony rekruterów, ale od końca czerwca dzieją się wg mnie dziwne rzeczy. Praktycznie codziennie dostaję ciekawą ofertę pracy - w sensie kasa/warunki/wyzwania. W zeszłym miesiącu bardzo mocno naciskali na mnie z jednej kontraktowni z fajną ofertą finansową - jakieś +30% do mojego wynagrodzenia.
Gdybym tą ofertę zaakceptował to można powiedzieć, że miałbym już konkretną seniorską pensję mimo, że seniorem nie jestem.
Uprzejmie tłumaczyłem, że fajnie ale ja nie jestem jeszcze seniorem, opowiedziałem uczciwie co robię/czego nie robię, oczywiście w oczach kontraktowani jestem idealnym kandydatem (bo co mają powiedzieć).
W końcu już tak trochę bez przekonania zgodziłem się na rozmowę. Firma wykazała zainteresowanie, powiedziałem to samo co ludziom z kontraktownii, że nie jestem seniorem i w sumie nawet nie szukam pracy - myślałem, że temat się skończy. Ku mojemu zdziwieniu godzinę później dostałem telefon, że chcą mnie i proponują stakwkę X. Odrzuciłem ofertę, 2 razy podnieśli mi stawkę. Ale nadal odrzuciłem bo stwierdziłem, że lubię swoja pracę jest spoko, a tutaj oferta przez kontraktownię i nie wiadomo co dalej - też im to uczciwie powiedziałem, że ogólnie bardzo fajna oferta, ale mam obawy bo koronka itp. Dzwonili do mnie jeszcze z samej firmy pogadać, ale finalnie odmówiłem.
Po miesiącu zadzwonili do mnie z kontraktownii, że jeśli się zdecyduję to klient chce mnie od razu wykupić i mogę mieć umowę bezpośrednio i jeszcze lepszą stawkę i długoterminową umowę - ma do mnie ktoś z firmy zadzwonić i przedstawić konkrety jeśli się zgodzę.
Sam już nie wiem co robić - widzę, że na rynku teraz jest jakiś szał. W swojej firmie mam ugruntowaną pozycję, myślę że przy redukcjach raczej nie był bym w pierwszym szeregu, praca mi bardzo odpowiada, są wyzwania itp. Trochę boję się brać takiej oferty, gdzie ewidentnie będę przepłacany bo jak się koniunktura skończy to będę pierwszy do pożegnania. Z drugiej strony w swoje krótkiej karierze już 2 razy skoczyłem na głęboką wodę i wyszło mi to na dobre - coraz bardziej się przekonuję, że "byt kształtuje świadomość" i trudne zadania są trudne tylko na początku.
Po tym przydługim wstępie pytania. Czy w czasie koronki decydujecie się na takie koniunkturalne ruchy, czy jednak mając dobrą pracę się jej trzymacie? Nie boicie się ostrego zjazdu po wszystkim i problemu ze znalezieniem sensownego zajęcia jak już się koronkowy szał skończy? Zdecydowalibyście się na pracę, w której ewidentnie bylibyście przepłacani przynajmniej w realiach przed koronką?