A ściślej, to co tu robić, żeby nie zwariować z samym sobą i nie oszaleć - i przede wszystkim nie odwalić czegoś głupiego? :D
Chyba (oby) każdy w pewnym momencie przeskakuje przez szczyt "Mt. Stupid" na poniższym obrazku i zaczyna zjeżdżać d*polotem:
Znaczy, gwoli ścisłości to nawet na szczycie pagórka żywiłem przekonanie, że właściwie to powinni mnie wywalić na zbity ryj za niekompetencję, ale to, co ostatnio dzieje się w mojej pustej łepetynie to już w ogóle jest jakiś dramat.
Powiedzmy, że robię komuś review, sprawdzam sobie pull requesta, przeglądam zmiany. Moją uwagę przykuwa kawałek kodu tuż obok, nietknięty zmianami - i myślę sobie, albo mówię do siebie "WTF, co za idiota to napisał?", choć pytanie jest retoryczne, bo patrzę na swój własny kod sprzed paru miesięcy i na ogół nawet nie muszę klikać "Blame", by się upewnić. Nieraz mi się zdarza prosić kogoś, by przy okazji takich zmian powycinał takie babole albo wręcz zawieszać akceptację PR jak się okaże, że co gorsza ktoś zaczął te babole powielać w innych miejscach. Na domiar złego takie WTFy zdarzają mi się praktycznie przy każdym PR ze zmianami w backendzie i często więcej niż raz - miałem dość czasu, by praktycznie cały backend był zasmarkany po brzegi moim kodem, a w wielu miejscach wręcz napiany / przepisany od zera. Zresztą to, że te babole w ogóle przechodziły review jest zagadką samą w sobie, choć można by to wytłumaczyć jakimś ulgowym traktowaniem przez zespół i patrzeniem nadal jak na stażystę, a nie kogoś, od kogo oczekuje się jakiejkolwiek jakości tego, co dostarcza.
Przeglądając sobie jakieś wątki techniczne na 4P, jakieś blogi, dokumentacje, projekty na GH i inne takie też dochodzę do wniosku, że tak naprawdę g*wno wiem, g*wno potrafię, g*wno w życiu zrobiłem i miną dłuugie, długie lata, zanim doczołgam się do jakiegokolwiek przyzwoitego poziomu. Gdybym to ja o tym decydował, a nie jakieś tam HRy i managery w korpo, tobym chyba zdegradował sam siebie do stanowiska praktykanta/stażysty za co najwyżej minimalną krajową. Nie mówiąc o tym, że jak tak popatrzę na wymagania w ofertach pracy z IT boardów, to faktycznie w najlepszym razie mógłbym aplikować z powrotem na jakiś staż w Koszmarchu albo inne Trainee D*paSałata Developer
za 2-3k netto B2B z wymaganiami w stylu
Umiesz włączyć komputer, sfiksować buga metodą Copiego-Pasty i zrobić commita
Jak Wam się udało przez ten etap przebrnąć i nie dostać przy tym świra, albo nie rzucić wszystkiego i pójść na kasę w Lidlu?