Cześć, tak się zastanawiam nad tym całym outsourcingiem, sporo pracy z USA trafiło chociażby Polski.
W Polsce programista 4 razy tańszy, tak samo dobry, tak samo (albo i lepiej dzięki temu że nasi rodzice żyli w komunie) rozwiązuje problemy, mówi dobrze po angielsku (wiadomo, że nie native, ale jednak dogadasz się bez problemu), generalnie ten sam pracownik co w USA za 1/4 stawki.
Czasem słyszę, że komuś dział przenieśli do Indii i zwolnili Polaków.
Programista w Indiach 2 razy tańszy niż Polak (czy bardziej?), problemów nie rozwiąże, dopisze jakieś spaghetii które trzeba poprawić, coś tam zepsuje w kodzie, na koniec i tak się nie dogadasz co zepsuł bo po prostu się z nim po angielsku nie dogadasz XD.
Zastanawiam się, to gdzie tu jakikolwiek sens i logika? Co z tego, że firma zwolni dobrych Polaków i zatrudni jeszcze tańszych Hindusów za mniejszą stawkę skoro programistycznie nie daje to żadnej wydajności? CEO firmy się cieszy, że więcej kasy dla niego, ale w rezultacie projekty utracą na jakości. Biznesmenem nie jestem, ale tak na logikę, po co miałbym outsourceować i tak już tanich pracowników gdzie indziej, skoro wiadomo że jakość na tym ucierpi?
Rozmawialiście z jakimiś znajomymi, może ktoś ma u was znajomych w HR i słyszał, skąd na poważnie biorą się takie ruchy?
Trochę mnie skłonił do tego posta znaleziony wpis na forum
oraz to że znajoma miała taką samą sytuację
Amazon przeniósł polski dział obsługi klienta do Indii (tylko, że rozmawiać trzeba po niemiecku bo dzwonią do ciebie na infolinię Niemcy) => Niemcy zaczęli rzucać słuchawkami i powiedzieli, że mają im dać z powrotem dobrych ludzi na infolinię, z którymi da się dogadać => Amazon stracił opinię i obroty z Niemiec zaczęły spadać => znowu infolinię i miejsca pracy przywrócono w Polsce