Ja mam bardzo negatywną opinię na temat tzw. programów antywirusowych (swoją opinię przedstawiam na bazie doświadczeń z Microsoft Defender).
Jako programista-amator Delphi widzę na co dzień, że Microsoft (inni podobnie) robi wszystko, aby zniechęcić czy wręcz uniemożliwić małym podmiotom rozwój (poprzez system reputacji, poprzez wymóg podpisu cyfrowego, problemy zgłaszania "false-positive", etc). Zwłaszcza tych, co używają reliktu, zwanego Delphi. O co chodzi?
Pisząc swój program mamy nadzieję, że będzie on czemuś i przede wszystkim komuś służył. Chcemy podzielić się nim ze światem. Często jednak bywa tak, że już NA WŁASNYM komputerze, ten najmądrzejszy i najlepszy program antywirusowy świata blokuje (!) właśnie skompilowany program twierdząc, że to zagrożenie!!! (w najlepszym przypadku blokuje komputer na 5-10 sekund, skanując plik i (w większości przypadków) łaskawie zezwala na dalsze działanie). Na własnym komputerze muszę się użerać z tym pseudo-programem, bo on wie lepiej. To absurd! Pytanie kto jest właścicielem komputera... bo wielki biznes robi wszystko, żebyśmy byli tylko gośćmi... (tak, wykluczenie katalogu pomaga).
Pliki wynikowe Delphi są notorycznie blokowane - najczęstszym wydumanym zagrożeniem jest "Trojan:Script/Wacatac". Mimo, że plik jest na 100% czysty (te same złe doświadczenia mam z NSIS, systemem tworzenia instalatorów). Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego, mimo zgłaszania (false-positive) problem wciąż powraca? Nowe wersje sygnatur nic nie zmieniają... wystarczy przekompilować program, zmienić 2 linie czy słowo i bum! ZAGROŻENIE. Żenada!
System reputacji potrafi zablokować pobieranie takiego pliku (w przeglądarce) przez użytkownika - tylko na podstawie tego, że mało osób go pobrało i używało! Choćbyś napisał cudowny program, co leczy raka - nie masz siły przebicia, ludzie się nawet o tym nie dowiedzą - bo już na etapie pobierania, plik jest blokowany jako podejrzany (oczywiście, kilka kliknięć i uda się pobrać - ale mało kto wie jak i mało komu się chce to zrobić - no bo skoro Google Chrome (dla przykładu) mówi "Uważaj - to wirus" - to większość sobie odpuści, nobo przecież ONI wiedzą lepiej).
Z tego co się orientuje, powodem tego może być fakt, że w przeszłości sporo malware/trojanów pisanych było w Delphi (tak samo wykorzystywano NSIS). Stąd, kod Delphi, który używamy jest automatycznie podejrzany i natychmiast blokowany. To duży problem. Z tego powodu są takie absurdy jak blokowanie programu, który nic nie robi (nowa forma, kompiluj - bum! WIRUS - nie trzeba nawet używać funkcji potencjalnie mogących wyrządzić szkody). Albo w przypadku NSIS wystarczy skompilować oficjalny plik przykładowego użycia NSIS i mamy ten sam problem. Tak nie może być - a jednak jest.
Ciekawostka. Ich cudowne metody blokowania programu opierają się (też) na nazwie! Tak, wystarczy w programie użyć "zakazanej, będącej na indeksie" nazwy i koniec. Dla testu, wystarczy skompilować program (sama forma, brak jakiegokolwiek kodu) i uruchomić. Program odpali się - ale zmiana nazwy na zakazaną (tzn. programu uznanego za zagrożenie) z miejsca blokuje wykonanie programu! No jak na firmę wartą miliardy, to sposób jest naprawdę wyśmienity :P
Na swoim komputerze, mam cały katalog wykluczony, bo w przeciwnym razie nie da się pracować. Ale czy o to chodzi? To po co mi program AV?