TurkucPodjadek napisał(a):
Koziołek napisał(a):
TurkucPodjadek napisał(a):
@Koziołek: oglądnąłem podlinkowany film, przeczytałem Twoją odpowiedź i teraz (wciąż) nie wiem, dlaczego to się nazywa akurat scrum i dlaczego ta "praktyka" potrzebuje tzw. ogólnie "mistrza ceremonii"? Mam 20 różnych nazw na to, ale strzelę kilka: organizacja pracy, organizacja zespołu, zakres odpowiedzialności, zakres obowiązków.
Nazwy, które wymieniłeś, nie opisują zasad działanie systemu, a jedynie jakiś jego aspekt. W dodatku są generyczne. Scrum to zbiór konkretnych zasad, które opisują:
- jak powinien być zorganizowany zespół → https://www.scrumguides.org/scrum-guide.html#team
- jaki jest zakres obowiązków w ramach zespołu → j.w.
- jak powinna być zorganizowana jego praca → https://www.scrumguides.org/scrum-guide.html#events
- jaki jest zakres odpowiedzialności zespołu → https://www.scrumguides.org/scrum-guide.html#artifact-transparency-done
Zaraz, zaraz, jakich "konkretnych". Weźmy to: https://www.scrumguides.org/scrum-guide.html#team
The Scrum Team consists of a Product Owner, the Development Team, and a Scrum Master. Scrum Teams are self-organizing and cross-functional. Self-organizing teams choose how best to accomplish their work, rather than being directed by others outside the team. Cross-functional teams have all competencies needed to accomplish the work without depending on others not part of the team.
To ten niby "konkret"? Każda zdrowa firma, nawet budowlana Zdzicha i Rycha działa w takim modelu, pomijając, że sobie takich fancy nazw nie nadają, poza "szwagier". Co Scrum tutaj wnosi? Nazwy stanowisk?
Nie. Nie każda. Co więcej, wiele zespołów ma braki po stronie samoorganizacji jak i interdyscyplinarności. Tu nie chodzi tylko o to, że Rychu jest glazurnikiem, a Zdzichu dobrze robi tynki. Tu chodzi też o kompetencje z innych pól. Dobrze widać to w IT, gdzie zespoły są złożone z programistów, testerów i devopsa, ale mają potężne braki w zakresie wiedzy domenowej czy niektórych kompetencjach miękkich. Zresztą najzabawniej jest, jak ktoś w takim zespole idzie na urlop i nagle praca stanęła, bo nikt nie zna zasad wdrożenia.
I takich mechanizmów opisujących różne aspekty pracy zespołów jest wiele, jest RUP, jest Waterfall, jest Kanban. Każde z tych podejść inaczej traktuje powyższe
elementy. Nazwy pozwalają na identyfikację konkretnego zbioru zasad.Ale Kanban Masterów, Waterfall Masterów się nie spotyka... widać orędownicy źle podeszli do spraw marketingowych. :-)
Są. I to jeszcze ciekawsze niż w Scrumie. Przykład z PRINCE2:
A jak to robią inne branże, że istnieją bez scruma?
Robią według swoich metodyk:
- TPS – Toyota Production System → https://pl.wikipedia.org/wiki/Toyota_Production_System
- Six Sigma → https://pl.wikipedia.org/wiki/Sze%C5%9B%C4%87_sigma
- PRINCEW → https://pl.wikipedia.org/wiki/PRINCE2
Dajmy na to, nie wiem, kancelarie prawne, wedle tego wszystkiego, idealnie by tam pasował. Mam wręcz teorię, że te ze scrumem powinny być tak dobrze zorganizowane, że więcej spraw przed sądem powinny wygrywać dla klientów, mylę się?
I oczywiście mylisz się, bo na zachodzie kancelarie prawnicze używają Scruma w swojej pracy. W Polsce też to robią. Osobiście scrumowałem dwie kancelarie i jedną fundację :D To naprawdę się da ładnie.
Scrumowałeś, więc z tego wynika, że jesteś w jakiś sposób bardziej związany z tematem, więc nie wiem na ile obiektywnie jesteś w stanie spojrzeć z boku "problemu".
Pracowałem też w zespołach opartych o inne metodyki i mam porównanie. Tamte firmy poprosiły mnie o pomoc i tyle. Mówiąc kolokwialnie nasz klient nasz pan. Jak by chcieli waterfalla to też bym im pomógł w miarę moich możliwości.
Co do kancelarii: ok, to co daje im scrum? Klienta, czyli dajmy na to mnie, obchodzi jedynie, czy wygram sprawę przed sądem - zatem czy sądy są przychylne scrumowo działającym kancelariom, czy mają to kompletnie gdzieś? Bo mnie interesuje wartość biznesowa, a nie jakieś certy ISO czy inne tego typu laurki.
Po pierwsze organizacja struktury. Taki zwyczajny podział na zespoły i ustalenie kto jest potrzebny w zespole by robota była zrobiona.
Po drugie orgniazacja pracy. I nie chodzi tylko o chodzenie do sądów, bo to jest bardzo niewielki fragment pracy prawników. Taki przykład z ostatnich tygodni. Masz bardzo dużo przepisów tymczasowych, które są mocno zmienne. Wiele z nich dotyka prawa pracy i okolic. Zadania polegają na zaaplikowaniu tych przepisów do firm klientów. Różne firmy, z różnych branży. Product ownerem jest zazwyczaj ktoś od klienta, kto musi dostać nowe wzory umów, aneksów czy regulaminów. Zespołem deweloperskim jest grupa 2-3 prawników, którzy mają przydzielone zadania podobnego rodzaju. Scrum masterem jest koordynatorka biura, która przede wszystkim stara się by ci ludzie mogli pracować we w miarę komfortowych warunkach. To ona m.in. zorganizowała system pracy zdalnej dla firmy. Przy czym organizowała oznacza, że szukała narzędzi testowała je i później dawała wybór.
Zresztą tu ważna rzecz, która też jest ignorowana. Scrum nie jest przypisany do projektów IT. Co więcej, w Scrum Guide nigdzie nie pada słowo komputer. To jest metodyka, która jest zaprojektowana do działania w różnych branżach.
To już wiem, tylko wciąż nie wiem jaki problem ma rozwiązać. Złe zarządzanie w ogólności? IMO lepiej zmienić szefa/managera, niż "wdrożyć" scrum, który notabene może "zabetnowoać" niewłaściwe osoby, na niewłaściwej pozycji (zwłaszcza w korpo), bo "coś niby robią"
Tu zgoda. Dlatego wdrożenia scruma w dużych firmach, to bardzo trudna rzecz. Zresztą nie tylko Scruma. Jeffrey Liker w swojej książce „Droga Toyoty” opisuje jak elementy TPS były wdrażane w fabrykach Forda. Porażka to mało powiedziane. Ford skupił się na narzędziach m.in. kupując bardzo drogi system wsparcia Andon, przy jednoczesnym olaniu całej mechaniki związanej z wykorzystaniem tego narzędzia m.in. z zasadami kontroli jakości w miejscu wytworzenia.
Pójdźmy dalej - załóżmy roboczo na ten moment, że ten scrum i scrum masterzy to jakkolwiek pożyteczny koncept. Zatem ja proponuję wprowadzić coffee master. Któż to jest? To ktoś, kto pilnuje, aby na kawie ludzie się relaksowali, nikt im nie przeszkadzał akurat w trakcie tylko tego zajęcia, pokazuje jak właściwie parzyć kawę z użyciem odpowiednik technik, że samo parzenie kawy jest nawet celem samym w sobie, bo jest relaksujące, pozwala inaczej pomyśleć o problemach, itp. Byłbym się skłonny założyć, że coffee master mógłby zwiększać przychody i satysfakcję pracy w niejednej firmie, chyba nawet ma to umocowanie w jakichś badaniach. Stąd teraz pytanie: dlaczego firmy (zazwyczaj) mają tylko scrum masterów, a nie coffee masterów?
Sprowadzania ad absurdum, ale słabo, bo w dużych firmach takie stanowiska są i mają się nieźle. Tyle tylko, że to już kwestia skali biura. Nikt nie będzie dla 3 osób organizował baristy. Jednak już dla dużego biura zatrudnienie takiej osoby zaczyna się opłacać (mówię o dużych biurach typu Google czy Apple). W przypadku mniejszych firm niczym niezwykłym jest inwestowanie w wysokiej klasy ekspresy do kawy.
Tutaj ciekawostka, pracę zaczynałem w firmie, gdzie każdy pracownik, który miał bezpośredni kontakt z klientem, przechodził szkolenie z robienia kawy. W kuchni stał profesjonalny ekspres, a zakup kawy był ujęty w całkiem zgrabny proces uwzględniający jakość ziarna.
Widocznie w tej firmie miało to jakieś uzasadnienie biznesowe. Jak coś nie ma uzasadnienia biznesowego, to albo się tego nie robi (po raz któryś tam), albo się to wciąż robi, po czym firma bankrutuje, innych możliwości nie widzę (poza wyjątkami typu firmy państwowe i jakieś korpa co lubią przepalać pieniądze w okresach prosperity)
Uzasadnienie biznesowe oznacza, że biznes działa racjonalnie. A tak nie jest. W tamtym przypadku „uzasadnieniem biznesowym” był produkt, który oferowaliśmy, ale i to, że prezes lubił kawę.
Albo inny człowiek: motivation master - psychoterapeuta z lepszą nazwą. Posiada swój pokój w firmie, można się umówić, zwierzyć z problemów, spróbować poszukać rozwiązania na polu emocjonalnym. Normalnie "satysfakcja" z pracy byłaby jeszcze lepsza. PM/PO mnie ochrzanił, kolega spuścił mój pull request w kanał, klient odrzucił moje rozwiązanie, nad którym siedziałem miesiąc... takie sytuacje, że nie chce się pracować. A w firmie taki motivation master, można iść, pogadać, po takiej rozmowie od razu będzie lepiej, on razu dzień bardziej słoneczny, od razu inne nastawienie.
I znowuż nie wiesz, co masz do dyspozycji. Rolę „motivation mastera” powinna pełnić osoba, która jest za ciebie odpowiedzialna w dziale HR. Ma to różne nazwy HR Partner, HR Support, i takie osoby mają w obowiązkach dbanie o morale załogi. Niestety panowie programiści czują się zbyt ważni, by pójść i pogadać co ich boli z „jakimś rekru, co nie rozróżnia JS od Javy”. Takie małe zadanie popytaj, jak będziesz mieć okazję, o wykształcenie osób z twojego działu HR. Będzie tam przewaga psychologów i to nie dlatego, że psychologia to gównokierunek i praca w HR była alternatywą dla kasy w biedrze.
"Powinna" - w jakiej księdze to jest zapisane? Bo np, jakie podatki i do kiedy mam zapłacić, definiuje prawo podatkowe danego kraju i jest to obiektywnie znane i prawdziwe, bez względu na to, czy jesteś pucybutem na ulicy czy superkorpo. Natomiast, to, kto jest "za mnie odpowiedzialny", to co ma niby uniwersalnie definiować? W teorii jest to pracodawca jak jesten na UoP, a nie jakiś tam "HR". I dlaczego firma Zdzicha jest prawnie firmą, a nie ma działu HR dajmy na to?
Pracodawca dba o ciebie organizując dział HR i zatrudniając tam ludzi, którzy potrafią m.in. zadbać o motywację pracowników. Zdzichu może i żyć bez działu HR, bo jego rolę częściowo przejeło zapewne biuro rachunkowe, które oferuje też tzw. obsługę kadrową. Rzecz w tym, że jak zatrudnia 3 osoby na krzyż, to ma inne potrzeby zwiazane z motywowaniem pracowników niż wtedy, gdy zatrudnia 30, 300 czy 3000 osób. I dlatego w małej firmie nie będzie działu HR, a w dużej już zatrudni kogoś do tej roboty. O ile cele zawsze pozostają te same, to już wybór narzędzi bedzie inny.
Bo widzisz, tutaj dochodzimy do pewnego uproszczenia sprawy, scrum to jest coś co niby gdzieś tam, jakoś działa. Z tej strony co podałeś, scrum to coś co jest "simple to understand" ale "difficult to master". Mam świetny kontrprzykład: prowadzenie działalności gospodarczej - powinno przynosić zyski. Proste do zrozumienia, trudne do wdrożenia. Czy w związku z tym ryzykujemy tezę, że prowadzenie działalności gospodarczej przynosi tylko zyski?
Tak. Prowadzenie DG będzie przynosić zyski jeżeli osiągniesz w tym pewną biegłość, a twój biznes plan będzie mniej więcej sensowny. Tak samo jest ze scrumem. Jeżeli dobrze go używasz, to przynosi zyski. I w dodatku badania to potwierdzają. MannMaurerAU2005.pdf.
Jeżeli jednak twój biznes plan jest pozbawiony sensu, ma nierealne założenia czy opiera się na danych z d**y, to polegnie. Względnie jeżeli jesteś bezczelny, to możesz przedać go jako startup. Podobnie ze źle wdrożonym scrumem. Może być tak, że w czasie wdrożenia napotkasz na problemy związane z zespołem czy organizacją. Scrum jako taki jest modelem szkieletowym, który pozostawia dużo swobody w wielu miejscach. Taka swoboda bywa bardzo niebezpieczna. Fajnie opisane jest to w pierwszej części tego artykułu. Osobnym tematem do dyskusji jest sensowność stosowania scruma w niektórych przypadkach. Istnieją projekty, gdzie scrum nie będzie się sprawdzać albo jego wdrożenie jest stosunkowo kosztowne w porównaniu do zysków.
Takich pożytecznych stanowisk typu *master to można utworzyć na pęczki jak widać, więc dlaczego tylko scrum masterzy się najczęściej pojawiają? Żeby nie było, nie kpię, tylko się pytam?
Scrum masterzy pojawiają się najczęściej, ponieważ wiele firm traktuje Scrum jako dobry, rekrutacyjny buzz word. Swoisty lep na programistów zaraz obok mikroserwisów i ML. W rzeczywistości większość firm ogranicza się jedynie do rozdania nazw stanowisk i robienia daily. Zupełnie pomijają to czym jest scrum i biorą z niego jedynie ceremonie i nazwy, a nie mechaniki.
To do mnie nie przemawia, ja wiem, że mój przykład to nie jest reprezentacyjny, ale nie znam nikogo kto szedł do jakiejś firmy, bo "scrum". Scrum był chyba w 3 kategorii "potrzeb", jak już zeszło z wynagrodzenia, projektu czy atmosfery trzeba było coś dodać, co jest niby ciekawe. ML i mikroserwisy są wymieniane zazwyczaj na początku, scrum rzadko, jeśli w ogóle.
A dlaczego firmy "rozdają" takie stanowiska? Wydaje mi się, że dobrze to tu wyjaśniłem: https://4programmers.net/Forum/Kariera/323459-zostan_scrum_masterem?p=1573859#id1573859
W linkowanym poście trafnie ująłeś inny problem, który jest związany z wdrażaniem wszelkich systemów produkcji, które opierają się na lean menagement. Skupiamy się na narzędziach i artefaktach, a nie na poprawie samego procesu czy wsparciu ludzi. W efekcie zarząd ciśnie na łatwomierzalne elementy jak wdrożone narzędzia.
Tutaj klasyczną wręcz scenką jest wdrożenie kanban gdzie w jednej z firm zarząd był zdziwiony, że dział IT „uwinął” się z tym w kilka minut za pomocą trello i monitora na ścianie, a nie jak reszta firmy wydając kasę na zakup karteczek i montaż tablic. Problem polegał na tym, że kabnan to nie tylko tablica z karteczkami, a sposób pracy.
- image_1507807736_783b87027f99ffc412c1695610128829.jpeg (132 KB) - ściągnięć: 43
- MannMaurerAU2005.pdf (113 KB) - ściągnięć: 773