Osobiście zresztą nie rozumiem nieco jak rodzic może nie interesować się takim małym studenciakiem na 1 roku przez tydzień. Telefon to nie wszystko i jakoś nie widzę nic złego w tym, że oni jeżdzą co tydzień do rodziców. Wręcz przeciwnie - gdyby tak nie było, byłoby to dla mnie niepokojące zjawisko olewanie dziecka.
Samodzielność nie ma NIC do tego, żeby nie odwiedzić rodziców.
OMG, moi rodzice się interesują i się interesowali i na pierwszym roku, i dzwonili według mnie zbyt często (sory, jak sam zauważyłeś - dużo zajęć, mało czasu na pogaduszki). Oduczyłam nie odbierając telefonów, gdy dzwonili w niestosownym momencie. W każdy czwartek dopytywali się czy w piątek przyjadę, bo oni by bardzo chcieli, bo coś dla mnie ugotują, bo coś tam. Ale wiesz co? Zajęć dużo, a ugotować sobie sama potrafię. Odwiedzam rodziców gdy JA mam czas, a nie wtedy gdy ONI mi każą czy coś.
Poza tym ty sugerujesz, że częstotliwość z jaką dziecko odwiedza rodziców świadczy o tym, jak rodzice się interesują. Co za bzdura. Rodzice mają do mnie dokładnie tak samo daleko, jak ja do nich. Jak się tak bardzo interesują - to co, oni nie mogą odwiedzić?
Tylko Ty piszesz o kimś, już BARDZO dorosłym i dawno po studiach. My piszemy o studentami i o tym, że wyprowadzka nie od rodziców ma być uargumentowana a wyprowadzka do innego miasta po to by studiować.
Ja uważam, że napisałam o dużym dziecku, a nie o dorosłym, a już na pewno nie o BARDZO dorosłym. To jak bardzo dorosły jesteś zależy tylko od ciebie, nie od tego czy studiujesz. Można być dorosłym studentem, można być dzieciakiem na studiach.
Ale to mniej ważne, nie chcę tu sugerować, że jak ktoś odwiedza rodziców to jest dzieciak, bo to wcale nie tak. Można być dorosłym i często odwiedzać rodziców (jak na przykład mój facet, odwiedza matkę często, choćby po to by pomóc w codziennych sprawunkach czy zwykle pogadać). To co chciałam powiedzieć, to to, że studia to najlepszy czas na wyprowadzkę od rodziców. Po pierwsze - to już ten wiek, że chciało by się być samodzielnym (niektórzy uważają, że można być samodzielnym za pieniądze rodziców...). Jednocześnie jeszcze ten, gdy chciałoby się poimprezować i może jeszcze nie mieć dzieci i pełni "dorosłych" obowiązków. Po studiach idziesz do pracy na pełen etat, zakładasz rodzinę, nie ma już kumpli ze studiów, coby cię na imprezy wyciągali... Kto mieszka z rodzicami na studiach, traci pewien etap w drodze do dorosłości. To jest dostateczny argument, by się wyprowadzać.
Jeżeli NIE jesteś na 1 roku to nie ma w tym nic dziwnego. Praca na 2, 3 roku to normalka. Ja pisałem o studentach dziennych 1 roku informatyki, gdzie niekiedy musimy siedzieć do 21 na uczelni. Bo i takie dni się zdarzają. Wtedy czasu na pracę w tygodniu po prostu nie ma.
No już nie jestem na pierwszym roku, ile można... Ale byłam. Pracowałam. Zarabiałam znacznie mniej niż teraz, to fakt, ale utrzymywałam się sama.
Wiadomo, że po pierwszym roku zostaje 20-30 studentów (na mojej uczelni przynajmniej)
LOL, no u mnie nie, jestem na 4-tym roku i wciąż jest zapierdol i ~100 ludzi na roku.